Prompts by Sanyani

By Sanyani

70.7K 2.8K 976

Prompty lub mojego autorstwa One-shoty o tematyce różnorakiej. Czytać i krytykować zapraszam. :* ;* :) More

Wstępuś
I love my patient (Larry +18)
W gorączce trzeba pomóc (Ziall A/B/O)
Przeszkadzanie w pracy (Sterek)
I love you my patient 2 (Larry)
Mój przyjaciel to gangster (Ziam)
Mój przyjaciel to gangster 2 (Ziam)
Tajemnice szkodzą (Muke, Cashton, Larry)
Potrzebny dawca (Camren)
Wszystko zepsułem (Stony)
Jak podniecić cały samolot (Larry)
Brak pamięci (Ziall)
Pytanie *proszę przeczytać*
Zdrada boli (Larry)
Tego już za wiele (Harry + Fionn)
Tego już za wiele 2 (Hionn)
A little more love
Hallo
Zepsułem wszystko... ale chcę naprawić (Stony)
Nie kocham go (Larry and Ziam)
List pożegnalny (Zouis)
Potrzebuję czasu (Ziall)
Życie hybrydy jest ciężkie (Ziam i Larry)
Bo do negocjacji trzeba mieć talent (Larry)
Bo do negocjacji trzeba mieć talent (Ziam)
Nowy pracownik (Larry)
Tatusiu (sms)
Czarna Wdowa jak matka (Ziall)
Niespodzianka (Zarry)
Rodziciel ma zawsze rację (Ziam)
Rodziciel ma zawsze rację (Ziam)
Potrzebująca dziecinka(Larry)
Syreny nie są złe (Narry)
Sexting i gwałt(Larry)
Sexting i gwałt 2(Larry)
Sexting i gwałt 3 (Larry)
Bo do związku trzeba trojga (Ziallam)
Ziall
Bo do związku trzeba trojga (Ziallam)
Ziallam będzie poźniej😣
Hybrydy to nie zło (Ziallam)
Nie zostawiaj nas (Zourry)
Jesteś tylko psem (Larry)
Zabij się Zayn (Zouis)
Zouis
UWAGA!!
Our little kitten (Zayn x Louis x Harry x Liam x Niall)
Zamówienia
Świąteczna hybryda (Ziall)
"Ja chcę pieska" (Larry)
Świąteczne wyznanie (Lirry)
Zagubiony elf (Ziallam)
Ziallam
Propozycje
KONKURS 🔥🔥
Weltschmerz
Konkursowy Ziam
Konkursowy Lirry
Ziam poszukuje Niall'a
Is it too late to say sorry? (Larry)
Dotychczasowe zamówienia
I'll tell you a story (Ziam)
We want you (Ziallam)
I hate you, but fuck me (Larry)
Why you're gone? (Muke)
Bardzo bardzo ważne

Święta nie zawsze wychodzą (Larry)

907 42 1
By Sanyani

No to zaczynamy 😄😄

Postaram sie dodać wszystkir zamówienia, ale nie obiecuję ❤

Zamówienie xxsytwhsxx



Dwudziesty czwarty grudnia od zawsze był uważany za najpiękniejszy dzień w roku. Całe rodziny zjeżdżały się, żeby życzyć sobie wszystkiego najlepszego i rozdawać prezenty. Był to dzień, w którym wszystkie kłótnie odkładano na bok i spędzano wspólnie czas ciesząc się atmosferą i dobrymi potrawami. Dzieci biegały i bawiły się nowo otrzymanymi prezentami, a dorośli dyskutowali przy kawie lub niskoprocentowym szampanie.

Jednak ta tradycja z roku na rok zanikała. Ludzie pomimo świątecznej atmosfery nadal darzyli się wrogimi spojrzeniami. Rodzice zamiast przygotowywać się do kolacji wigilijnej pracowali nie mając czasu kupić prezentów dla swoich pociech, o ile je w ogóle mieli. Dorosłe dzieci nie przyjeżdżały do swoich rodziców, będąc zbyt zajętych tym, żeby ich praca była zrobiona.

