Rozdział LXIV

37 3 0
                                    


Był środek nocy, każdy domownik już dawno spał. Tylko JiU się przebudziła. Czuła jak jej dziewczyna się delikatnie rzuca po łóżku i mamrocze. Najpierw były to zwykłe pomruki, a później usłyszała kilkukrotnie swoje imię. Nie za bardzo wiedziała co zrobić. Postanowiła ją przytulić, by nie zrobiła sobie przypadkiem żadnej krzywdy, a tym samym chciałaby poczuła jej obecność. Powtarzała jej do ucha "jestem tutaj, jestem" w nadziei, że podświadomość srebrnowłosej przepuści te słowa. W pewnym momencie Yoohyeon, gdy tylko powiedziała głośniej imię czarnowłosej, raptownie się obudziła i instynktownie wtuliła w otaczające ją ramiona.

-To tylko zły sen Hyeonie, zły sen... - powiedziała natychmiastowo.

-Minji... - westchnęła dość bliska płaczu będąc w delikatnej panice.

-No już, wszystko jest dobrze, jestem tutaj, nic się nie dzieje. - próbowała ją uspokoić dodatkowo zostawiając całusa na jej skroni.

Po kilku minutach wyższa z nich wyrównała oddech, spowolniła akcję szalenie bijącego serca. Dość niechętnie, ale opowiedziała szatynce co jej się śniło. Wspomnienia postanowiły spłatać figla i wróciły do tego, gdy widziała z odjeżdżającego pociągu jak dwójka mężczyzn przepycha się z liderką na peronie. Nie wchodziła w szczegóły, ale dało się wyczuć, że ten koszmar nie skończył się tylko na tym i nie miał szczęśliwego zakończenia.

-Mogłam wtedy wysiąść na pierwszej stacji, albo zatrzymać pociąg... - powiedziała po chwili ciszy.

-Wtedy wszystko mogłoby być inaczej, nie wpadłabyś pod auto... - dodała.

-To nie twoja wina Hyeonie. Przynajmniej ty byłaś bezpieczna. Nie wracajmy już do tego.

Młodsza z nich cały czas odczuwała zdenerwowanie. Sytuację, które przed momentem widziała były skutkami poważnej rozmowy z rodzicami JiU. Dziewczyna przypomniała sobie wszystko to, co czuła w tamtym czasie.

-Hyeonie... spróbuj zasnąć... - powiedziała cichym głosem, gładząc ją po czubku głowy.

-Spróbuję, ale... - westchnęła, kładąc jej swoją głowę na ramie.

-... ale? - dopytała.

Yoohyeon nie wiedziała, jak ma się uspokoić. Nie chciała zasypiać, bo w jej przekonaniu koszmar, który miała się powtórzy i ponownie będzie musiała widzieć to, co podsuwa jej umysł.

-Jak mam ci pomóc? - spytała starsza.

-Może zaśpiewam ci kołysankę? - zażartowała, chcąc rozluźnić dziewczynę.

-To nie zadziała... - westchnęła, spoglądając jej w oczy.

-Zobaczymy...

Szatynka szybko przywołała pierwszą lepszą piosenkę, którą znała, żeby chwilę później cicho, prawie szeptem, wprost do ucha młodszej ją zaśpiewać. Nie chciała być głośno, żeby nie zbudzić rodziców. Jej chrapliwy, zaspany głos idealnie w tym momencie pasował do śpiewania tego typu piosenek. Mimo uporu srebrnowłosej, która nie sądziła, że jej to w jakikolwiek sposób pomoże, można było zauważyć, że się uspokaja. Trwały tak w uścisku przez dość spory kawałek czasu, aż JiU poczuła, że szarowłosa ponownie zasypia, tym razem w jej ramionach, z głową spoczywającą na klatce piersiowej. Uśmiechnęła się, szeptając: "teraz śnij lepiej", złożyła dłuższy pocałunek na jej czole i odczekała jakieś 10 minut by być pewną, że znów nie ma koszmarów, po czym sama odpłynęła w krainę marzeń sennych.

W sobotni poranek - tuż po śniadaniu - obie postanowiły zabrać Cherry na długi spacer, do psiego parku, który znajdował się nieopodal domu Minji. Ubrały się cieplej, bo tego dnia na niebie górowały chmury, od czasu do czasu poruszane mocnym wiatrem. Wzięły psa na smycz, a następnie pod pretekstem wspólnego trzymania jej końca mogły pierwszy raz od dawna iść w miejscu publicznym trzymając się za ręce. Nie były do tego przyzwyczajone, ale tamtego dnia było im obojętne, czy ktoś zwróci uwagę.

Stan: JiYooWhere stories live. Discover now