12 - Obietnica

695 69 20
                                    

To była gorączkowa noc, kiedy w końcu zasnąłem. Dryfowałem pomiędzy półświadomością a snem. 

Za każdym razem, gdy się budziłem, Harry siedział na krześle ustawionym obok łóżka. Unosiłem wzrok, ale za każdym razem, gdy to robiłem, on nie spał. Próbowałem mu powiedzieć, żeby się przespał, ale nie pozwalał mi nic powiedzieć. Po prostu sprawdzał mi temperaturę i gładził moje włosy, dopóki znów nie zasnąłem niespokojnym snem. 

Sny pojawiały się za każdym razem, gdy traciłem świadomość. Śniłem o tych dwóch pocałunkach, które przeżyłem z tym zielonookim chłopakiem. Zaczynało się od uroczych wspomnień, które z nim miałem. Pamiętałem trzymanie go za rękę, gdy kolorowa peleryna falowała za nim. Pamiętałem jego słodkie usta na moich, gdy trzymał mnie delikatnie. Pamiętałem, jak popchnął mnie na łóżko i uniósł się nade mną, i jak go pragnąłem. Pragnąłem każdej jego części, ilekroć byliśmy razem. 

Z tymi uroczymi wspomnieniami, o których powinienem zapomnieć, wynurzały się też te, które pochowałem jeszcze głębiej. 

Pamiętałem krzyki, gdy powiedziałem moim rodzicom. Pamiętałem roztrzaskane szkło, gdy mój ojciec rzucił wazą w moją głowę. Nigdy nie był tak agresywny, a ja na szczęście zdążyłem się uchylić. Pamiętałem, jak moja matka mnie przytulała. Błagała mnie, żebym jej powiedział, że to tylko kłamstwo. 

To nie było kłamstwo. Nie mogłem już tego dłużej ukrywać. 

W moich snach wróciłem na terapię. W mojej głowie pojawiały się pomysły, które wpychano mi w gardło, dopóki nie przejęły kontroli nad moją egzystencją, i uwierzyłem w nie. Urocze sny o Harrym stały się cierpkie, gdy wynurzyła się moja przeszłość. Budziłem się zdezorientowany, zły i smutny. Harry zawsze tam był, by upewnić się, że znów zasnę. 

Wolałbym pozostać przy nim przytomny, niż wrócić do tych koszmarów, ale jak zwykle robiłem to, co mówili mi inni ludzie.

- Lou, Lou, obudź się. Boo Bear. 

Otworzyłem oczy. Słońce świeciło jasno, ale to mnie nie powstrzymało. 

- Boo Bear? 

- Chciałem je wypróbować. Pasuje do tego, jak lubisz się przytulać. 

Zdałem sobie sprawę z tego, że rzeczywiście przywierałem do Harry'ego. Długie włosy odrzucił na jeden bok. Wyglądał na zmęczonego, ale starał się to ukryć. Zaśmiał się, przez co moje ciało zadrżało, gdy leżałem na nim. Nasze ciała splotły się ze sobą. Odsunąłem się, gdy na moje policzki wypłynął rumieniec. 

- Przepraszam za to. Zapytaj Zayna, zawsze się tak przytulam przez sen. Czy ty w ogóle spałeś? - zapytałem. Pamiętałem, że ostatniej nocy nie spał zbyt wiele. Chciałbym, żeby było inaczej. 

- Trochę. Twoja gorączka podskoczyła o trzeciej w nocy, położyłem się więc obok ciebie. Zasnąłem na chwilę, gdy poczułeś się lepiej. Zostałem tu na wypadek, gdyby coś się stało - powiedział Harry. Usiłował ukryć ziewnięcie, ale nie wyszło mu to za dobrze. 

Ogarnęło mnie poczucie winy. Nie powinienem był mu pozwolić się mną opiekować. Powinienem zrobić to, co zwykle robiłem, gdy chorowałem. Zdecydowanie czułem się lepiej niż wczoraj, ale nie wyzdrowiałem jeszcze na 100%. Nie było to jednak nic, z czym bym sobie sam nie poradził. 

- Nie powinieneś był się mną zajmować, Harry. Umiem o siebie zadbać - powiedziałem cicho. Zabrzmiało to niemal jak szept. 

- Boo bear, to nic. Byłeś chory. Każdy zasługuje na to, żeby o niego zadbać, gdy jest chory. Czy twoi rodzice nie zajmowali się tobą, gdy chorowałeś? - zapytał Harry. Zadał to pytanie, jak gdyby istniała oczywista odpowiedź, nie było jednak takiej. Nie dla mnie. 

- Tak - skłamałem. - Co za rodzice nie opiekują się swoim chorym dzieckiem? 

Sapnąłem, gdy tylko te słowa opuściły moje usta. Harry posłał mi dziwne spojrzenie, ale chyba mi uwierzył. Zapadła między nami niekomfortowa cisza. Leżeliśmy na łóżku obok siebie, z głowami opartymi o poduszki. Słyszałem jedynie nasze oddechy. 

- Co zrobimy, Lou? - zapytał po chwili Harry, wzdychając. 

- Co masz na myśli? 

Harry obrócił się, by na mnie spojrzeć. 

- Pocałowaliśmy się. To nie był jakiś mały wypadek. Ten pocałunek był gorący i pasjonujący... 

- I wciąż był wypadkiem - powiedziałem z trudem. - Spójrz, lubię cię, Hazza. Naprawdę tak jest, ale nie w ten sposób. Po prostu potrzebuję... czasu. Naprawię to. 

- Co naprawisz? - Harry usiadł prosto i zerknął na mnie. Ciężko było mi odpowiedzieć, gdy tak wwiercał we mnie spojrzenie. 

- Wszystko naprawię. Daj mi jakiś miesiąc - odpowiedziałem. - To niezbyt długo, prawda? Nie będziemy się spotykać przez miesiąc. Przyjdziesz do studia za miesiąc i będziemy mogli być najlepszymi przyjaciółmi. Cóż, zaraz po Zaynie, więc mógłbyś być moim drugim najlepszym przyjacielem. Po prostu potrzebuję czasu. Jeden miesiąc. 

Nie podobał mi się ból w oczach Harry'ego. Jego zwykłe szczęście zniknęło, ukazując wrażliwego chłopaka. Chciałem pocałować jego miękkie usta i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłem. Kiedy zobaczymy się znów za miesiąc, już nie będą nawiedzać mnie te myśli. 

- A więc ten pocałunek był tylko wypadkiem i możemy być tylko przyjaciółmi? - zapytał cichym głosem Harry, by wyjaśnić sytuację. 

Przełknąłem. 

- Um, tak. Jestem hetero i przepraszam, że cię zwodziłem. To był zły ruch z mojej strony. To moja wina, Harry. 

Harry bawił się palcami na swoich kolanach. Nawet na mnie nie spojrzał. Czułem się okropnie, że przeze mnie tak się czuł, ale zazwyczaj tego nie robiłem. 

- Odpycham ludzi, Haz. - Harry uniósł wzrok, by napotkać moje spojrzenie, gdy użyłem tego pseudonimu. - Tak zazwyczaj robię, ale to nie tak. Odpycham cię, ale wrócimy do siebie. 

- Obiecujesz? - zapytał Harry. Wyciągnął w moją stronę mały palec u ręki, jakbyśmy znajdowali się na placu zabaw, ale daleko nam było do tego.

- Obiecuję. 

Pride l.s. [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now