Rozdział LXXIII

25 2 0
                                    


Przez noc emocje opadły na tyle, że przy wspólnym śniadaniu cała siódemka była w stanie normalnie rozmawiać. Najpierw tłumaczenia Bory oraz Siyeon, a następnie pozostałej czwórki sprawiły, że najmłodsza postanowiła odpuścić. Cała trójka jeszcze przed zejściem na dół - namówiona przez resztę - przeprosiła się, tym samym obiecując poprawę zachowania. Tyczyło się to obu stron.

Podczas posiłku menagerka zwróciła uwagę na to, że jej podopieczne siedziały do późna. Oprócz tego, że słyszała muzykę, to widziała na ich twarzach zmęczenie, ewentualnie niewyspanie.

-Macie już plany na dzisiejszy dzień? - zapytała kobieta, biorąc do ręki filiżankę kawy.

-Tak. - odpowiedziała najbliżej siedząca niej białowłosa.

-Tylko wróćcie wcześniej, żebyście były przytomne rano. Jutro już wracamy do Seulu, moje drogie. - powiedziała, spoglądając po wszystkich.

Po śniadaniu nikt nie został w hotelu – nawet Pani Park z jedną z pracownic wybrały się do centrum handlowego. Cała siódemka wyszła razem, żeby wspólnie dotrzeć do najbliższej stacji metra. Tam podzieliły się na trzy grupy, jadące trzema innymi liniami. Rozstały się chwilę po 12:00. W jednej z kolejek jechała SuA, Siyeon oraz Gahyeon, które jechały do miejsca, które wybrała najmłodsza, drugą Dong i Dami, które jechały do jednego z muzeów, natomiast trzecia z grup jechała na drugi koniec stolicy, co zarządziła Minji. Szarowłosa nie wiedziała, co jej ukochana przygotowała. Jechały wtulone w siebie, spoglądając na tablicę ze stacjami, która znajdowała się przed nimi – nie chciały przegapić momentu, gdy miały wysiadać. Francuskie informacje, które puszczane były przez głośniki niekoniecznie były dla nich do zrozumienia.

-Wyglądasz na zmartwioną. - mruknęła starsza, spoglądając na swoją nieobecną dziewczynę.

-Hm? Nie... znaczy... myślę po prostu o wczoraj.

-Nie masz się przecież co zadręczać. Pogodziłyśmy się. - oznajmiła, wstając.

Kontynuowały rozmowę dopiero, kiedy znalazły się na powierzchni, gdzie było ciszej niż w podziemnym tunelu pełnym ludzi.

-Wiem, ale...

-Hyeonie. - przerwała jej szatynka.

-Słucham?

-Cieszmy się dniem... wiesz. Zabrałam cię na randkę, więc zajmijmy się sobą. - powiedziała, chwytając ją za dłoń.

Na twarzy szarowłosej pojawił się uśmiech. W dalszym ciągu nie wiedziała, gdzie liderka ją zabiera. Cieszyła się na myśl o wspólnie spędzonym dniu, z dala od reszty. Zaskoczyło ją, kiedy z miejskiego zabudowania weszły do gęstego lasu. Szły długą pustą ulicą w milczeniu, wsłuchując się w świergotanie ptaków.

-Randka w lesie? - spytała po długiej ciszy młodsza.

-Bądź cierpliwa. - uśmiechnęła się.

-Aha, czyli coś więcej? Jestem ciekawa.

-Może nie jest to stos kości, ale wydaje mi się, że ci się spodoba, Hyeonie. - powiedziała, wtulając się w jej ramie.

Już po kilku minutach z pomiędzy drzew można było zauważyć pierwsze zabudowania oraz grupki zwiedzających. JiU jedynie uśmiechała się, widząc piękne budynki oraz skupiska kwiatów, które dopełniały piękno całego miejsca.

-Hyeonie, witam w Lasku Bulońskim... ma to ponad 800 ha ziemi, ale nie martw się nie będziemy tyle chodzić. - rzuciła.

-Oh... jestem ciekawa, co zaplanowałaś. - oznajmiła, spoglądając na swoją ukochaną.

Stan: JiYooWhere stories live. Discover now