15 - Pocałunek

635 63 37
                                    

Eleanor i ja spotykaliśmy się niemal od miesiąca. Tygodnie, podczas których oczekiwałem, aż znów zobaczę Harry'ego, okupowały niezliczone randki z Eleanor i malowanie wielu obrazów. Zayn i ja mieliśmy spokojny okres. Pieniądze mi się kończyły, ale nie wiedziałem, jak powiedzieć o tym Eleanor. Nie przypuszczałem też, by ją to obchodziło. Wciąż prosiła o randki i prezenty. Miała nadzieję, że to mnie naprawi, a ja w końcu zdecydowałem, że jestem gotowy. Bardziej naprawiony już raczej nie mogłem być, ale została mi jedna, ostatnia rzecz, zanim znów zobaczę się z Harrym. 

Eleanor i ja wracaliśmy do domu z kina. Oglądaliśmy jakąś dziwną komedię romantyczną. Eleanor się nie podobało, ale znałem kogoś, kto pokochałby ten film. Właściwie ten gatunek powoli zaczął do mnie docierać. 

Wypuściłem drżący oddech i wziąłem dłoń Eleanor w swoją. Uśmiechnęła się do mnie i podeszła bliżej, gdy szliśmy ulicami Orlando. Starałem się zignorować kościół, który zobaczyłem przy tej ulicy. Pamiętałem ten kościół. Pocałowałem chłopaka przed tym kościołem. Starałem się zapomnieć tę dłoń, która prowadziła mnie przez te ulice. Podobało mi się o wiele bardziej niż teraz. 

- Myślisz o tym, żeby niedługo wrócić do domu? - zapytała Eleanor. - Może moglibyśmy odwiedzić twoją i moją rodzinę podczas Dziękczynienia? Spodoba im się, że znów się spotykamy. 

Wzruszyłem ramiona. 

- Zwykle na Dziękczynienie robimy coś z Zaynem. 

- A co wy dwaj robicie? Wychodzicie razem do baru, a potem pijani odpływacie? - powiedziała ze śmiechem Eleanor. 

- Cóż, nie. Zwykle spędzamy kilka godzin, podróżując do rodziny Zayna. Traktują mnie jak swojego, spędzam więc tam święta - odpowiedziałem. Starałem się zignorować jej słowa, które w jakiś sposób zabrzmiały jak obelga. 

- Powinieneś spędzać święta ze swoją prawdziwą rodziną. 

- Zobaczę, gdy nadejdzie ten czas - odpowiedziałem, zamykając w końcu ten temat. 

Eleanor wynajmowała mieszkanie nad sklepem spożywczym. Znajdowało się kilka przecznic od mojego mieszkania, zwykle więc odprowadzałem ją do domu i tam ją zostawiałem. Niewygodnie było jeździć, kiedy pieszo mogliśmy dojść do wielu miejsc, do których chcieliśmy pójść. 

- Widzimy się jutro, Lou - powiedziała Eleanor, uśmiechając się, gdy staliśmy przed drzwiami, które prowadziły na jej piętro. Wyglądała pięknie, stojąc w światłach pochodzących od ulicy. Była uroczą, piękną dziewczyną (poza tym, że usiłowała nazwać mojego najlepszego przyjaciela terrorystą). Zasługiwała na to. 

- Tak, widzimy się - odpowiedziałem z uśmiechem. 

Zdałem sobie sprawę, jak blisko siebie staliśmy i wiedziałem, że nadszedł ten moment. To głupie, że wciąż jeszcze jej nie pocałowałem. Spotykaliśmy się niemal od miesiąca, ale wciąż nie zebrałem się na odwagę. Spojrzałem w jej brązowe oczy i zdecydowałem, że nadeszła ta chwila. Nadszedł czas, by mnie naprawić. 

Jej usta były miękkie. Przyjemne, a ja starałem się ich nie porównywać. Starałem się nie porównywać ani ich, ani tego pocałunku do innych, które przeżyłem. To był krótki pocałunek. Kiedy odsunąłem się i powiedziałem jej dobranoc, zdałem sobie sprawę, że nie chcę więcej. 

Skierowałem się z powrotem do studia i rzuciłem się na łóżko. Z wyłączonymi światłami mogłem sobie niemal wyobrazić jego ciało unoszące się nade mną. Mogłem sobie wyobrazić, jak jego ręce krążą po moich bokach. Czułem jego usta na swoich i na mojej szyi. Czułem go wszędzie, choć nie było go przy mnie. 

Powinienem był zasnąć, marząc o mojej dziewczynie, tak jednak nie było.

Zasnąłem, marząc o chłopaku. 

O chłopaku, którego nie mogłem mieć. 

Pride l.s. [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now