3 - Nie puszczaj

917 86 9
                                    

Minął jeden, krótki moment, zanim zostałem pociągnięty naprzód. Szedłem szybko, a moje ciało niemal kołysało się na boki, gdy chłopak pokryty kolorami ciągnął mnie naprzód. Starałem się nie skupiać na jego dłoni w mojej ani na jego włosach, które unosiły się za nim na delikatnym wietrze. Przepraszałem ludzi, gdy przechodziłem obok nich, zanim nagle Harry przestał iść. 

Nie zauważyłem, że stanął w miejscu, i wpadłem na jego ciało. Zanim zdążyłem go za to przeprosić, tłum zaczął krzyczeć. Zaczęli wiwatować i skandować. Nie rozumiałem ani słowa z tego, co krzyczeli. Wiedziałem tyle, że cały ten hałas i wszystkie otaczające mnie ciała były przytłaczające. Mój oddech znów przyspieszył. Przesunąłem się obok kilku osób, by stanąć obok niego. Jego obecność mnie uspokajała. 

Uniosłem wzrok na Harry'ego w momencie, gdy na mnie spojrzał. Ledwie widziałem kolorowe fajerwerki strzelające nad nami, gdy tłum radośnie wykrzykiwał o byciu sobą. Widziałem jedynie chłopaka, który spoglądał na mnie, a fajerwerki odbijały się w jego oczach. 

Czy oczy zwykle mają tak jasny kolor? 

Nasze ciała znajdowały się tak blisko siebie, że dosłownie nie dzieliła ich żadna przestrzeń. Zauważyłem, jak Harry pochyla się, aż jego usta znalazły się bardzo blisko mojego ucha. Przez jego oddech na mojej szyi, całe moje ciało pokryła gęsia skórka. 

- Tak naprawdę nie musiałeś trzymać mnie za rękę. Po prostu lubię czuć ją w swojej - wyszeptał Harry tym swoim wolnym, głębokim głosem, który przekształcał słowa w sztukę. 

Nawet po tych bezwstydnych, flirciarskich słowach, nie wycofałem mojej dłoni, jak zostałem nauczony. Nie uścisnąłem też uspokajająco jego dłoni. Oderwałem wzrok od tego pięknego chłopaka i zerknąłem na piękno ponad nami. Kolorowe fajerwerki przecinały zwykły krajobraz nieba i wydawały głośne dźwięki, które rozniosły się echem po mieście. Zerknąłem znów w stronę Harry'ego i naprawdę uwielbiałem ten naturalny uśmiech, który często gościł na jego twarzy. 

Fajerwerki w końcu zaczęły się uspokajać, tak samo jak tłum. Wiedziałem, że impreza nawet nie zbliżała się do końca, ale przestało panować takie szaleństwo. Harry i ja kontynuowaliśmy naszą przygodę, a ja znów zostałem wciągnięty w tłum przez chłopaka, którego poznałem wczoraj. Tłum zaczął się przerzedzać, aż dotarliśmy na chodnik, na którym znajdowało się zaledwie kilka osób. 

Harry wypuścił moją dłoń, gdy opuściliśmy tłum, nie odwrotnie, jakbym się tego spodziewał. Przyłapałem się na wpatrywaniu się w tłum i uderzyło mnie to, jak za każdym razem, gdy spoglądałem na większą grupę ludzi. To był jednak pierwszy raz, gdy chciałem pokazać komuś to uczucie. 

Przechyliłem głowę na bok i gestem pokazałem Harry'emu, by za mną podążył. Posłał mi zdziwione spojrzenie, ale nie zadawał pytań. Podszedł za mną do pustej ławki, która stała na chodniku. Z łatwością na nią wskoczyłem. Zaoferowałem Harry'emu moją dłoń i pomogłem mu się wspiąć. Stanęliśmy, wpatrując się w tłum. Dostrzegłem, że Harry wpatruje się we mnie ze zdezorientowaniem. 

- Sonda. 

- Co? - zapytał Harry, zadziwiając się tym słowem. 

- Sonda to tak jakby zdanie sobie sprawy z tego, że każdy ma swoją historię. Mam tak, kiedy patrzę na duży tłum ludzi, taki jak ten - wyjaśniłem. - Każdy tutaj jest inny i ma inną przeszłość. Tak jakby uderza w ciebie, że każdy tutaj ma inne, szalone historie z dzieciństwa, sympatię, kochanka, zwierzątko, dziewczynę czy chłopaka, smutną historię, wesołą historię i ... 