Louis i Harry jednak nie byli przykładem takich osób. Odkąd się poznali i postanowili dzielić ze sobą resztę życia, utrzymywali wszelkie tradycje czy zwyczaje. Zawsze w wigilię spędzali razem w domowym zaciszu, a na następny dzień jechali do pensjonatu rodziców Styles'a, gdzie spotykały się obie strony związku.

Ten rok był tak samo zaplanowany. Harry miał w głowie ułożony cały czas, który miał spędzić ze swoim chłopakiem. Na początku romantyczna kolacja, wspólna kąpiel, potem jakiś romantyczny film lub od razu przejście do przyjemności. Jednak nie wiedział, że jedna osoba, która od dawna to planowała, chciała zniszczyć ich bajkowe święta.

Zaczęło się od początku dnia. Z samego rana do Louis'a zadzwoniła jego szefowa karząc mu przyjechać wcześniej, niż miał wyznaczone. Szatyn dość długo przepraszam bruneta, aż ten zamknął mu usta pocałunkiem, karząc iść do pracy. Markotny szatyn ubrał buty i całując chłopaka w czoło wyszedł z domu. 

*Louis's PoV*

-Louis mógłbyś zostać dłużej? - usłyszałem głos mojej szefowej, która właśnie weszła do mojego gabinetu. Spojrzałem na brunetkę z szokiem i lekką irytacją.

-Eleonor mam plany, są święta... - odparłem podnosząc się z krzesła. Miałem obiecane, że będę mógł dzisiaj wyjść godzinkę wcześniej, ponieważ Harry, mój chłopak, chciał spędzić moje urodziny wspólnie.

- Przykro mi Louis, ale Sofia usiała się zwolnić, bo jej dziecko nie chciało bez niej być i wpadło w histerię. - wytłumaczyła i nie pozwalając mi się odezwać, rzuciła stos papierów na biurko i wyszła.

- No to kurwa zajebiście. Święta w dupie, a Harry będzie zawiedziony. - mruknąłem do siebie i zabrałem się do pracy.

************21 wieczorem***************

Westchnąłem kończąc robotę i patrząc na zegarek. Dwudziesta pierwsza. Miałem być w domu trzy godziny, a przez rozładowany telefon nie miałem jak poinformować Harry'ego, że się spóźnię. Wyłączyłem długopis, chowając go do specjalnego pudełka, a następnie ukrywając go w specjalnej szufladzie.

Podniosłem się z fotela i zabrałem z oparcia marynarkę, aby następnie ubrać ją na siebie. Spojrzałem ponownie na zegarek na rękę, który dostałem rok temu od Harry'ego, abym już zawsze był na czas. Kiedy zobaczył, która już jest zmarkotniałem. 

- Jeśli on nadal będzie na mnie czekać to kupię mu tego jebanego królika. - mruknąłem do siebie i biorąc do ręki papiery od szefowej ruszyłem do jej gabinetu, gdzie jeszcze świeciło się światło. Kobieta nie miała nikogo, więc nie dziwiłem się, że spędzała tu święta, ale to nie było powód, aby zostawiać w pracy tylu pracowników. Większość z nich miało w domu czekające żony, mężów i dzieci.

Zapukałem dość mocno w drewnianą powłokę, nie za mocno, ale tak, żeby było to słyszalne.

- Proszę. - usłyszałem z wnętrza pomieszczenia i wszedłem do pokoju. Kobieta siedziała pochylona nad jakimiś kartkami coś pisząc zawzięcie.

- Tak Louis? - spytała podnosząc na mnie wzrok. Podszedłem do jej biurka i położyłem na nim papiery, które dała mi wcześniej do zrobienia. - Co to? - spytała marszcząc brwi, a następnie zaczęła przeglądać kartki.

- Papiery, przez które jestem spóźniony na Wigilię i własne urodziny. - warknąłem zirytowany jej zachowaniem. Dzisiejszy dzień miał być idealny, a przez jej widzi mi się traciłem cierpliwość z sekundy na sekundę.

