- 61 -

630 43 6
                                    

LILY

Moja rodziną przyjechała jeszcze przed rodziną Alex, niedługo potem Nina, która musiała jeszcze zabierać na chwilę Alex do łazienki bo zrobiło jej się słabo ze stresu, ona ma na nią jakiś dar, albo po prostu jest wiedźma która umie zapanować nad jej umysłem nie wiem co jej powiedziała, ale to zadziałało bo gdy wróciła z łazienki była o wiele pewniejsza siebie. Pan Cameron bardzo polubił też moją siostrę i Clare, cały czas je o coś zagadywał i z ciekawością słuchał co mają do powiedzenia, mieli też wiele wspólnych tematów z moim tatą, a do mamy wychwalał to jak dobre pierogi z farszem robie, co chwilę się śmialiśmy. W góle atmosfera była przyjazna, do momentu aż dziadkowie mojej kobiety się nie pojawili. Alex spięła się gdy tylko zobaczyła swoich dziadków.

- oh synku, a państwo to kto? Może Nas przedstawisz- zaczyna starsza kobieta , zaraz gdy siadają obok Pana Camerona. Ton jakim to powiedziała, już mi daje odpowiedz na to, że to nie będzie miła kolacja.

Cała trójka czyli Will, Alex i tata patrzą na siebie, atmosfera gęstnieje z każda sekunda, w końcu pan Cameron odrzakuje i zabiera głos.

- to państwo White, ich córka Amelia i jej partnerka a to - wskazuje na mnie - ich druga córka Lili i tym samym dziewczyna mojej córki, zaprosiłem ich w tym roku na wigilię żebyśmy się lepiej poznali. - stara się brzmieć pewnie
,ale słyszę drżenie w głosie taty Alex, ona sama chyba nieświadomie wlepiając wzrok w zszokowanych dziadków mocno zaciska dłoń na mojej, ma spocone i zimne ręce. Gładze pocieszająco jej wierzch.

W ciszy obserwujemy reakcje Państwa Cameron na wiadomość jaką dostali od syna, rozglądają się niepewnie w lekkim szoku dookoła, zatrzymując dłużej wzrok na mnie, to wcale nie jest miłe spojrzenie, jest pełne odrazy.

- oh synku to tak na serio? Doug myślałem że to tylko taka faza, przecież to Alex minie, po co...- zaczyna jej dziadek, a ja w tym czasie ściskam mocno dłoń Alex drugą ręką. Patrzę na rodziców jak na to zareagowali wiedziałam że są wyrozumiali, patrzą na całą tą sytuację z współczuciem w oczach , Clara, Nela, Nina i Will są spięcie i widzę, że w razie co tak samo jak ja, są gotowi do słownych potyczek z starszym państwem.

- tato, mamo to jest wasza wnuczka, to jej wybory, jej, życie, więc jeśli macie zamiar to oceniać i nie pasuje Wam to, że zaprosiłem Pańswa White to możecie wracać do domu - zaczyna stanowczo mężczyzna, spoglądam delikatnie na Alex, zerka na mnie zdziwiona dotykiem, ma zmęczone, zaszklone oczy, widzę jak próbuje powstrzymać łzy, łamię mi się serce widząc jak ją to dotyka.
Nie zasłużyła na takie słowa.

- stawiasz takich ludzi ponad własnych rodziców? Nie tak cię synku wychowałam. - cmoka z dezaprobatą staruszka.

- dość babciu, dziadku albo ładnie się przywitacie albo proszę wyjdzie i nie psujcie atmosfery. - podnosi głos Will, który jest równie wyprowadzony z równowagi co jego ojciec.

- i państwo się na coś takiego zgadzają?- prycha starzec do moich rodziców - przecież to grzech, z tego powinniście się wyspowiadać. To powinno się leczyć. - obrusza się.

- tak zgadzamy - zabiera głos mój tata posyłajac mi i Alex łagodny uśmiech po czym wraca do rozmowy z dziadkiem Alex przyjmując znowu kamienny wyraz twarzy - kochamy nasze dzieci a to, że nasze córki kochają inne kobiety jest dla Nas w porządku dopóki są dobrze traktowane, państwo stawiają wiarę ponad szczęście wnuków, z całym szacunkiem, ale dla mnie jako rodzica ważne jest szczęście moich dzieci a nie poglądy i nie uważam żeby było to coś czego powinienem się wstydzić - kończy mój tata, pan White kiwa delikatnie głową w jego stronę dziękując mu.

- oh drogi boże, miej tych ludzi w opiece - mówi staruszka z przesadnym zmartwieniem na co każdy reaguje tylko prychnięciem, oprócz Alex która cicho szlocha.
Moja biedna.

zwrot akcji |enemies to lovers| - wlw Where stories live. Discover now