74 - Zgoda

376 42 8
                                    

Poczekałem z telefonem do kwietnia. Wycieczkę do Disneya zaplanowałem na maj i ciężko było mi to utrzymywać w sekrecie. Zdecydowałem się zrobić to jednego dnia, żeby za bardzo nie panikować. Niall poszedł na pierwszy ogień, bo z łatwością można go było znaleźć w restauracji. Napisałem do niego, żeby odkluczył drzwi, i już po kilku sekundach blondyn otworzył.

- Hej, Lou. - Niall uśmiechnął się do mnie. - Jesteśmy z Cheyenne w kuchni i wypróbowujemy nowe dania. Masz ochotę na lunch?

- Chętnie - odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem. Bardzo się starałem nie okazywać niepewności, a Niall nawet nie zauważył, jak bardzo trzęsą mi się ręce.

- Gdzie Harry? - zapytał Niall, gdy przemierzaliśmy słabo oświetloną restaurację. Niall nie otwierał popołudniami w weekendy, przez co ogromna restauracja była teraz pusta. Moje obrazy wciąż wisiały na ścianach. Zayn i ja odnotowaliśmy wzrost zainteresowania naszym biznesem, odkąd ludzie wypytywali Nialla, skąd kupił obrazy. Już dostałem ogromne zamówienie dla innej restauracji w mieście, którą remontowano.

- Pracuje dziś na ślubie - powiedziałem Niallowi. Słowo ślub stanęło mi w gardle. Zamyślałem się ostatnio, wyobrażając sobie, jak wyglądałby nasz. Może mógłby się odbyć na plaży albo w kaplicy. Nie wiedziałem, ale sam pomysł budził do życia motyle w moim brzuchu.

Weszliśmy do kuchni i tak naprawdę po raz pierwszy znalazłem się na zapleczu. Wszystkie urządzenia wykonano ze stali nierdzewnej. Podłogę pokrywały czyste, białe płytki, rozciągające się przez ogromną kuchnię. Nie potrafiłem przestać się nadziwić, jak Niall to wszystko ze sobą połączył.

- Hej, Louis! - powiedziała z ekscytacją Cheyenne, kiedy mnie zobaczyła. Odłożyła duży nóż, który trzymała, i podeszła do mnie, by uściskać mnie krótko. Miała na sobie swój strój szefa kuchni i wyglądała profesjonalnie w porównaniu z Niallem w jego starej koszulce.

Wszyscy skierowaliśmy się do jednego ze stolików, do którego przystawiono trzy stołki. Cheyenne zaoferowała mi nowe danie do spróbowania, podsuwając inne Niallowi. Dalej kroiła marchewkę, by dodać ją do zupy, którą przygotowywała na wieczorny szczyt, podczas gdy Niall i ja próbowaliśmy nowe dania, które mogli dodać do menu. Moje kolano nadal poskakiwało, nawet przy luźnej rozmowie.

 - Mówię tylko, że powinniśmy zmienić ozdoby na goździki - zasugerowała Cheyenne. Wydawało się, że wrzuca do zupy przypadkowe przyprawy, ale wiedziałem, że wie dokładnie, co robi.

- Róże są...

- Jest już po Walentynkach, kochanie - odpowiedziała ze śmiechem Cheyenne. Zwróciłem uwagę na zdrobnienie, które wypowiedziała do Nialla, i poczułem przyjemne ciepło. Przypomniało mi to pierwszy raz, gdy Harry powiedział do mnie Boo Bear.

- Dobra... - Niall w końcu ustąpił swojej dziewczynie (która wygrała tę kłótnię w sekundzie, w której się zaczęła), a Niall odwrócił się do mnie nagle z ciekawością w oczach. - Jesteś nadzwyczaj cicho, choć to ty zjawiłeś się tu nagle, jakbyś miał coś do powiedzenia.

Moja noga wciąż podskakiwała, a Niall zerknął na nią. Przestałem i wypuściłem drżący oddech. Denerwowałem się bardziej, niż powinienem. Po prostu się martwiłem. Co, jeśli to zbyt szybko?

- Kocham Harry'ego - zacząłem prosto. Łatwiej było zacząć od czegoś, czego nie bałem się powiedzieć.

- Wiemy - skomentowała miękko Cheyenne. Zmniejszyła gaz pod garnkiem, by powoli gotować zupę, skupiając na mnie całą swoją uwagę. Cheyenne dostrzegała drobiazgi i pewnie zauważyła, że nie bez powodu się tu pojawiłem.

Pride l.s. [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now