- Ale te papiery nie są mi na teraz potrzebne. - mruknęła odkładając je na bok. - Są dopiero na przyszły miesiąc. - odparła opierając swoją głowę na splecionych dłoniach. Jej słowa sprawiły, że zagotowało się we mnie.

- Dałaś mi jakieś chuj nie ważne papierki do zrobienia?! - warknąłem wkurzony. - Po cholerę?! - krzyknąłem uderzając pięścią o biurko szefowej. Od jakiegoś czasu kobieta działała mi na nerwy na dodatek, za każdym razem, jak miała delegację w sprawie firmy, zabierała mnie zamiast swojej asystentki. Kobieta patrząc na mnie z lekkim uśmiechem, wstała od swojego biurka i podeszła do mnie. Podniosła swoją rękę, aby dotknąć mojej twarzy, ale złapałem jej rękę za nadgarstek. Tak tylko zachichotała.

- Oh... Cóż, jakby to ująć... - zaśmiała się do siebie. - Dobrze powiem prosto z mostu. Chciałam zniszczyć ci twoje święta, a raczej to co zniszczy się przy zniszczeniu ich. - odparła jak gdyby nigdy nic.

- To koniec. - warknąłem wściekle. - Odchodzę i mam w dupie, że mogę przez to nie znaleźć innej pracy. - odparłem wychodząc z pomieszczenia. Wściekły zjechałem windą na dół, do podziemnego parkingu. Tam wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem na drogę, kierując się prosto do domu.

*Harry's PoV*

Siedziałem na kanapie w salonie z lampką wina w ręce. Czekam na mojego chłopaka już trzecią godzinę. Miał zjawić się o dziewiętnastej, a teraz, po trzech godzinach nadal go nie ma.

Westchnąłem głośno i wstałem z kanapy. Odłożyłem na stół trzymany w dłoni kieliszek i ruszyłem do kuchni, aby włożyć do lodówki jedzenie. Kiedy miałem zacząć sprzątać ze stołu, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.

Zaciekawiony wyszedłem z kuchni, aby spotkać się z osobą wchodzącą do mojego domu.  Napotkałem tam mojego chłopaka. Uśmiechnąłem się widząc go, ale kiedy odwrócił się do mnie przodem, mina mi zrzedła.

- Co się stało? - spytałem cicho łapiąc za skrawek spódniczki, którą miałem na sobie.

- Nic. - mruknął, ale ja widziałem, że coś jest na rzeczy. Szatyn po ściągnięciu butów ruszył w stronę schodów. Podszedłem do niego i położyłem dłoń na jego ramieniu zmartwiony lekko jego zachowaniem.

- Louis widzę, że coś jest nie tak. - szepnąłem, ale w odpowiedzi otrzymałem coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Szatyn odwrócił się w moją stronę i popchnął mnie tak, że wylądowałem na podłodze.

- Zajmij się czymś bardziej pożytecznym jak na przykład sprzątanie, bo tylko do tego się nadajesz. - warknął, patrząc na mnie wściekle stojąc u góry schodów. Ja siedziałem  na dole ze łzami w oczach. Byłem chwilę w tej samej pozycji, aż do momentu, gdy dotarło do mnie co się właśnie stało. Wstałem z ziemi i nie patrząc na Louis'a i na to, że jestem tylko i wyłącznie w spódniczce i świątecznym sweterku, wybiegłem na podwórko. Biegłem co sił w nogach ze łzami w oczach, które przeszkadzały mi w patrzeniu na drogę.

Po paru chwilach dobiegłem do parku, w którym poznaliśmy się z Louis'em. Na wspomnienie rozpłakałem się jeszcze bardziej. Usiadłem na jednej z pobliskich ławek i skulony starałem się ogrzać.

*Louis's PoV*

Kiedy brunet wybiegł z domu na początku nic sobie z tego nie zrobiłem. Jest zimno, więc za chwilę wróci. Nigdy między nami nie doszło do takiej sytuacji, ale byłem pewny, że wróci.

