- 81 -

546 40 6
                                    

LILY
wieczór

Alex od trzech tygodni praktycznie nie odstępuje mnie na krok, Camila i Zoe też są jak wrzód ja tyłku odkąd się pogodziliśmy po tym jak się dowiedziały o akcji z tabletkami. Aktualnie rozwalają mi kuchnie próbując przyrządzić naleśniki i nie pozwoliły mi się tknąć czegokolwiek bo cytuje "mam wygrzewać dupę i ewentualnie tańczyć do Rihanny, której piosenki lecą w tle". Ale jedyne co mam w głowie to bałagan, bo niedawno wróciłam od Pana Wheelera, sama często namawiałam Nel albo moje przyjaciółki na rozmowe i terapię jestem zdania, że taka godzinna rozmowa z psychologiem, terapeutą może wiele zdziałać, ale gorzej gdy to ty musisz chodzić na terapię, jestem wdzięczna Ninie i jej tacie, kurde mimo że moja mama próbowała zapłacić za sesję z gracją kategorycznie odmówił.

Ogólnie wiem, że to ma mi pomóc i nawet nie próbuje się sprzeciwiać czy omijać sesji bo gdy tylko raz rzuciłam,że może nie pójdę, ta pierdolona szantażystka zwana moją dziewczyną zawyła na pół domu tekstem "palce pani córki robią cuda" na początku nie uwierzyłam, że ta sytuacja w ogóle miała miejsce, dotarło to do mnie gdy mama wpadła do kuchni z szeroko otwartymi oczami i pytaniem wypisanym na twarzy, spojrzała na mnie jeszcze raz wzrokiem " coś jeszcze chcesz dodać moja droga na temat terapii?" pokręciłem spuszczoną głową jak dziecko, które coś przeskrobało, Alex zgrabnie wygrzebała się tym, że idealnie ulepiłam ciastka, na dowód pokazała surową kulkę ciastka z kawałkami czekolady. Ulga w oczach mamy była tak widoczna, że zaczęłam się głośno śmiać. Alex przyglądała mi się z radością w oczach a mama tylko pokręciła głową i wróciła do biura taty załamana naszym zachowaniem, ale słyszałam jak później się z tego śmiała razem z tatą.

- wracaj na ziemię - krzyk Camili sprowadza mnie na ziemię, dziewczyna stoi obok mnie z czekoladową masą w ręku i wyciąga w moją stronę łyżkę z nadzieniem - spróbuj - prosi podstawiając mi to pod usta, więc robię to o co prosi, zlizuje z czubka łyżki trochę słodkiej masy. - da się to zjeść? - pyta z nadzieją w oczach, więc uśmiecham się w jej stronę i kiwam głową. Oddycha z wielką ulgą i bez słowa wraca do Zoe, która smaży naleśniki podśpiewując tekst piosenki Beyoncé, uśmiecham się widząc jak swobodnie się czują moje przyjaciółki w mojej kuchni, jeszcze parę miesięcy temu nie sądziłam, że będziemy miały taką więź i pozwolę szczególnie Camili dotknąć się mojej kuchni.

Śmieje się cicho pod nosem gdy Zoe dostaje po łapach przez to, że próbowała spróbować kremu.

- aha? Jej pod nos podstawiasz a mi nie możesz dać spróbować? - prycha oburzona Zoe. Camila spogląda na nią jak na głupią.

- bo jej nie chce otruć - mówi poważnie posyłając przyjaciółce wredny uśmiech.

A ja nie śmieje się już pod nosem, tylko głośno, mechanicznie uderzając ręką w kolano.

- od dzisiaj wy w kuchni to moje nowe ulubione reality -show - przyznaje próbując opanować oddech. Dziewczyny uśmiechają się do siebie, patrząc na porozumiewawczym wzrokiem, którego nie mogę rozszyfrować, ale ma to pewnie jakiś związek z moim nastrojem i faktem, że mam naprawdę zły czas i problemy z depresją.

- czy każdy będzie teraz się cieszył jak dziecko za każdym razem gdy się uśmiecham?- pytam delikatnie poirytowana - to nie tak, że cały czas będę leżeć i płakać ubolewając nad bezsensem życia - prycham - leki działające, pan Wheeler dużo daje i jestem Wam wszystkim wdzięczna za pomoc, ale proszę nie reagujcie tak gdy tylko się uśmiechnę bo odczuwam normalnie radość momentami, posiadam takie emocje jeszcze, może Was tym zdziwię, ale cóż umiem się cieszyć jeszcze z życia mimo że chwilowo jest u mnie gorzej.

Dziewczyny patrzyły na mnie z poczuciem winy a ja czuję się jak matka tłumacząca swoim dzieciom coś oczywistego.

W końcu wzdycham i się blado uśmiecham, żeby nie myślały że jestem zła, ewentualnie troszkę poirytowana ale to tyle.

zwrot akcji |enemies to lovers| - wlw Where stories live. Discover now