48 - Hashimoto

544 61 3
                                    

- Hashi-co?

- Hashimoto.

- Brzmi japońsko.

- Bo takie jest.

- Czy to znaczy, że jestem Japończykiem? - zapytał mnie Harry, chichocząc. Przysięgam, że czasem ten chłopak był zbyt niedojrzały jak na swój wiek. Mówił bez sensu przez połowę czasu. Zazwyczaj zaśmiałbym się i uśmiechnął, ale poruszyliśmy poważny temat.

- Harry, bądźmy poważni, kochanie. - Harry w końcu oprzytomniał, gdy słuchał artykułu z Internetu. - Choroba Hashimoto jest również nazywana przewlekłym limfocytowym zapaleniem tarczycy i może prowadzić do niedoczynności tarczycy.

- Poproszę po angielsku, proszę, wytłumacz mi, czym doktor mnie właśnie zdiagnozował - poprosił Harry, przysuwając się do przodu na łóżku, na którym siedzieliśmy. Oparł głowę na dłoniach, gdy obserwował, jak czytam z laptopa leżącego na moich kolanach.

- Przepraszam. A więc, powiedzieli, że masz niedobór żelaza i witaminy D. Możemy to wyleczyć suplementami diety i nic ci nie będzie - powiedziałem Harry'emu. Otrzymałem krótkie skinienie głową, gdy słuchał, co jeszcze mam do powiedzenia. - Prawdziwym problemem jest to Hashimoto. Najwyraźniej to choroba autoimmunologiczna. Z tego, co wiem, twoje ciało wytwarza przeciwciała, które atakują twoją tarczycę.

- Co to tarczyca? - zapytał całkiem logicznie Harry. Od nikogo nie oczekiwano, by wiedział, czym jest tarczyca. Po raz kolejny zerknąłem na diagram na ekranie, zanim pochyliłem się do Harry'ego. Uniosłem palec i delikatnie narysowałem motyla na jego gardle. Zaśmiał się na tę dziwną sytuację.

- Tutaj masz tarczycę. To gruczoł w kształcie motyla z przodu twojego gardła - wyjaśniłem. - Ten gruczoł kontroluje twoją energię. Te przeciwciała go atakują. Taki atak prowadzi do spadku hormonów albo nie produkuje ich wystarczająco, bo już nie funkcjonuje. Tak myślę.

Harry odchylił się, wyglądając na zaskoczonego. Ja także byłem zaskoczony. Rozumiałem niedobór witamin czy żelaza, ale dlaczego jego ciało atakowało tarczycę? Nigdy nie byłem zbyt dobry w naukach ścisłych, ale miałem przeczucie, że nasze przeciwciała nie powinny atakować potrzebnego gruczołu.

- Huh... to dość zabawne, że ma kształt motyla. - Harry gestem pokazał tatuaż na swoim brzuchu, który lekko prześwitywał przez jego koszulkę. - Czy możemy naprawić ten problem?

Smutno pokręciłem głową.

- Będziesz musiał przez całe życie brać leki, by wyregulować ten hormon, i co pół roku chodzić na pobranie krwi, by dostosować dawkę. - Harry skinął głową, ale jego oczy były odległe, gdy rozmyślał. - Występujące objawy to sucha skóra, zmęczenie, nadwrażliwość na zimno, osłabienie mięśni i depresja.

- Więc jeśli wyregulujemy ją lekami, nic mi nie będzie? Nie jestem szalony?

- Nigdy nie byłeś szalony, Hazza. - Zamknąłem laptop i przysunąłem się do niego bliżej. Zarzuciłem nogi na jego i oparłem się o niego. - Miałeś problemy zdrowotne, ale o tym nie wiedziałeś.

Harry skinął głową ze zrozumieniem i delikatnie pocałował mnie w czoło.

- Jesteś niesamowity.

- Po prostu się o ciebie troszczę. Jeszcze nie skończyliśmy. Niedługo masz wizytę u endokrynologa, żeby ci pomógł. Możesz ją zapytać o wszystko, a ona przypisze ci leki - wyjaśniłem. - Powinieneś zadzwonić do swojej mamy i przekazać jej te wieści. Martwi się o ciebie.

- Tęsknie za moją mamą - wspomniał Harry, wpatrując się w przeciwległą ścianę.

- Moglibyśmy ją odwiedzić na Święta - zasugerowałem.. - Mamy plany na Święto Dziękczynienia w restauracji Nialla. Moglibyśmy spędzić Święta z twoją rodziną, albo możesz pojechać sam. Mogę tu zostać.

Harry pokręcił głową, nie zgadzając się z moim stwierdzeniem.

- Rozmawiałem z Liamem i pomyśleliśmy, że może moglibyśmy spędzić Święta razem, jako grupa. W końcu w Święta są twoje urodziny. Wolę spędzić je z tobą niż z kimś innym. W Boże Narodzenie możemy wyruszyć, by się z nią spotkać.

Moje serce zatrzepotało na myśl, że chciał ze mną spędzić Święta. Spędziłem ich wiele z Zaynem, odkąd opuściłem moją rodzinę, ale wspaniale było mieć partnera, z którym można było spędzić ten czas. Cieszyłem się na wieczór z Niallem, Liamem, Zaynem i Harrym. Spędzanie z nimi czasu wydawało się dobre. Łatwe i przyjemne.

- To brzmi świetnie. O Boże, niedługo będziemy musieli się wybrać na świąteczne zakupy - skomentowałem, wzdychając. - Może dam wszystkim obrazy, bo jestem nieudacznikiem.

- Skuszę się na obraz - skomentował Harry z uśmiechem na twarzy.

- Czego chciałbyś obraz?

Harry wzruszył ramionami.

- Czegoś pięknego.

- To mogę zrobić - powiedziałem, unosząc wzrok na mojego pięknego chłopaka. Światło z lampki nocnej rzucało cień na jego twarz. Jego oczy wciąż miały kolor żywej zieleni, gdy uniosłem się i złożyłem miękki pocałunek na jego ustach. - Mam już sporo twoich zdjęć. Nie wiem, czy chcesz swój kolejny obraz.

- Czy ty właśnie pośrednio nazwałeś mnie pięknym? - zapytał Harry, wstrzymując oddech. Moje usta ześlizgnęły się na jego szyję.

- Jesteś najpiękniejszą osobą, jaką kiedykolwiek widziałem - powiedziałem mu. Mój oddech owiał jego skórę, zanim przywarłem wargami do jego szyi. Harry objął rękoma moją talię i przewrócił nas tak, że znalazł się nade mną.

- Uwielbiam cię takiego. Masz tę niewinność w oczach, a ja mogę na ciebie patrzeć. Mogę zobaczyć całego ciebie. Widzę ciebie w całej twojej perfekcji. Nigdy nie widziałem bardziej zapierającego w piersiach widoku - powiedział miękko Harry w ciche powietrze naszego domu. Naszego domu, bo Harry i ja sprawiliśmy, że to miejsce wydawało się domem.

Włosy Harry'ego opadły zza jego ucha. Wyciągnąłem rękę i wsunąłem je z powrotem. Położyłem dłoń na jego miękkim policzku.

- Patrzyłeś kiedyś w lustro? - zapytałem, śmiejąc się cicho. Harry uśmiechnął się, gdy nasze usta znów złączyły się na moment czystej błogości.

Pride l.s. [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now