46 - Krew

526 61 0
                                    

⚠️ WSPOMNIENIE OKALECZENIA ⚠️

- Jest sporo krwi. Nie wiem...

- Jak dużo? Co zrobiłeś? Co zrobiłeś, kochanie? - Wstałem tak szybko, że mój stołek upadł na podłogę. Nie przejmowałem się nawet założeniem butów, gdy zacząłem biec do drzwi.

- Nie tak wiele, ale potrzebuję cię, Lou. Przepraszam.

- Nie przepraszaj - odpowiedziałem szybko i uspokajająco. Ogarnął mnie strach, gdy przebiegałem obok Zayna, krzycząc do niego: - Harry potrzebuje mojej pomocy! Zadzwonię później!

Zayn tylko skinął głową, widziałem jednak zmartwienie na jego twarzy. Po mojej ostatniej rozmowie z Zaynem bałem się tego, co tam zastanę. Harry mógł leżeć w wannie i wykrwawiać się na śmierć. Nie lubiłem wyobrażać go sobie w ten sposób, ale nie potrafiłem wyrzucić z głowy obrazu, jak jego blade ciało drży ze strachu, podczas gdy wokół niego tworzy się kałuża szkarłatu.

- Nie chciałem odciągać cię od pracy...

- Haz, krwawisz i coś wyraźnie jest nie w porządku. Idę. Jesteś w domu?

- Tak, jestem w domu. Po prostu tak bardzo się boję.

- Wszystko w porządku.

Wciąż zapewniłem go, na tyle na ile mogłem, gdy brakowało mi oddechu. Moje bose stopy odbijały się od chodnika i piekły, ale nie obchodziło mnie to. Liczył się tylko Harry. Teraz mnie potrzebował, a ja powiedziałem mu, że zawsze przy nim będę. Nie było mnie, kiedy potrzebował mnie wcześniej, gdy miał takie myśli, ale miałem zamiar być przy nim teraz. Zawsze przy nim będę. Miałem nadzieję, że o tym wiedział.

- Wchodzę teraz po schodach. Muszę dzwonić na pogotowie? - zapytałem pospiesznie, sprintem biegnąc po schodach w budynku. Nie chciałem tam dotrzeć i nie być w stanie niczego zrobić. Nie wiedziałem, jak poważnie było.

- Nie, nie, to nie będzie koniecznie. Ja... po prostu się boję, Lou.

Wpadłem do mieszkania z prędkością światła. Po raz pierwszy cieszyłem się, że Harry nie zamyka drzwi. Potknąłem się, upuszczając telefon, i zawołałem go.

- Harry? Kochanie, gdzie jesteś?

Skierowałem się do łazienki, zanim zdążył odpowiedzieć. Wyglądał tak drobnie, gdy siedział na podłodze. Wyglądał też na załamanego. Jego długie, brązowe włosy sterczały we wszystkich kierunkach, jak gdyby ciągnął je z niepokojem. Opadały mu na twarz. Jego długie nogi były rozchylone, opadłem więc i usiadłem między nimi. Czasami cieszyłem się z naszej różnicy wzrostu.

- Harry? Spójrz na mnie. Proszę.

Spojrzałem w dół i dostrzegłem, że Harry trzymał swój nadgarstek drugą dłonią. Widziałem szkarłat przesiąkający przez jego palce. Sięgnąłem i złapałem biały ręcznik wiszący na wieszaku i ściągnąłem go. Delikatnie odciągnąłem dłoń Harry'ego od jego nadgarstka. Nie wiedziałem, ile miał nacięć, bo krew pokrywała większość obszaru, w którym on...

- Kochanie...

- Przepraszam - odpowiedział mi zachrypniętym głosem. Harry w końcu uniósł głowę, by na mnie spojrzeć, gdy owijałem jego pokryte krwią nadgarstki w ręcznik i nacisnąłem. W jego przekrwionych oczach dostrzegałem smutek, którego wcześniej u niego nie widziałem. Przepełniał go. Widziałem go w sposobie, w jaki powoli zwieszał głowę i kulił się w sobie. Jego policzki pokrywały łzy.

