🌺 1 🌺

3.4K 288 401
                                    

-  Jeno! Wstawaj, zaraz spóźnisz się do szkoły! - ciocia chłopaka zaczęła nim potrząsać, on jednak zaczął machać rękami, byle tylko się od niej uwolnić.

- To się spóźnię, przestań panikować - odparł Jeno, kiedy osiągnął swój cel i podniósł się do siadu, przeczesując swoje włosy.

- Będę panikować, ponieważ masz już wystarczająco dużo spóźnień - odparła kobieta, podpierając się pod boki. - A teraz doprowadź się do porządku i zejdź na śniadanie.

- Skoro się zaraz się spóźnię, to czemu mam jeść śniadanie? - wymamrotał pod nosem chłopak, jednak wstał z łóżka, przeciągając się.

Podszedł do szafy, by wyciągnąć ubrania na dzisiejszy dzień. Otworzył drzwi i zobaczył przede wszystkim czerń. Przebijało się przez nią kilka kolorowych rzeczy, wybranych przez jego ciocię podczas zakupów i kupione na siłę, jednak nigdy ich nie założył. Nosił tylko czarny od wydarzenia, które zmieniło jego życie.

Minęły ponad dwa lata, odkąd rodzice chłopaka zginęli w pożarze. Dwa lata, odkąd w wiadomościach mówiono o nierozwiązanej sprawie, ponieważ nikt nigdy nie odkrył kto i jak wywołał pożar. Dwa lata, odkąd ciocia przygarnęła do siebie chłopaka, zaczynając zajmować się nim jak własnym synem, którego nigdy nie miała. I dwa lata, odkąd chłopak zapomniał co znaczy słowo "uczucie".

Jeno potrząsnął głową, by odgonić od siebie natrętne myśli oraz lekki ból serca, towarzyszący mu zawsze podczas wspomnień, lecz nigdy nie wiedział dlaczego. Jak zwykle zbył go wzruszeniem ramion i wybrał pierwsze lepsze ubrania ze swojej szafy. Trafił na spodnie z dziurami, trochę za dużą koszulkę, a na koniec lekko już zniszczoną od prawie codziennego noszenia skórzaną kurtkę, oczywiście wszystko w kolorze czarnym.

Przejrzawszy się w lustrze i uznawszy, że wygląda w miarę dobrze, skierował się do łazienki. Stanął przed lustrem i z westchnieniem sięgnął po żel do włosów, by ukryć swoje białe pasmo włosów w swojej czarnej czuprynie. Nikt wiedział skąd się ono wzięło, jedyne co wiedział to to, że pojawiło się ono w dzień śmierci jego rodziców. Wiele razy razy je obcinał, lecz zawsze następnego dnia odrastało, zaś gdy farbował na jakikolwiek kolor, koniec końców ono ponownie zmieniało się na białe. Dlatego po prostu pogodził się z faktem, że je posiada. Mu ono nigdy nie przeszkadzało, jednak nauczyciele zawsze się go czepiali, więc nauczył się je ukrywać tak, jak to zrobił w tej chwili.

Zaraz po tym usłyszał ponaglający krzyk swojej cioci, więc szybko wrócił do pokoju, by zabrać swój plecak i telefon, po czym zbiegł po schodach na dół. W kuchni już czekała na niego ciocia z przygotowanymi dla niego kanapkami oraz drugim śniadaniem.

- Znów na czarno? - westchnęła smutno kobieta, kiedy zobaczyła strój chłopaka. - Może założyłbyś tą bluzę, co...

- Ciociu, nie licz na to - przerwał jej Jeno, zajmując swoje miejsce przy stole.

- Wiem, ale tęsknię za tobą w niebieskim, w końcu to był kiedyś twój ulubiony kolor - powiedziała kobieta, siadając naprzeciwko swojego siostrzeńca.

"Właśnie, kiedyś" pomyślał chłopak, jednak nie powiedział tego na głos.

Jeszcze tego samego dnia, kiedy dowiedział się o stracie rodziców, przyjechała po niego ciocia, by zabrać go do siebie i nie zdążył zabrać żadnych swoich rzeczy. Kiedy jednak kilka dni później został zapytany o to, czy chciałby po coś wrócić, odparł, że nie. Zostawił wszystko za sobą, oddzielając życie z rodzicami od tego już bez nich. Dlatego też nie nosił nic kolorowego, ponieważ mama uwielbiała kolory.

- Tak sobie ostatnio myślałam... - zaczęła ciocia, wyrywając tym samym chłopaka z rozmyślań. - Czy masz jakieś plany na jutro?

- A powinienem mieć? - zapytał Jeno i wyciągnął telefon, byle tylko nie musieć patrzeć kobiecie w oczy.

maybe love is not for me || nomin ||Where stories live. Discover now