32

494 44 44
                                    

Gdy tylko Mycroft zobaczył na wyświetlaczu numer Grega, od razu nabrał złych przeczuć. Nawet jeśli Lestrade chciał dać mu znać na temat decyzji w sprawie przerwy świątecznej, mógł przecież napisać. Jednak kiedy odebrał i usłyszał roztrzęsiony głos licealisty, natychmiast zrobiło mu się zimno, poczuł, jak wszystkie mięśnie się spinają. Greg był w internacie, na pewno był bezpieczny, w takim razie co się stało? Pełen mieszanych uczuć przebrał się szybko, narzucił płaszcz, zabrał portfel, telefon i klucze, po czym wyszedł z domu. Na szczęście nie mieszkał daleko od internatu, a do tego nawet o prawie jedenastej wieczorem można było w Londynie złapać taksówkę. 

Pytanie brzmiało, dlaczego Greg chciał go teraz zobaczyć. Co musiało się stać, że Lestrade pokusił się, aby zadzwonić? Pełen niepokoju szybkim krokiem wchodził po schodach z nadzieją, że może chociaż pani Hudson będzie w stanie wyjaśnić mu sytuację i przekazać jakieś dobre informacje. Na razie chciał odsunąć od siebie emocje związane z Gregorym. Nie było to wcale aż tak proste, jak dotychczas odnośnie każdego człowieka poza Sherlockiem. Mycroft, choć nie chciał tego przyznawać na głos, zwyczajnie się martwił. Uczucia zaburzały jego chłodną kalkulację na tyle, że stawało się to irytujące. Jednak myśl, że Greg sam w sobie jest irytujący zniknęła w momencie, w którym Holmes zobaczył licealistę na kanapie w pokoju wychowawców. Lestrade siedział z podkulonymi nogami, ściskając w dłoniach kubek z herbatą. Telefon leżał porzucony na stole.

- Dobry wieczór, pani Hudson - przywitał się, zdejmując płaszcz - Witaj, Gregory. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - spojrzał na wychowawczynię pytająco, na co pokręciła głową w zaprzeczeniu.

- Jeśli mam być szczera, sama miałam do ciebie dzwonić. Greg mnie uprzedził - uśmiechnęła się delikatnie, po czym podniosła się z fotela - Pozwolisz na chwilę?

Mycroft kiwnął głową, przestępując próg, aby znaleźć się z powrotem na korytarzu. Pani Hudson delikatnie poklepała Grega po kolanie, uśmiechając się pokrzepiająco, po czym podążyła śladem Holmesa, zamykając drzwi kwatery wychowawców. Korytarz był cichy, niosły się jedynie przytłumione echa co głośniejszych wybuchów śmiechu. Wychowawczyni bez słowa ruszyła w stronę klatki schodowej, a Holmes bez pytania poszedł za nią. Po chwili znaleźli się piętro niżej, pani Hudson wyciągnęła z kieszeni koszuli kluczyk do klubu, wprowadzając Holmesa do środka. Mycroft nie bardzo wiedział, co się dzieje, jednak podszedł do stołu bilardowego, oparł się o niego biodrami i obserwował uważnie kobietę, zamykającą za sobą drzwi.

- Więc, czemu chciała pani do mnie dzwonić? Bo chyba nie z powodu Lestrade'a - uniósł brwi w oczekiwaniu, aż wychowawczynie zbierze się w sobie na tyle, aby odpowiedzieć.

- Nie, oczywiście, że nie. Jakby nie patrzeć, łączą was tylko sesje, prawda? - Mycroft udawał, że wcale nie widział cienia uśmiechu na jej ustach, pozostawiając tę kwestię bez komentarza - O tym możemy porozmawiać kiedy indziej. Nie wiem, co mu się stało, ale przyszedł do kwatery cały roztrzęsiony. Powiedział, że przyjedziesz, nie pytałam o nic więcej.

- Widzę, że coś jest nie tak, spróbuję z nim porozmawiać i dowiedzieć się czegoś. Ale moje pytanie brzmi, czemu pani chciała mnie wzywać?

- Chodzi o twojego brata - westchnęła głęboko, nie przerywając kontaktu wzrokowego - Wiem, na co stać Sherlocka, zwłaszcza po tym, jak znalazłam w ich pokoju papierosy schowane w dziurze w ścianie pod parapetem. Ale teraz... Jim i John wrócili do internatu spóźnieni o ponad godzinę, a Sherlock nie wrócił w ogóle.

- Jak to nie wrócił? - głos nawet mu nie zadrżał, jednak Mycroft czuł, że cały się spiął.

- Chłopcy mówili, że rozdzielili się na festiwalu. Jim i Sebastian poszli w inną stronę, Seb wrócił wcześniej, bo się pokłócili. To usłyszałam od Jima. Szukali Sherlocka, ale nie można się nawet do niego dodzwonić, więc postanowili wrócić sami.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now