10

736 72 56
                                    

Czy czuł się źle? Nieszczególnie. Prawdę powiedziawszy, był od tego dość daleki. Słyszał skrzypce już wchodząc do budynku. Melodia nie była szybka, nieco melancholijna i agresywna jednocześnie. Nie miał pojęcia o muzyce klasycznej, ale i bez tego śmiało mógł stwierdzić, że Sherlock naprawdę ma talent. Powoli wspinał się po schodach, mocno opierając się na poręczy. Kolano ciągle bolało, ale lekarz drużynowy stwierdził, że wszystko jest w porządku i za parę dni powinno być jak wcześniej, jeśli nie będzie go nadwyrężał.

Chłopaki cyklicznie co kilkadziesiąt minut wysyłali zdjęcia z imprezy, na którą na szczęście, jak stwierdził w myślach, nie dał się namówić. Tak czy inaczej wracał do internatu później, niż zamierzał, przez konsultację lekarską. Pani Hudson nadzorująca internat na nocnej zmianie uśmiechnęła się ciepło, gdy przechodził obok pokoju wychowawców. Naturalnie zaproponowała herbatkę i ciastka, a John jakoś nie miał ochoty odmawiać. Została wcześniej poinformowana o późniejszym powrocie i całej sytuacji, ale mimo tego entuzjastycznie wypytała Johna o szczegóły. Chłopak naprawdę lubił panią Hudson, jak zresztą wszyscy w budynku. Pod znakiem zapytania stał jedynie Mycroft, ale ten facet był zupełnie inną kategorią człowieka.

Watson spojrzał na zegarek dopiero, kiedy na korytarzu zrobiło się cicho. Sherlock przestał grać, pewnie miał zamiar zbierać się do snu, więc John podniósł się z fotela, uznając, że pora wracać do pokoju. Zabrał sportową torbę, życzył pani Hudson dobrej nocy i ruszył korytarzem, jednocześnie przeglądając otrzymane od chłopaków materiały. Nie mógł powstrzymać prychnięcia, ale jednocześnie uśmiechu pełnego podziwu, kiedy oglądał filmik z Sebastianem Moranem na karaoke. Jim pojawił się w kilku kadrach i wyglądał na dość odprężonego, więc istniała nikła nadzieja, że kiedy jutro wróci do internatu dla odmiany przestanie obrzucać blondyna morderczymi spojrzeniami, co robił bez przerwy od ponad tygodnia.

Gdy John otworzył drzwi do pokoju, szybko zorientował się, że Sherlockowi wcale aż tak nie spieszy się do spania. Brunet leżał rozłożony na podłodze z nogami na łóżku i dłońmi złożonymi w piramidkę pod brodą. Watson pytał go wcześniej kilka razy, po co to robi, aż w końcu zmęczony dociekliwością współlokatora Holmes nakreślił blondynowi ideę Pałacu Pamięci. Nie chcąc nadmiernie dekoncentrować Sherlocka, John starał się być cicho. Jednak starania a wykonanie to dwie różne rzeczy, więc huk wywołany przypadkowo zrzuconym ze stolika stosem książek lądującym na podłodze nawet Holmesa nie zdziwił. Brunet uchylił jedno oko i obrzucił Watsona lekceważącym spojrzeniem.

- Jednak wróciłeś - mruknął jakby do siebie, przekręcając się na bok, żeby móc normalnie wstać.

- A miałem nie wracać? - uniósł brwi, przerywając na chwilę zbieranie rozrzuconych podręczników.

- Spodziewałem się raczej, że skoro jesteś kontuzjowany, twoja dziewczyna będzie chciała... mieć cię na oku - odparł obojętnie.

- Bez przesady, przecież nie straciłem nogi.

- Nie całkiem to miałem na myśli.

John postanowił chwilowo nie wnikać w to, co rzeczywiście siedziało w sherlockowej głowie. Zwyczajnie nie miał na to siły, a i tak nie zmieniłoby to faktu, że Holmes prawdopodobnie uważał go za idiotę. Oczywiście, że Mary przez dobrą godzinę namawiała blondyna, żeby jednak spędził noc u niej, zamiast wracać do internatu, ale tego dnia wyjątkowo Watson naprawdę nie miał ochoty na jej towarzystwo. Nastawił się na oglądanie z Sherlockiem "Gwiezdnych Wojen" i miał zamiar plan ten zrealizować. To nie tak, że chciał zaprzyjaźnić się z Holmesem za wszelką cenę. Po prostu miał przeczucie, że to będzie w porządku. John od zawsze ufał intuicji, a brunet wydawał mu się po prostu interesujący i czuł przy nim to coś, podpowiadające, że może być sobą. Nie zależało mu na niczym więcej, jak na przekonaniu Sherlocka, że przy nim nie musi udawać zdystansowanego i że tak naprawdę mogą się dogadać.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now