75 - Zmartwienia

375 45 8
                                    

Harry był spóźniony. Rzadko się spóźniał, a jeśli już, zawsze pisał do mnie szybciej, by mnie uprzedzić. Dzisiaj tak nie było. Czułem się podenerwowany i poprawiłem krawat. To Harry chciał pójść dzisiaj na randkę, taką prawdziwą. Myślałem, że to dobry pomysł, ale teraz nie byłem tego taki pewien. Mieliśmy pojawić się oddzielnie przez różne godziny pracy, ale obiecał mi, że zjawi się pół godziny temu.

- Hej, gdzie Harry?

Uniosłem wzrok i dostrzegłem Nialla. Starał się być w swojej restauracji każdego dnia, by mieć na wszystko oko. Dzisiaj nie było inaczej, gdy siadał na miejscu, gdzie powinien siedzieć Harry.

- Nie mam pojęcia - powiedziałem z lekką frustracją w głosie. - Mieliśmy rezerwację pół godziny temu.

- Cóż, jestem pewien, że się pojawi. - Niall starał się mnie pocieszyć. - To jednak dziwne. Zwykle się nie spóźnia. Odebrał telefon?

Pokręciłem głową.

- A zawsze ma telefon przy sobie. Nie jestem pewien, czy jestem bardziej wkurzony czy zmartwiony.

- Pójdę do mojego biura na zapleczu i sprawdzę informacje o korkach. Może coś go zatrzymało - zapewnił mnie Niall. Zaoferował mi uśmiech, zanim zostawił mnie samego przy stoliku dla dwojga.

Znów sprawdziłem telefon. Nie miałem od niego żadnych połączeń ani wiadomości. Spóźniał się teraz czterdzieści minut. Mój krawat wydawał się bardzo ciasny, a żołądek wykręcał się od mdłości. Coś wydawało się nie w porządku. Część mnie chciała być zła o to, że mnie wystawił, ale nic z tego nie wydawało się w porządku. Harry by tego nie zrobił. Był bardzo ostrożny od czasu tego incydentu. kiedy zostawił mnie samego w motelu. Ciągle się ze sobą kontaktowaliśmy. Pisał do mnie nawet wtedy, gdy miał spóźnić się o kilka sekund.

Gdzie więc był teraz?

Mój telefon zawibrował i miałem nadzieję, że to Harry. Szybko spojrzałem w dół i dostrzegłem, że to wiadomość od Gemmy.

Do: Louis

Od: Gemma

Przepraszam, że nie znalazłam czasu, by was odwiedzić. Dostałam twoją wiadomość. Tak, tak, tak, Lou! Masz moje poparcie, by poprosić mojego brata o rękę. Nie musiałeś pytać, ale bardzo podoba mi się to, że to zrobiłeś. Informuj mnie na bieżąco o twoich planach. Zacznę już wybierać sukienkę. Mam nadzieję, że niedługo się odezwiesz! 

Uśmiechnąłem się na tę wiadomość. Poprosiłem ją o zgodę jako ostatnią, bo wiedziałem, że to ona będzie najbardziej opiekuńcza w stosunku do Harry'ego. Zawsze sprawdzała, co u niego, i zawsze służyła mu pomocą. Jej zgoda sprawiła, że poczułem się lekko, ale wyrwałem się z zamyślenia, gdy dostrzegłem Nialla szybko idącego w stronę mojego stolika. Na twarzy miał wypisaną pilność, przez co czułem się jak na szpilkach.

Niall kucnął obok mojego stolika.

- Mogę przesadzać albo wyciągać pochopne wnioski, ale czytałem informacje o ruchu drogowym. Nie jestem pewien, czy tylko nie zakładam...

- Niall, wyduś to z siebie - błagałem go. Czułem się, jakbym miał zaraz zwymiotować.

- Na FL-408 wydarzył się naprawdę poważny wypadek - wyrzucił z siebie pospiesznie Niall. - Nie jestem pewien, czy to była autostrada, którą jechał Harry, ale samochód w raporcie...

- Co z nim?

Mój głos brzmiał słabo. W kieszeni miałem pierścionek, nawet jeśli nie zamierzałem się dziś oświadczać, ale nagle stał się bardzo ciężki. Nosiłem go na szczęście, ale zacząłem czuć, że szczęście mi się skończyło.

- Samochód z opisu jest taki sam, jak ten, którym jeździ Harry.

Wyleciałem przez drzwi, zanim Niall zdążył mnie zatrzymać.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈

Zayn, Liam i ja podjechaliśmy pod trzeci szpital. Zayn przyjechał, gdy tylko zadzwoniłem do niego z płaczem. Nie zadawał zbyt wielu pytań. Liam siedział cicho w przednim siedzeniem, kierując Zayna do najbliższego szpitala. Zaczęliśmy od tego najbliżej wypadku, ale powiedzieli nam, że nie mają nikogo o takim nazwisku. W drugim szpitalu powiedziano nam to samo, a ja czułem się jak idiota, gdy nie mogłem sobie przypomnieć, do którego szpitala chodził Harry a pobieranie krwi i wizyty u doktora w związku ze swoją tarczycą. Miałem dziury w pamięci, gdy mogłem myśleć jedynie o uśmiechniętej twarzy Harry'ego i tym, że mógł zostać zraniony.

Ruszyłem przed Zaynem i Liamem do wejścia do szpitala. Słyszałem, jak krzyczą za mną, ale nie obchodziło mnie to. Musiałem dotrzeć do Harry'ego. 

Dysząc ciężko, dotarłem do recepcji.

- Harry Styles - powiedziałem szybko pielęgniarce. - Był wypadek samochodowy. Nie mogę go znaleźć...

- Pan Louis? - powiedziała pielęgniarka z pytającym wyrazem twarzy.

Jej odpowiedź mnie zaskoczyła.

- Tak, dlaczego?

- Pytał o pana. Właśnie próbowaliśmy pana odnaleźć - powiedziała pospiesznie pielęgniarka. Wyszła zza biurka i podążyła izbą przyjęć, mijając rzędy zajętych łóżek. Podążyłem za nią. Liam i Zayn weszli do środka i także zaczęli za mną iść.

- Czy nic mu nie jest? - zapytałem gorączkowo. Wiedziałem chociaż, że ma się na tyle dobrze, by o mnie pytać.

- Zabiorę pana do niego.

Nie odpowiedziała na moje pytania. Mógł uderzyć się w głowę i mnie nie pamiętać. Mógł właśnie być po operacji. Mógł stracić ramię albo nogę, albo obie ręce, albo obie nogi. Moje myśli pędziły i nie mogłem ich powstrzymać.

Pielęgniarka w końcu dotarła do zasłony owiniętej wokół jednego z łóżek pacjenta. Odsunęła je i po raz pierwszy od wielu godzin poczułem spokój na sam dźwięk jego głosu.

- To ty, Lou. 

Pride l.s. [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz