57 - Midnight Memories

505 55 5
                                    

- Posłuchajcie wszyscy - zwrócił się Harry do całej grupy, gdy siedzieliśmy w salonie. - Jak wiadomo, dzisiaj są urodziny Louisa. 

- Wszystkiego najlepszego! - wykrzyknął Niall. Spłonął rumieńcem od tego wtrącenia, ale to nie powstrzymało go przed śmianiem się razem z Cheyenne. 

- Jak już mówiłem... - kontynuował Harry, posyłając Niallowi piorunujące spojrzenie, na jego ustach nadal jednak gościł uśmiech. - Są urodziny Louisa, a urodziny w Święta są do bani. Będzie dostawał mniej prezentów od nas przez resztę życia i mówię tu o połowie prezentów. Louis i ja zgadzamy się co do tego, co zrobić z tą informacją. Louis, czy chciałbyś przedstawić nasz dzisiejszy plan? 

Nieśmiało wstałem ze swojego miejsca na podłodze i stanąłem przed Harrym. Owinął ramieniem moją talię i ułożył podbródek na moim ramieniu. Moja twarz spłonęła rumieńcem, gdy zacząłem wyjaśniać chłopakom i Cheyenne, co mieliśmy zrobić. 

- Um, oprócz moich urodzin są też oczywiście Święta, a wiele osób nie ma tyle szczęścia i nie może obchodzić takich świetnych Świąt jak my. Zamiast więc dawać mi prezenty, które tracę, wolę wziąć tę połowę i dać je ludziom, którzy nie mają tego, co my - wyjaśniłem nerwowo, ale ramię Harry'ego pomagało mi kontynuować. Kiedy ja i Harry o tym dyskutowaliśmy, wydawało mi się to dobrym pomysłem, i miałem nadzieję, że każdy się z tym zgodzi. 

- Louis, to takie urocze. Podoba mi się ten pomysł - odpowiedziała Cheyenne z szerokim uśmiechem. Posłałem jej wdzięczne spojrzenie za tę reakcję. 

- Wszyscy w to wchodzimy - powiedział Liam, spoglądając na resztę. - Jaki jest plan? 

- Myślałem o tym, żeby najpierw pójść do Walmart albo innego tańszego sklepu - zacząłem wyjaśniać. - Pieniądze, które wydalibyście na mnie, przeznaczycie na jedzenie, zabawki albo inne potrzebne rzeczy, których ludzie mogą pragnąć. Zamiast dawać pieniądze bezdomnym czy biednym, czasem bezpieczniej jest podarować przedmioty, bo to daje pewność, że nie zostaną wydane na narkotyki, alkohol albo inne niepotrzebne rzeczy. Możemy rozdać je w schronisku i życzyć im wesołych Świąt. 

Minęła chwila, zanim ktoś coś powiedział, gdy rozmyślali nad tym planem. 

- Idealnie. Kiedy idziemy? - Zayn przerwał tę ciszę, uśmiechając się prosto do mnie. 

- Kiedy tylko będziecie gotowi. 

🏳️‍🌈🏳️‍🌈

Schronisko, które odwiedziliśmy, mieściło się w kościele. Zgromadzenie niemal co noc otwierało swoje drzwi, aby ludzie z zewnątrz mogli schronić się przed żywiołami. Wiele dotacji od zgromadzenia pomagało bezdomnym ludziom otrzymać to, czego potrzebowali. Nie zawsze mogli pomóc każdemu, ale robili, co mogli. 

Stałem przed kościołem z Zaynem. Harry dźwigał kilka śpiworów. Posłał mi spojrzenie, zanim wszedł do środka, ale widział, że Zayn stoi obok mnie. Wiedział, że jestem w dobrych rękach, podążył więc za resztą. 

- Wiesz, że ten kościół jest inny od tego, do którego chodziłeś, gdy byłeś młodszy? - powiedział Zayn, gdy obaj spoglądaliśmy na duży krzyż nad drzwiami. - Harry czasem tu przychodzi. Liam tu chodzi i wydaje mi się, że Niall też. Jestem muzułmaninem, a nawet ja lubię tych ludzi. Są dobrzy. 

- Nie zaakceptują mnie - wyrzuciłem z siebie. Trzymałem w rękach zgrzewkę puszek i przycisnąłem ją mocniej do swojej piersi. Pamiętałem kościół jako sanktuarium, ale pamiętałem też to, co robili mi w piwnicy. Nauczyli mnie nienawidzić samego siebie i do dzisiejszego dnia wciąż się ich bałem. 

- Lou, spójrz na mnie. - Zerknąłem na Zayna. - Wejdź do środka. Chciałbym, żebyś porozmawiał z pastorem. Harry cię mu przedstawi. Nie pożałujesz. Będę za tobą przez cały ten czas, a Harry będzie obok ciebie. 

Pride l.s. [Tłumaczenie]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon