43

202 18 5
                                    

Sherlock wbrew pozorom rzadko był wzywany do pokoju wychowawców. Zazwyczaj starał się zachowywać na tyle przyzwoicie, żeby nie wpaść w żadne bardzo widoczne kłopoty, a cały grudzień był bardzo spokojny. Zresztą podobnie jak poprzedni tydzień. Jim znów zachowywał się normalnie i wyglądał, jakby wstąpiły w niego nieskończone pokłady nowej energii. Czasem rzucali sobie z Lestradem dziwne spojrzenia, ale Holmes właściwie nie wiedział, czy ta dwójka już zdążyła się pogodzić czy nie.

Za to pokój na przeciwko znów osiągnął komplet lokatorski, bo Sebastian wrócił do internatu. Również wyglądał znacznie lepiej, niż kiedy ostatnio się widzieli. Sherlock nie wnikał w szczegóły, aż tak dobrymi przyjaciółmi nie byli, nie chciał wypytywać o zbyt prywatne sprawy. Dowiedział się tylko od Jima, że Moran dostał jakieś leki i chodzi na terapię, ale ogólnie jest już całkiem dobrze. Lestrade najwyraźniej teraz z jakiegoś powodu był już w stanie znieść towarzystwo Morana, skoro postanowił nie mieszkać dłużej u Mycrofta.

Sherlock skrzywił się na samą myśl. Poważnie, czemu Lestrade miałby chcieć umawiać się z Mycroftem? Zresztą, to nie była jego sprawa. Byli szczęśliwi, chyba, więc czemu nie?

Kiedy dotarł do pokoju wychowawców, zobaczył siedzącego na kanapie Mycrofta. No tak, pani Hudson miała tego dnia dyżur na kolacji. Czego brat mógł chcieć od niego w ten wątpliwie przyjemny wtorek? Od powrotu do szkoły po przerwie świątecznej był grzeczny, do tego starszy Holmes nie musiał już się martwić o samodzielne śledztwo młodszego brata, bo Bonzo został załatwiony. Nie było do czego się przyczepić.

- Siadaj, Sherlocku - Mycroft wstał, po czym podszedł do czajnika - Chcesz herbaty?

- To podejrzane - odparł młodszy obojętnym tonem, zajmując fotel - Wzywasz mnie tutaj pod nieobecność pani Hudson i jeszcze proponujesz herbatę?

Mycroft tylko westchnął, zalewając herbatę dla siebie. Zamknął drzwi, po czym z filiżanką w dłoni wrócił na kanapę. Wiedział, że to będzie trudna rozmowa, jak zresztą zawsze bywały rozmowy z Sherlockiem.

- Odkładałem to długo, naprawdę długo. Ale musimy porozmawiać, Sherlocku. Poważnie porozmawiać - wbrew negatywnemu wydźwiękowi tych kilku zdań, w oczach Mycrofta pojawił się ciepły blask. Sherlock starał się udawać, że go nie zauważył.

- O czym? Nie chodziłem do meliny i nie zamierzam, wbrew pozorom wolałbym, żeby jednak mnie nie zgarnęli. No chyba że Charlie potrzebuje przynęty, to mogę się obrócić i kupić to i owo - uśmiechnął się zawadiacko, jednak uśmiech ten zbladł, kiedy usłyszał westchnięcie brata. Tak jakby Mycroft mówił zupełnie o czymś innym. I to tym razem naprawdę poważnie.

- Nie chodzi o Bonza - starszy Holmes pociągnął łyk herbaty, po czym spojrzał na młodszego brata poważnym, jednak zmartwionym spojrzeniem - Chodzi o to, co stało się na początku grudnia. O Eurus.

Oczywiście. Sherlock starał się zachować obojętny wyraz twarzy. Nie rozmawiali o tym, co się wydarzyło, ani razu, nawet u rodziców. Gdy Sherlock i John wyszli ze szpitala, Mycroft po prostu kręcił się gdzieś w pobliżu jako wychowawca-praktykant, ale nie wdawał się w nawet lekkie pogaduszki. Załatwił bilety na London Eye bez pytań czy przekonywania, jednak młodszy Holmes nie powiązał tego z poczuciem winy starszego czy jego nagłą potrzebą zrobienia wszystkiego, by przekonać do siebie Sherlocka. Takie zagrywki nie były w stylu Mycrofta, a już na pewno nie w kierunku brata. Więc co go nagle ugryzło?

- Charlie przecież mnie przesłuchiwał - wzruszył ramionami, gapiąc się na firankę - Wszystko wiesz.

- Wiem, co powiedziałeś Charlesowi, ale nie wiem, co stało się naprawdę.

- A skąd przypuszczenie, że to dwie różne rzeczy? - obrzucił brata wyzywającym spojrzeniem.

- Stąd, że cię znam, Sherlocku. Przez całe twoje życie. I chcę wiedzieć, co się tam wydarzyło - Mycroft odstawił filiżankę na stolik, patrząc na młodszego wyczekującym spojrzeniem.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now