Rozdział XXXIII

34 2 0
                                    


Był wieczór, a dziewczyny znów się wymykały z akademika - tym razem jednak bez czyjejkolwiek wiedzy. Bora poczekała aż jej współlokatorka pójdzie do toalety, przygotować się do spania, żeby wcielić swój plan w życie. Ułożyła poduszki pod kołdrą tak, żeby imitowały ciało, a następnie ostrożnie wyjrzała z pokoju. O tej godzinie nikt zbytnio nie wychodził z kwater, dlatego niezauważona mogła zejść piętro niżej. To samo miła zrobić Siyeon, która miała utrudnione zadanie, ponieważ dzieliła pokój z dwoma osobami. Postanowiła jednak pójść na łatwiznę i po prostu wyjść z pomieszczenia – gdyby, któraś z dziewczyn spytała, gdzie idzie, to powiedziałaby, że do szatynki. Nie było to kłamstwem, ponieważ rzeczywiście do niej szła, ale nie koniecznie do pokoju obok. Jej wymykaniem zainteresowała się jedynie Yubin, której przekazała zaplanowaną wymówkę, żeby chwilę później być już na klatce schodowej.

-Dłużej się nie dało? - spytała dziewczyna, stojąca pod windą.

-Nie narzekaj. Choć, bo się spóźnimy...

Wszystko miały zaplanowane – kurtki wraz z torebkami ukryły w jednym z pomieszczeń administracyjnych, mając nadzieję, że będą wieczorem otwarte. Miały więcej szczęścia niż rozumu – jak uznała kiedyś Handong – bo wszystko szło po ich myśli. Wzięły swoje rzeczy i ruszyły do wyjścia, już w drodze narzucając na siebie grube nakrycia. Taksówka była już zamówiona - czekała na tyłach firmy, żeby nikt niepotrzebny nie widział, że do niej wsiadają.

-Gdzie zawieźć? - odezwał się kierowca.

SuA lekko rozkojarzona podała adres swojego przyjaciela, zapinając pospiesznie pasy. Już czuła wyrzuty sumienia z faktu okłamania w pewnym sensie przyjaciółek i ucieczki. Miały kategoryczny zakaz wychodzenia na imprezy – ze względu na to jak ostatnio się skończyła - a mimo to postanowiły wyjść. Była pewna, że tłumaczenie się, że są to urodziny jej przyjaciela nie wystarczą, żeby przekonać resztę. Z drugiej strony pomysłodawcą ucieczki była Lee, która również tęskniła za imprezami. Podczas drogi nie rozmawiały ze sobą, każda wyglądała przez okno, przy którym siedziała, będąc w głębokiej zadumie.

Po dotarciu na miejsce wysiadły przed domem, poprawiły się, a następnie idąc pod rękę zbliżyły się do drzwi.

-Miniówa to nie przesada? - spytała młodsza.

-Czyżby zazdrość? - zaśmiała się.

-Pff... tylko później nie narzekaj, że jacyś obleśni goście się do ciebie lepią... - powiedziała ukrywając swoje wkurzenie.

-A myślałam, że się nimi zajmiesz... wiesz, ty nosisz spodnie w tym związku... - oznajmiła, dzwoniąc do drzwi.

Siyeon podniosła palec, otwierając przy okazji usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatnim momencie się powstrzymała. W progu pokazał się znajomy im chłopak, który od razu zaprosił je do środka. Nie musiał im mówić, co, gdzie jest i jak mają się zachowywać, bo bywały w tym miejscu tak często, że śmiały się, że mogłyby tam zamieszkać i nikt nie odczułby różnicy.

-Dawno was nie było, ale rozumiem... praca wre. - zażartował chłopak, stojący przy barze, który był bratem gospodarza.

-Dokładnie... daj coś na poprawę humoru. - powiedziała młodsza.

-Już, już... ale się denerwujecie... kobiety. - mruknął odwracając się do barku.

Obie do napicia się pierwszego drinka, stały jak słupy, myśląc o tym, co właściwie robią w tym miejscu. Może ich przyjaciel gromadził ludzi, którzy byli godni zaufania, ale w dalszym ciągu niepokoiły się, że któraś z pozostałych dziewczyn może się dowiedzieć, gdzie są. Nie chciały przesadzić jak za ostatnim razem, a tak czy inaczej ich tempo było szybsze niż zwykle. W pewnym momencie postanowiły nie zajmować miejsca przy barku, dlatego wzięły butelkę whisky i ruszyły na piętro, gdzie tylko niektórzy mogli wchodzić. Na ich szczęście miały ten przywilej, dlatego też oparły się o balustradę spoglądając w dół na tłumy ludzi skaczących po parkiecie i bawiących się.

Stan: JiYooWhere stories live. Discover now