76 - Monopoly

408 46 3
                                    

- Wciąż czasem się budzisz, prawda? Budzisz się w ciemności, z krzykiem owiec w uszach?

- Tak.

- Myślisz, że jeśli dasz radę uratować Catherine, to owce umilkną...? Myślisz, że gdyby Catherine żyła, nie budziłyby cię już nigdy więcej krzyki owiec? Tak ...?

- Dlatego ten film nazywa się Milczenie Owiec! - krzyknął z ekscytacją Harry. - To wszystko ma sens!

Zachichotałem i pochyliłem się, by pocałować Harry'ego w policzek. Jego twarz wyrażała czystą ekscytację. Wyglądał nieco lepiej niż tydzień temu. Jego ramię wciąż oczywiście znajdowało się w temblaku. Cieszył się swoim pastelowo różowym gipsem na przedramieniu; prosił wszystkich, by się na nim podpisali, jakby nadal chodził do podstawówki. Niall mógł narysować na nim męskie genitalia.

- Tak, skarbie. Też dostrzegłem to połączenie - powiedziałem mu, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu na to, jaki był uroczy. - Chcesz dokończyć film? Niedługo wszyscy się pojawią.

- Chyba pójdę pod prysznic - odpowiedział Harry. - Poczuję się lepiej. Wciąż wydaje mi się, że śmierdzę szpitalem.

- Tak, też mam takie wrażenie - zgodziłem się. Pochyliłem się, by złapać pilota. Zatrzymałem film i wyłączyłem telewizor.

- Och, nie, możesz dokończyć film - skomentował Harry, gdy zaczął wstawać z kanapy. - I tak pewnie za bardzo się wystraszę, by obejrzeć zakończenie.

- Pomyślałem, że może być ci potrzebna pomoc z prysznicem. - Wzruszyłem ramionami, również wstając. - Pomogę ci zakryć gips i, Harry, masz sporo włosów. Nie jestem pewien, czy dobrze je umyjesz jedną ręką.

Harry uśmiechnął się. Pochylił się i lekko pocałował mnie w usta.

- Co ja bym bez ciebie zrobił?

- Zginąłbyś - odpowiedziałem, chichocząc. - I bardzo byś śmierdział. Chodź, kochany. Liam powiedział, że Cheyenne przyniesie deser, a brzmiało na to, że jest naprawdę pyszny.

- Dobrze. Umieram z głodu! Będę tęsknił za gotowaniem Cheyenne, gdy pojedziemy do Disneya - skomentował Harry, kierując się w stronę łazienki.

- To tylko kilka dni i będziemy w miejscu przepełnionym świetnym jedzeniem - odpowiedziałem. Obaj musieliśmy przyznać, że spotykanie się z Cheyenne było najlepszą decyzją Nialla. Jej jedzenie było najlepsze na świecie (oby tylko Harry się nie dowiedział). - Wezmę gumkę recepturkę i plastikową siatkę z kuchni, żeby zakryć twój gips.

Kiedy wróciłem do łazienki, Harry zdążył rozebrać się do bokserek. Woda w prysznicu już leciała, by zdążyła się nagrzać. Harry stał, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze, jak gdyby nie wiedział, że tam jestem. Obserwowałem, jak wzrokiem ocenia widok w lustrze. Ułożyłem plastikową siatkę i recepturkę na szafce. Owinąłem Harry'ego ramionami i złożyłem pocałunki na jego nagich plecach.

- Zawsze będziesz najpiękniejszym dziełem sztuki - powiedziałem mu z całkowitą szczerością.

Harry złamał swoją poważną fasadę i uśmiechnął się.

- Możesz za to podziękować moim rodzicom.

- Z pewnością napiszę później do twojej matki, by podziękować jej, że jej syn jest tak dobry w piep...

- Czas na prysznic! - wyrzucił z siebie Harry, chichocząc. Wyszedł z moich objęć i odwrócił się. Złapał dłońmi brzeg mojej koszulki i pomógł mi unieść ją nad głowę. Rzucił ją na ziemię. Jego dłonie przesunęły się niżej, by rozpiąć moje spodnie, a ja nie mogłem powstrzymać się przed myśleniem, jaki był piękny i seksowny.

