15

744 71 89
                                    

Watson miał złe przeczucia. Wysiadł z taksówki na ulicy wskazanej przez Sherlocka w wiadomości, zapłacił kierowcy, po czym ciężko przełknął ślinę na widok budynku, przed którym się znalazł. Dwupiętrowy, szary klocek, okryty pomarańczowym dachem. Z boku znajdowały się schody, prawdopodobnie służące niegdyś do ucieczki na wypadek pożaru, teraz nawet z daleka było widać, że są niemiłosiernie przerdzewiałe. Od ulicy dom oddzielał mur, przed którym stały dwa duże pojemniki na śmieci tak pełne, że worki zaścielały także chodnik wokół nich. John słyszał opowieści o tym miejscu od znajomych wiele razy, tym bardziej po plecach przechodziły mu ciarki. Co do jasnej ciasnej Sherlock robił w środku tygodnia w melinie narkomanów? Czyżby wraz z Jimem rzeczywiście odwiedzali to miejsce co jakiś czas?

Gdy oderwał wzrok od szarych ścian, dreszcz przeszedł mu po plecach na widok karetki i dwóch radiowozów na podwórku po lewej stronie budynku. Dopiero wtedy zauważył czerwono niebieskie światła i zaczął zastanawiać się, jakim cudem od razu nie rzuciły mu się w oczy. Najwyraźniej Sherlock rzeczywiście wpadł w jakieś kłopoty. Głowę Johna zalały najczarniejsze scenariusze. Po co karetka? Czyżby Holmes był na tyle głupi, żeby przyjść tutaj samemu, a potem przesadzić z narkotykami? A może zajmował się dilerką lub po prostu złapali go z towarem i teraz będzie miał przekichane w jakimś poprawczaku? Lawinę myśli przerwał dobiegający z oddali głos, wołający go po imieniu. Gdy obrócił się w tamtym kierunku, dostrzegł zmierzających w jego stronę dwóch mężczyzn. Rozpoznanie sylwetek zajęło mu trzy sekundy. Na przedzie szybkim krokiem poruszał się dostojnie nikt inny, tylko Mycroft Holmes, a za nim podążał zaaferowany Greg. Rozważania nad tym, dlaczego przybyli razem, Watson postanowił zostawić na później.

- Watsonie, co się tutaj wyprawia? - spytał ostrym tonem Holmes - Miałeś pilnować, żeby mój brat nie wpadał w kłopoty, a nie wpadać w nie razem z nim.

- O, przepraszam, dostałem od niego wiadomość i ledwo co przyjechałem. Nawet nie wiem, gdzie jest Sherlock.

Holmes skwitował jego wypowiedź głębokim westchnieniem przepełnionym irytacją. Mimo stonowanego wyrazy twarzy i sztywnej postawy, John dostrzegał w oczach Mycrofta, że mężczyzna martwi się o młodszego brata. Porzucając oględziny Holmesa, Watson przerzucił spojrzenie na Grega, który momentalnie spuścił wzrok, jakby w ten sposób chciał sprawić, żeby nie było go widać.

- Też dostałeś wiadomość od Sherlocka? - spytał Watson w kierunku przyjaciela.

- Nie. Przyjechałem, bo Mycroft dostał, ale raczej nie od naszego małego detektywa. Jest środa, mieliśmy sesję, więc doczepiłem się wycieczki - wzruszył ramionami, jednak nie odzyskał zupełnej pewności siebie.

Watson jedynie skinął głową, porzucając na razie ten temat. Ciągle chciał porozmawiać z Lestradem na temat jego ostatniej zmiany w sposobie bycia, ale to mogło poczekać. Zakładając oczywiście, że Greg w ogóle będzie chciał z nim rozmawiać. Prędzej szczegóły sytuacji pozna zapewne Moran, potem przekaże je Jimowi, który o wszystkim opowie swoim współlokatorom. Watson wiedział, że Sebastian i Lestrade są współlokatorami już od zeszłego roku i bez przeszkód można było zauważyć, że łączy ich może nieco specyficzna, ale z pewnością silna przyjaźń. Bardzo chciał, żeby zanim skończy szkołę, o sobie i Sherlocku móc powiedzieć to samo. Z rozmyślań po raz kolejny wyrwał go donośny głos, tym razem jednak zupełnie go nie kojarzył. Mycroft natomiast wydał z siebie niski pomruk wskazujący na to, że głos należy do jakiegoś jego znajomego, za którym najwyraźniej nieszczególnie przepadał.

- Mickey, fajnie cię widzieć! Dobrze słyszałem, że teraz zajmujesz się dzieciakami?

Holmes nawet nie miał zamiaru wypominać durnego przezwiska, jakim obdarzył go znajomy. Lestrade wyłonił się zupełnie zza postaci Mycrofta, obrzucając wzrokiem zmierzającego w ich kierunku gliniarza. Miał na sobie typowy mundur, przy pasku doczepiona wisiała kabura, w której na sto procent znajdował się pistolet. Facet uśmiechał się szeroko, co do scenerii pasowało raczej średnio. Watson wyglądał na zestresowanego, a Holmes ponownie nałożył maskę zdystansowanej obojętności.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now