Rozdział XXXVIII

22 2 0
                                    


 Szatynka przed odwiedzeniem szarowłosej wraz z Dami odprowadziła zgraję na dworzec. Był poniedziałek, więc cała czwórka miała jechać na stację kolejową, a później wsiąść do odpowiednich pociągów. Przyjechały na miejsce chwilę po 08:00, żeby na pewno żadna z nich się nie spóźniła. Obie dopilnowały, żeby każda wsiadła do odpowiedniego pociągu.

-Dzięki, mamo za dopilnowanie... - zażartowała Siyeon, przytulając liderkę na pożegnanie.

-Tylko grzecznie tam... - zaśmiała się.

Jako ostatnią odprowadzili Gahyeon, której odjazd był opóźniony o dobre 10 minut. Stały w trójkę na peronie, rozmawiając o tym, jakie mają plany na dwa tygodnie wolnego. Wyszło na to, że jedynie JiU nie wiedziała jeszcze, co będzie robiła. Nie chciała wracać do domu, tym bardziej, jeśli miała tam spotkać swojego brata. Nie kupiła jeszcze nowego telefonu, więc nie miała zbytnio kontaktu z rodzicami. Dotarło do niej, że mogą się martwić, ale nie miała ochoty z nimi rozmawiać, opowiadać im. Ostatnio kontakt się im pogorszył przez brak czasu, a także przez złe samopoczucie dziewczyny.

Minęła 09:00, a obie dziewczyny szły już na przystanek autobusowy. Czarnowłosa była dość zamyślona, przez co niekoniecznie słuchała młodszej przyjaciółki. Dopiero, kiedy ta pstryknęła jej palcami przed twarzą, ocknęła się. Spojrzała na poirytowaną Lee, po czym pospiesznie ją przeprosiła, czekając aż powtórzy.

-Pytałam, czy idziemy na jakieś śniadanie czy jedziesz teraz do Yoo? - mruknęła.

-Nie. Najpierw muszę jechać do banku... później do niej. - westchnęła.

-A co, chciałaś teraz jechać? - dodała szybko.

-Z tego, co pamiętam, to o 11:00 ją wypisują, więc chciałam do niej po prostu jechać, żeby ją odebrać... trzeba też jakieś ciuchy ogarnąć. - oznajmiła, sprawdzając w międzyczasie rozkład jazdy.

-Raczej zdążę przed... kupie coś... dam radę...

-Coś cię martwi? - spytała, przerywając jej.

-Byłabym chyba psychopatką, gdybym się niczym nie przejmowała... - skomentowała, siląc się na uśmiech.

Już po chwili obie jechały osobnymi autobusami. Minji zajęło może 10 minut, żeby dotrzeć do banku po jej wyczekiwaną kartę - bez niej czuła się źle. Dami była na tyle miła, że wsparła je finansowo, bo jako jedyna nie straciła wszystkiego, co przy sobie miała. Wszystkie były jej wdzięczne, a najbardziej szatynka, która nie lubiła być komuś coś winna. Postanowiła, że pierwszą rzeczą, jaką zakupi będzie prezent dla niej.

Po odebraniu kawałka plastiku od razu pojechała do galerii, gdzie zakupiła kilka bardziej lub mniej potrzebnych jej rzeczy. Wydała dość dużą kwotę. Spojrzała na swój nowy zegarek i dotarło do niej, że zbyt dużo czasu zmarnowała na zakupach, bo nieuchronnie zbliżała się godzina, o której Yoohyeon miała być wypisywana ze szpitala. Wsiadła do taksówki - bo na autobus zbyt długo by czekała - i już po chwili była na miejscu. Przed budynkiem wpadła na staruszka, który sprzedawał małe bukiety. Kiedy się z nim zderzyła, kwiaty spadły na ziemię. Przeprosiła go, po czym kucnęła, żeby pomóc mu je zebrać. Mężczyzna podziękował - mimo że wina za je upuszczenie stała po stronie nierozgarniętej dziewczyny – po czym wręczył jej jedną wiązankę. Nie chciał za to pieniędzy.

-Miłego dnia! - powiedział na odchodne.

JiU wiedziała, co zrobi z podarkiem. Ruszyła do windy, wprost na oddział, na którym przebywała srebrnowłosa. Przyszła akurat, kiedy z jej sali wychodzili lekarze po porannym obchodzie. Zanim przekroczyła próg dostała smsa od Yubin, że jednak nie zdąży przyjechać na czas. Nie rujnowało to jakoś ich planów.

Stan: JiYooWhere stories live. Discover now