Ruszyłem na górę do toalety, ponieważ potrzebowałem odświeżenia. Fakt, że rzuciłem pracę utrudniła coś co planowałem zrobić.

Chciałem się oświadczyć Harry'emu jutro przy wszystkich. Chciałem, żeby tegoroczne święta były idealne, ale przez tą sukę wszystko się zjebało.

Kiedy skończyłem się kapać i byłem już ubrany w świeże ubrania spojrzałem na zegarek. Była już dziesiąta wieczorem, a jego nadal nie ma. Ubrałem pierwszą narzutę jaka wpadła mi w dłonie i biegiem ruszyłem w poszukiwaniu ukochanego.

Po paru minutach poszukiwań poczułem przeszywający mróz. Szybko schowałem dłonie do kieszeni. Kiedy to zrobiłem, coś wpadło mi w dłoń. Zmarszczyłem brwi i wyciągnąłem małe pudełeczko. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie co to jest. Ten mały przedmiot sprawił, że zacząłem ponownie szukać, ale tym razem szybciej i gorliwiej.

Po paru minutach, spędzonych na szukaniu, wreszcie znalazłem mojego ukochanego. Siedział on zmarznięty na ławce, którą pamiętam z czasów naszego poznania.

- Pamiętam, jak cię tutaj poznałem. - odparłem głośno, przez co chłopak wzdrygnął się, ale nie odwrócił w moją stronę. - Przepraszam. - westchnąłem podchodząc do ławki i siadając obok chłopaka. Ten szybko odsunął się ode mnie na drugi koniec ławki. Westchnąłem ponownie patrząc na roztaczające się przede mną widoki.

- Wcale tak nie myślę. - odparłem odwracając głowę w jego stronę. - Jesteś najważniejszą osobą w moim nędznym życiu i jedyną, która potrafi mnie zrozumieć. - mówiłem i powoli schodziłem do parteru. Klęknąłem na jedno kolano kontynuując.

- Od kiedy spotkaliśmy się w tym jeziorze, moje życie przestało polegać tylko i wyłącznie na pracy. Zacząłem żyć pełnią życia, ponieważ miałem ciebie przy sobie. Dzięki tobie jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. - Mówiłem to, co mi ślina na język przyniosła. Planowałem mieć całą wyuczoną wypowiedź, żeby nie strzelić gafy, ale teraz liczyło się to co mi serce podpowiedziało.

- Jeszcze brakuje ci tylko pierścionka, i żebyś klęczał. - parsknął obrażony brunet. W odpowiedzi chrząknąłem rozbawiony, co sprawiło, że chłopak odwrócił się w moją stronę.

- Raczej nie brakuje. - odparłem uśmiechając się do niego. Harry otworzył szeroko oczy i usta ze zdziwienia. - Planowałem zrobić to jutro przy wszystkich, ale nie myślałem, że wcześniej coś spieprzę. - wytłumaczyłem i miałem coś jeszcze dopowiedzieć, ale przeszkodziły mi w tym ramiona bruneta owinięte wokół mnie.

- Spytasz się w końcu czy nie? - spytał patrząc na mnie z rozbawieniem, kiedy już się ode mnie odkleił.

- Wyjdziesz za mnie? - spytałem cicho, a chłopak pokiwał głową i mnie pocałował.

- Najlepsze święta ever. - szepnęliśmy w tym samym momencie, a następnie wybuchliśmy głośnym śmiechem.

- Kocham ciebie żabciu. - mruknąłem rozbawiony, kiedy wracaliśmy już do domu. Brunet uderzył mnie lekko w ramię z rozbawieniem.

- Ja ciebie też paszczurze.

***************************

No to pierwsze z serii Wigilijne prezenty za nami

Continue Reading

You'll Also Like

62.3K 3.4K 117
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
43.8K 2K 53
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
12K 695 46
Vivienne Stonewall, 16 letnia dziewczyna, przenosi się do szkoły swojego brata, Caleb'a, czyli do Akademii Królewskiej. Tam poznaje grupę przyjaciół...
12K 589 19
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...