Dobrze było mieć kogoś, z kim można było wziąć prysznic i zaoszczędzić trochę wody.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈

- Z, chcę psa.

- Dlaczego to ty miałbyś dostać psa?

- Bo bardziej kocham Watsona! - powiedział Liam, usiłując zabrać figurkę szkockiego teriera z ręki Zayna. Watson usłyszał swoje imię i przybiegł do swoich właścicieli, szczekając. Zayn i Liam nigdy nie myśleli o sobie jako o właścicielach Watsona. Uważali się bardziej za rodziców.

- Watson kocha nas obu tak samo - skomentował Zayn, wykrzywiając usta. Przyciągnął szczeniaka na swoje kolana i pocałował go w głowę. Watson czule polizał Zayna po twarzy, zanim przeniósł się na kolana Liama.

- Widzisz? Kocha mnie bardziej. - Liam starał się wykłócać, skoro Watson przeniósł się do niego, ale Cheyenne, jedyna rozsądna, zaproponowała kompromis.

- Dobrze, może stworzycie drużynę? Wtedy obaj możecie mieć figurkę psa - zasugerowała Cheyenne, a obaj niedojrzali chłopcy się z nią zgodzili.

- Czy my też możemy być w jednej drużynie? - zapytał Cheyenne Niall. - Możemy być butem.

- Żartujesz sobie ze mnie? - Cheyenne odwróciła się do Nialla z uniesionymi brwiami. - Jestem niezależną kobietą i cię pokonam. Jestem królową Monopoly.

Niall zmarszczył brwi. Chyba wszyscy wiedzieliśmy, że Cheyenne zwycięży. Niemal zawsze wygrywała.

- Hej, jak twoje ramię? - zapytał Liam, wydając odpowiednią ilość pieniędzy każdej drużynie/graczowi.

- W porządku. Wciąż daję radę używać ręki, mimo tego gipsu. To po prostu frustrujące - skomentował Harry. - Nie jest jednak tak źle.

- Jak właściwie doszło do wypadku? - Cheyenne zadała to wielkie pytanie. Harry kontaktował się z ubezpieczalnią o ten wypadek, ale wyszło na to, że nic z tego nie było winą Harry'ego.

- Pisał sms-y, prowadząc - powiedział ponuro Harry. - Jak idiota. Zawsze jestem uważny, gdy to Louis prowadzi. Zawsze upewniam się, że nie pisze wiadomości. Ten, który spowodował wypadek, był nawet w samochodzie ze swoją dziewczyną, ale nic o tym nie wspomniała. Nie, żeby to była jej wina, ale pisanie podczas jazdy jest takie głupie. Jego wiadomość prawdopodobnie mogła poczekać, aż wyjdą z samochodu.

- Cieszę się tylko, że jesteś bezpieczny - skomentował Zayn. - Naprawdę się martwiliśmy.

Harry zerknął na mnie. Moja twarz poczerwieniała z zażenowania.

- Myślałem, ze stało ci się coś złego. To znaczy, złamana ręka sama w sobie jest zła, ale tak bardzo mnie przeraziłeś.

- Nic mi nie jest, kochany. - Harry owinął mnie ramieniem i pocałował mnie w czoło. - Teraz wiesz, jak się czułem po tym szalonym pożarze.

Wpatrywaliśmy się w siebie, wiedząc, jak bardzo przestraszyłem wtedy Harry'ego. Musiało to być podobne. Obaj baliśmy się o zdrowie i bezpieczeństwo tego drugiego. W naszej grupie panowało zrozumienie; mogliśmy o tym nie rozmawiać, ale takie momenty sprawiały, że spotykaliśmy się i przebywaliśmy razem częściej. Nastał moment ciszy, a większość z nas pewnie myślała o nocach takich jak ta, gdyby kogoś zabrakło. To nie byłoby w porządku.

- W porządku, nadszedł czas, bym ograła was w Monopoly. - Cheyenne przerwała ciszę, dramatycznie strzelając palcami. - Zayn, podaj kostkę.

Pride l.s. [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now