- Historię ujawnienia się - Harry dokończył moją myśl czymś innym, ale poczułem od niego inne wibracje, gdy wpatrywał się we mnie, a nie w tłum. 

- Tak, to też - wymamrotałem. 

- To jednak fajne - Harry znów rozjaśnił nastrój. - To szalone myśleć, jak każdy jest inny, ale to idealnie miejsce do tego, by zobaczyć, jak różni, a jednocześnie podobni,  jesteśmy. 

- Ludzie są w 99,5% tacy sami pod względem genów, ale nie ma dwójki takich samych ludzi. Nawet bliźnięta nie są takie same - skomentowałem od niechcenia. 

- Wow. Seksowny nerd. Super - powiedział z uśmiechem na ustach Harry. Przewróciłem oczami obserwując,  jak zeskakuje z ławki. Zaoferował mi swoją dłoń, tak samo, jak ja zrobiłem to, by pomóc mu wspiąć się na górę. Chwyciłem jego rękę i zeskoczyłem na dół, nie upadając. Żaden z nas nie wycofał dłoni, gdy kontynuowaliśmy naszą wędrówkę po ulicy. Jakaś część mnie chciała go okrzyczeć za to, że trzymał mnie za rękę, ale jakaś inna część mnie chciała mu powiedzieć, by nigdy nie puszczał. Nie podobało mi się to zimno, które poczułem, gdy mnie puszczał. Podobało mi się to, że dzięki temu czułem się chciany i odczuwałem przyjemne ciepło, nawet jeśli ta dłoń należała do chłopaka, który był dla mnie praktycznie obcy. 

- A więc, gdzie teraz, piękny chłopaku? - zapytał Harry. Nasze dłonie poruszały się w przód i w tył, gdy spacerowaliśmy. Gdyby ktoś uniósł wzrok i zobaczył nas razem pomyślałby pewnie, że znaliśmy się od długiego czasu. Po prostu czułem się przy Harrym komfortowo. Nie wiedziałem, o co chodziło. 

- Cóż, muszę iść na zakupy - powiedziałem. - Ale ty możesz już iść. Dziękuję, że pomogłeś mi z tłumem. 

W jakiś sposób byłem gotowy, by wypuścić dłoń Harry'ego i pójść dalej bez niego, ale on wcale nie miał tego w planach. 

- Nie chcę cię jeszcze zostawiać, Louis - odpowiedział Harry. Uniosłem wzrok i zobaczyłem, że rozbawienie zniknęło z jego oczu. 

- Dlaczego nie? - zapytałem. 

- Nie podoba mi się myśl, że miałbyś sam spacerować po nocy. Kręcą się tu dziwni ludzie - usiłował tłumaczyć Harry, ale mu przerwałem. 

- A teraz miasto jest wypełnione ludźmi, którzy żyją dla wolności i miłości, podczas tej całej parady równości - skomentowałem. - To najprawdopodobniej najbezpieczniejszy czas tutaj. 

Harry pokręcił głową. 

- Proszę, pozwól mi pójść z tobą. Bywałem w mieście w noce takie, jak ta. Takiej radości zawsze towarzyszy gniew. Czasem pojawiają się protestujący, a ja nie chcę, żeby coś ci się stało. Idę więc z tobą, koniec tematu. 

- Nie chcesz jeszcze trochę poimprezować? - zapytałem. Harry ubrał się imprezowo, ale zastanawiałem się, czy spędził tu już cały dzień. 

- Już mi wystarczy - odpowiedział Harry i pociągnął mnie do przodu, wciąż trzymając moją dłoń. 

- Dobra, ale po zakupach możesz wracać do domu. Robi się późno. 

Harry i ja przez chwilę szliśmy w milczeniu. Oboje obserwowaliśmy różnych ludzi i naprawdę chciałbym być częścią tej parady. Chciałbym chodzić z uniesioną głową, będąc dumnym z tego, kim jestem, ale nie mogłem. Już nie. Widziałem całujące i uśmiechające się pary. Moje serce urosło, gdy widziałem tak wiele miłości w jednym miejscu. 

Pride l.s. [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now