- 75 -

597 38 3
                                    

LILY
Tydzień później

Ostatnie dni są dla mnie ciężkie, nie ukrywam, po balu wszystko zaczęło się sypać, dwa dni temu Nel miała naprawdę wielki atak agresji, krzyczała na cały dom dusząc się łzami i przez naprawdę długi czas nie mogłam jej uspokoić, mimo że siedziałam przy niej i cały czas mocno ją obejmowałam. Przyznała się, że nie wytrzymała i wzięła raz. Co prawda nie dużo ale jednak. Jej stan psychiczny po sytuacji z Clarą znacznie się pogorszył, co odbija się i na mnie. Cholernie się o nią martwie, wygląda jak cień, nie ma w niej praktycznie radości jaką emonuowała przez ostatnie miesiące odkąd skończyła z tym gównem. Znowu jest cięta, zamyka się w sobie mimo że widzę jak stara się mnie nie odepchnąć i stara się zawsze szczerze ze mną rozmawiać o jej samopoczuciu to wiem, że i tak nie mówi mi całej prawdy, nie chce mnie martwić, ale mieszkamy w jednym domu, słyszę jak dużo płacze i ani trochę mi się to nie podoba.
Parę dni temu wróciłam do leków, a tak bardzo nie chce martwić rodziców, Amelii czy Alex, nie chce znowu być słaba, czuć się źle albo w ogóle nie czuć. Ta pusta była zawsze w tym wszystkim  najgorsza, albo pustka albo cholerny natłok myśli, który nie pozwalał i ostatnio znowu nie pozwala  mi spokojnie spać ani funkcjonować, ciągle byłam daleko myślami, nie miałam na nic siły, podstawowe czynności były dla mnie cholernie ciężkie i czuję, że to wraca z podwojoną siłą, mimo, że staram się to bagatelizować i stawiać temu czoła, to czuję się coraz słabsza. Nela zawsze najbardziej mnie wspierała, ale teraz nie chce zrzucać na nią tego cieżaru, ciężaru opieki, nie chce znowu litości ani głupiego "rozumiem ",bo kurwa nikt w pełni nie rozumie jak się wtedy czuję.

Więc, mimo że obiecałam mówić głośno gdy będzie źle, biorę w tajemnicy przed wszystkimi dawkę antydepresantów, które przepisał mi mój psychiatra na ten ciężki czas.
Czuję się jak hipokrytka zatajając to przed Alex, ale zaraz jej urodziny, dosłownie  jutro po szkole  jej niespodzianka urodzinowa, nie chce jej martwić, jeśli już to porozmawiam o tym z nią w niedzielę.
Dotyka mnie fala gorąca gdy orientuje się, że zostało tylko parę tabletek. Kurwa.

Może dam jakoś radę, wiem, że pewnie i tak zauważą bo będzie tylko gorzej, czego z czasem nie uda mi się ukryć, ale na razie nie chce zaczynać tego tematu. Byle do niedzieli. Chce by Alex spędziła świetne urodziny, w tej dzień to ona będzie najważniejsze. Ja dam sobie radę dopóki leki działają.

- Lily. - czuję ciepła dłoń mamy na swojej i dopiero dzięki temu wracam do żywych i orientuje się, że siedzę w kuchni z nietkniętym obiadem. Mrugam parę razy by zejść w stu procentach na ziemię i spoglądam na zmartwioną mamę. - od pięciu minut patrzysz się w ścianę i nie mrugasz, co się dzieje? Coś Cię martwi, że się tak zamysliłaś?- jej spokojny ton sprawia, że się stresuje, nie chce jej okłamywać.

- mamo, w porządku po prostu nauka, urodziny Alex i ta cała sytuacja z Nel mnie martwi, przyznaje mam sporo na głowie i muszę sobie parę spraw poukładać dlatego często chodzę zamyślona. - tłumacze lekko poirytowana, ale widzę po jej minie, że nie do końca mi wierzy.
Utwierdzam się w tym gdy chwyta moja dłoń a jej oczy wypełnia troska.

- kochanie, pamiętaj, że nie jesteś sama, jeśli czujesz, że ten czas się zbliża proszę powiedz a jutro pojedziemy do pana Jenkinsa. Przecież wiesz, że się tobą zaopiekujemy. Przed nami nie musisz udawać. - mówi kojąco posyłając mi równie kojący uśmiech, ten matczyny, szczery.

I choćbym chciała teraz jest zbyt wiele spraw na głowie bym dokładała rodzicom jeszcze to. Czuję, że tym razem jest inaczej. Gorzej. Tak naprawdę nie wiem jak się czuje i nie mam ochoty tłumaczyć tego rodzicom ani komukolwiek, więc przyklejam na usta uśmiech i rozwiewamy obawy mamy, mimo że w środku aż coś mnie boli, nienawidzę ich okłamywać. Powiem im dopiero gdy skończą mi się leki, mają za dużo na głowie jak na chwilę obecną a ja nie chcę litości, chce w końcu stawić temu czoła sama, nie mogę wiecznie polegać na kimś. Nie zawsze będę miała Nel i rodziców obok.
Pora bym wyrobiła w sobie system wsparcia.

zwrot akcji |enemies to lovers| - wlw Where stories live. Discover now