26. Bez niej nie byłoby mnie tutaj [7/8]

Zacznij od początku
                                    

- Gratulacje, Peter. Dla ciebie i brata. - Wymieniają uścisk dłoni, a potem Kot przenosi wzrok na mnie. - Ala, ja...

- Nie dziękuj, bo nic nie zrobiłam - uprzedzam go. - Macie wszyscy dziwną tendencję do przypisywania mi swoich sukcesów, a jedyne co robię, to chodzę za wami w opowiadam różne głupoty, żebyście w siebie uwierzyli. Nic więcej. - Wzruszam ramionami.

- Jak zwykle bagatelizujesz. - Maciej wywraca oczami. - Tobie też chyba ktoś powinien powiedzieć, żebyś bardziej uwierzyła w siebie.

- Staram się jak mogę, Kicia - odpowiadam, a on żegna się z nami, bo już wołają go dziennikarze.

- Czy jest ktoś, komu odmówisz pomocy, jeżeli o nią poprosi? - pyta nagle Peter, obejmując mnie ramieniem.

- Hmmm, chyba nie - odpowiadam po chwili namysłu. - A co?

- Nic, po prostu... To musi być męczące.

- Patrzenie, jak spełniacie wszyscy swoje marzenia? - Uśmiecham się. - Nigdy.

Podchodzi do nas Nejc i Cene, który w końcu chowa telefon do kieszeni.

- Tepes wyczaił fajna pizzerię niedaleko -informuje nas Dezman. - Idziecie?

- Jasne - odpowiada Peter i zerka na mnie, a ja podciągam rękaw, by spojrzeć na zegarek.

- Idźcie, ja muszę lecieć na naradę wojenną ze sztabem - przypominam sobie z żalem. - Janus chce opracować doskonały plan przejęcia władzy nas skocznym światem. Później was znajdę - zapewniam ich.

- Jakby co, to potem będziemy u mnie - uprzedza mnie Cene, a ja całuję Petera na pożegnanie i wsiadam do busa, którym wraz z resztą sztabu mam zamiar dostać się do hotelu.

Sala konferencyjna jest o tej porze zajęta, upychamy się więc w piątkę - ja, Goran, jego asystent, fizjoterapeuta i serwisant - w jednym z hotelowych pokojów, należącym chyba do trenera.

- Dwa srebra i brąz nastrajają optymistycznie przed drużynówką - zauważa na wstępie Janus. - Tak naprawdę zagrozić nam mogą tylko Polacy, no i Norwegia jest zawsze mocna w zawodach drużynowych, mają czterech równych zawodników.

- Musimy się skupić na naszych mocnych puntach - odzywam się. - Najbardziej stabilny jest stolik, stojący na trzech nogach. Tak samo, stabilna drużyna powinna się cechować: doświadczeniem, motywacją i czymś, co osobiście nazywam chwilą.

- Chwilą? - dziwi się ktoś.

- Peter i Jurij mają doświadczenie, nie zaprzeczycie. I nikt mi nie wmówi, że nie mają już zaklepanego miejsca w drużynie. Jurij może nie odnosi spektakularnych sukcesów, ale w każdym konkursie oddaje solidne skoki i zbiera konkretne punkty. No i na pewno nie ugnie się pod presją. - Patrzę na nich uważnie i nie zauważam sprzeciwu. - Cene z kolei jest teraz na fali i to jest jego chwila. Choć ma niewielkie doświadczenie w takich imprezach, jestem pewna, że się nie spali, bo po takim paśmie dobrych wyników nie wierzy w to, że coś mogłoby pójść nie tak. Nie chcę go na razie sprowadzać na ziemię, zrobię to potem, bo w innym przypadku upadek będzie bolesny. teraz jednak jego pewność siebie jest naszym atutem.

- Ta trójka to pewniaki, ale co z czwartym? - pyta trener. - Wynikowo Nejc i Anze są na podobnym poziomie.

- To chyba jasne, że Dezman - stwierdzam. - Trzeci punkt podporu: motywacja - przypominam. - Odkąd Nejc wygrzebał się z dołka, cały czas pnie się w górę, nie należy mu w tym przeszkadzać. Niech to będzie jego nagroda. Zresztą wczoraj był ósmy, nikt nie powie mi, że nie zasłużył.

- No i jest lepiej przygotowany motorycznie od Anze, jeżeli chodzi o dużą skocznię - wtrąca fizjoterapeuta.

- Technikę też ma lepszą w fazie lotu. Na normalnej skoczni Anze wygrywa z nim świetnym wybiciem, ale w locie Dezman spokojnie to odrobi - dodaje asystent trenera, a Goran kiwa głową.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz