- 38 -

930 36 3
                                    

LILY
Wtorek

Leki pomagają tak samo jak wsparcie rodziny i mojej ukochanej dlatego we wtorek stety niestety już jestem w szkole. Bardzo tego nie chce ale nie wysiedze dłużej w domu z własnymi myślami. Boje się spotkania z dziewczynami bo trochę olewalam ich wiadomości a wiem że się martwiły bo gdy zmierzam w kierunku swojej szafki blondynka i brunetka opierają się o nią z obrażonymi minami, ręce mają skrzyżowane na piersi a oczy gniewne. Granie głupiej nie wchodzi w grę zbyt dobrze mnie znają. Wzdycham gdy znajduje się coraz bliżej nich.

- no to słuchamy - zaczyna Zoe - tak bardzo się zakochałaś że zapomniałaś o istnieniu dwóch głupich cheerledereczek z twojej drużyny które są również twoimi pieprzonymi przyjaciółkami? - syczy w moją stronę - nie wiem zrobiłyśmy coś ? Jeśli tak to nie musiałaś udawać obrażonej jak dziecko. - fuka - błagam Cię dziewczyno - jęczy zawiedziona - a palnij coś w stylu "nic się nie działo " a Cię tak rozszarpie że twoja kobieta będzie musiała mnie siła odciągać - jest coraz bardziej zdenerwowana.

Spodziewałam się tego dlatego jej podniesiony głos nie robi na mnie wrażenia, zawsze pokazuje emocje nigdy nie udaje a szczególnie gdy jej na czymś lub kimś zależy jest jak otwarta księga w porównaniu do mnie, więc gdy jest na mnie wkurzona to po prostu to pokazuje.

- Zoe.- stanowczy i poważny głos rozniósł się po korytarzu, nie musiałam się nawet odwracam by wiedzieć kto to. Dlatego bez problemu pozwoliłam jej objąć mnie w pasie a sama oparłam głowę o tors mojej kobiety. - lubię Cię więc nie chcij by do takiej sytuacji w ogóle doszło. W takiej sytuacji miała bym gdzieś, że jesteś jej przyjaciółka. Jej bezpieczeństwo byłoby dla mnie najważniejsze. - mówi Alex patrząc prosto w oczy Zoe, której twarz coraz bardziej się napina. Dotarła do niej powagą sytuacji.

- Zoe spokojnie, pozwólmy to jej wyjaśnić i ja nie potrzebuje tutaj zaciętej walki wkurwionej cheerleaderki i wysportowanej laski z metr osiemdziesiąt. Zoe kocham Cię ale jesteś na przegranej pozycji - mówi pół prześmiewczo Camila a moja druga przyjaciółka patrzy na mnie morderczo.

Cam to taki nasz psycholog grupy, chociaż sama nieraz potrzebuje mocnej terapii ale zawsze łagodzi sytuację i obraca wszystko w żarty. Czasem to denerwujące ale w tym momencie jestem jej wdzięczna.

- powiedz im kochanie - szepcze Alex do mojego ucha. Zerkam na nią z dołu szukając wsparcia. Gdy z uśmiechem delikatnie kiwa głową i całuje mnie w czubek głowy podejmuje temat mocniej zaciskając dłonie na przedramionach Alex, które mnie obejmują.

- nikomu do tej pory nie mówiłam ale zaraz dzwonek więc będę się streszczać i więcej Wam opowiem o tym kiedy indziej ale wracając.. - biorę głęboki wdech - chociaż raz w roku od paru lat dotyka mnie chwilowy spadek nastroju taki epizod depresyjny ale mam na to leki i zazwyczaj trwa tylko z dwa/ trzy tygodnie. Do tej pory wiedzieli tylko rodzice i Nela, Alex też dowiedziała się w weekend. Przepraszam że nic nie mówiłam, ale nie jestem dobra w rozmowe na takie tematy i jak było dobrze to nie było po co a jak było źle to nie miałam siły o tym mówić i jakoś tak wyszło. - mówię ze skrucha patrząc do na Zoe to na Cami.

Obie patrząc na siebie, rozluźniają się ale i poważnieją.

- Alex puść ją teraz nasza kolej - mówi Zoe i co prawda nie widzę twarzy Alex bo stoi za mną ale po minie Zoe widzę że patrzy na nią pytająca. Nie dziwie się przed chwilą chciała mnie szarpać. Zoe się uśmiecha - chcą ją tylko przytulić przysięgam i tak nie miałabym z tobą szans. Dobrze o tym wiesz - dodaje  spokojnie. Niemal czuję jak Alex się uśmiecha zwycięsko, ale odsuwa się dając miejsce dziewczynom które mocno mnie ściskają.

- oh kochanie od teraz nigdy nie będziesz walczyć z tym sama. Będziemy Cię męczyć Marvelem aż się poczujesz lepiej - mówi Cami gdy się ode mnie odklejają.

zwrot akcji |enemies to lovers| - wlw Where stories live. Discover now