- J-ja po prostu nic nie czułem. W-widziałem to w filmie czy gdzieś i na moment pomogło. Mój umysł się oczyścił. Nie wiem jak... ale było tyle krwi i nie mogłem jej zatamować. Nie mogłem jej zatamować. Nie mogłem...

- Ćśśś - szepnąłem, przyciągając go bliżej. Oparłem się plecami o szafkę pod zlewem. Przytuliłem Harry'ego do siebie, a on zwinął się, opierając się o mnie. - Mam cię, Harry. Wszystko będzie dobrze. Nie puszczę cię.

Harry nie powiedział już nic więcej. Wyczyściłem jego nadgarstki najlepiej, jak potrafiłem z moją wiedzą na temat pierwszej pomocy. Oczyściłem jego rany i znalazłem trzy nacięcia na jego nadgarstku. Czułem pustkę w całym ciele, gdy wyrzucałem ostrze, które znalazłem na podłodze. Musiało być bardzo źle, skoro uciekł się do czegoś takiego. Chciałbym być wtedy przy nim. Może mógłbym to powstrzymać. Owinąłem jego nadgarstek w gazę, którą znalazłem. Upewniłem się, że ścisnąłem na tyle mocno, by zatrzymać krwawienie, ale niezbyt ciasno. Nie chciałem, zeby bolało.

Z moją pomocą udało mu się położyć do łóżka. Jego ciało było ciężkie z wykończenia, gdy nakrywałem go kocem. Złapał mnie za rękę, zanim zdążyłem odejść, choć wcale nie miałem zamiaru tego zrobić. Nie chciałem go wypuścić. Bez słów wiedziałem, czego potrzebował. Wślizgnąłem się do łóżka obok niego i nakryłem kocem nas obu. Oparłem się lekko o poduszki, a Harry ułożył głowę na mojej piersi. Zranionym ramieniem objął moje ciało. Kiedy w końcu wydawało mi się, że zasnął, przyciągnąłem jego nadgarstek do ust i delikatnie pocałowałem jego rany.

- Powinienem być przy tobie - szepnąłem do niego, choć wiedziałem, że śpi. - Naprawię to, Harry. Naprawimy to.

Chwyciłem telefon Harry'ego leżący na stoliku nocnym. Pozwolił mi dodać swój odcisk palca, odblokowałem więc jego telefon bez problemu. Przejrzałem jego kontakty. Moje serce zatrzepotało na niebieskie serce tuż obok mojego imienia. Pochodziło od koloru moich oczu. Przy jego imieniu w moim telefonie umieściłem zielone serce.

W końcu odnalazłem kontakt, którego szukałem. Z zawahaniem kliknąłem, by wykonać połączenie.

- Harry? - Telefon odebrała kobieta.

- Tak właściwie to Louis.

- Louis! Miło cię w końcu poznać. Czekałam, aż w końcu nas sobie przedstawi. Wysłał mi wasze zdjęcie z Parady Równości i w końcu przedstawił cię jako swojego chłopaka! Lepiej bądź dobry dla mojego chłopca. Zasługuje na to, co najlepsze - odpowiedziała mama Harry'ego.

- Tak, oczywiście, pani Styles.

- Możesz mówić do mnie Anne.

- Tak. W porządku, um, Anne, właściwie to chciałem porozmawiać o tym, że pani syn zasługuje na najlepsze - powiedziałem do telefonu. Nerwowo bawiłem się palcami Harry'ego. To nawyk, który nabyliśmy, gdy leżeliśmy w łóżku. Jego dłonie były wspaniale, z tymi tatuażami i pierścionkami.

- Czy wszystko w porządku, Louis?

- Nie, proszę pani. Nie jest. Chciałem porozmawiać o zdrowiu psychicznym pani syna.

Pride l.s. [Tłumaczenie]Where stories live. Discover now