11

729 71 35
                                    

Sebastian nawet nie starał się udawać, że wie, co się wokół niego dzieje. A nie działo się zastraszająco wiele. Pokój odrobinę falował, ale wystarczyło kilka minut i wzrok powrócił do oryginalnej ostrości. Moran zdawał sobie sprawę, że wczorajszego wieczora zdecydowanie przesadził z alkoholem, a ból głowy tylko dobitnie mu o tym przypominał. Rozejrzał się wokół, rozpoznając pokój gościnny w mieszkaniu Vincenta. Raz czy dwa zdarzyło mu się tam spędzić noc, kiedy Jim przyjeżdżał na kilka dni do Londynu, zanim zamieszkał w internacie. Kuzyn zawsze chętnie go gościł, a i do obecności Morana po kilku spotkaniach się przyzwyczaił. Jima nie było w zasięgu wzroku, jednak na stoliku leżały tabletki przeciwbólowe w komplecie ze szklanką wody. Niby nic wielkiego, ale zawsze coś. Poza tym uroczy wydawał się fakt, że Moriarty jednak martwił się o pozbawionego umiaru w piciu przyjaciela.

Po względnym doprowadzeniu się do porządku, to znaczy upewnieniu się, że ciuchy i włosy są we w miarę przeżywalnym stanie, Sebastian wynurzył się z sypialni, kierując kroki do kuchni. Nie był szczególnie głodny, ale czuł potrzebę napicia się kawy. W pomieszczeniu zastał dwudziestolatka znęcającego się nad tostami, który obrzucił go jedynie rozbawionym spojrzeniem. Moran momentalnie poczuł się jak pod ostrzałem, bo choć chłopak się nie odezwał, szatyn wyczuł w atmosferze coś ciężkiego. Wyciągnął z szafki kubek w kolorze zebry, po czym zaparzył sobie kawę. Usiadł przy stole na przeciwko gospodarza. Nie chcąc zaczynać rozmowy, po prostu zaciągał się aromatem napoju.

- Fajnie cię widzieć, Seb - odezwał się w końcu Vincent, porzucając połówkę tosta na rzecz zielonej herbaty.

- Dawno mnie tu nie było - westchnął - Vinc, jeśli zrobiłem wczoraj bajzel, to przepraszam, ale kompletnie przestałem ogarniać.

- Trudno było nie zauważyć - prychnął z rozbawieniem - Bardziej jestem ciekawy coś ty nagadał w nocy Jimowi. Jak rano go zobaczyłem, to myślałem, że mi go podmienili.

- To znaczy? - Sebastian mocniej zacisnął palce na uchu kubka, marszcząc czoło w zastanowieniu.

- Dziwny był, rozglądał się, jakby go mieli zaraz napaść i mamrotał do siebie. Pół godziny temu poszedł pod prysznic i zastanawiam się, czy to już czas, żeby sprawdzić czy się tam przypadkiem nie utopił.

Vincent podchodził do sprawy dość lekko, ale Moran wiedział to, czego chłopak nie mówił na głos. Naprawdę martwił się o młodszego kuzyna, czego Sebastian w pewnym sensie Jimowi zazdrościł. On sam nie miał nikogo tak bliskiego, do kogo zawsze mógłby przyjść albo prosić o pomoc. Nie miał siły myśleć, czuł się zmęczony i nietrzeźwy umysłowo, a tabletki jeszcze nie zaczęły działać. Koniec końców postanowił jednak coś zjeść. Skończył z tostem przesmarowanym dżemem morelowym, który jakimś cudem Vincent miał w lodówce za każdym razem, gdy nocowali z Jimem w jego mieszkaniu, a Moriarty nawet go nie lubił.

Gdy Jim wszedł do kuchni, zastał chłopaków właśnie w takim układzie, jedzących śniadanie, które on sam postanowił odłożyć, stawiając prysznic na pierwszym miejscu. Ciuchy z imprezy wylądowały w reklamówce w sypialni, podczas gdy brunet postanowił (nie po raz pierwszy zresztą) podprowadzić coś z vincentowej szafy, a potem kuzynowi po prostu oddać. Moriarty miał okropna ochotę na czekoladę. Poprzedniego dnia sporo wypił, ale rano czuł się całkiem w porządku, czego po Moranie nie można się było niestety spodziewać. Zdecydował się na kawę i chleb z kremem czekoladowym, który ku chwale niebios Vincent uwielbiał i zawsze miał w domu.

Sebastian natomiast wejściem Jima poczuł się rozproszony jak nigdy. Najpierw prawie zakrztusił się chlebem, kiedy zobaczył bruneta z rozczochranymi, wilgotnymi jeszcze po prysznicu włosami, ubranego w za dużą o przynajmniej dwa rozmiary koszulkę kuzyna, we wzorki nawiązujące do Harry'ego Pottera. Należałoby dodać, że Jim miał na sobie tylko bieliznę i wspomnianą koszulkę, bo nie znosił zakładać spodni świeżo po kąpieli. Drugą rzeczą, która wytrąciła Morana z równowagi, poza rozbawionym prychnięciem Vincenta, był fakt, że Jim ledwo zaszczycił go spojrzeniem, bardziej przejmując się kanapką, niż cierpiącym przyjacielem. Podczas jedzenia Moriarty jakby specjalnie starał się nie patrzeć w kierunku szatyna, co zarówno jemu, jak i gospodarzowi wydało się podejrzane.

Roommates || TeenlockΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα