35

508 51 64
                                    

Pamiętajcie moi drodzy, zasady nie istnieją. Wiecie, że kocham zaginać rzeczywistość, prawda?  Więc, o ile mystrade i mormor tutaj liczą się dla mnie jak stąd do Afryki... Kto czekał na odrobinę johnlockowego fluffu?

~~~

Pierwszym, co poczuł, było tępe pulsowanie skroni. Nawet przez zamknięte powieki czuł, że pomieszczenie jest jasno oświetlone i przynajmniej przez kilka minut nie miał zamiaru nawet próbować otwierać oczu. Nie bardzo pamiętał, co w ogóle się stało, kiedy czy gdzie zasnął. Pierwszą myślą było odpłynięcie przy nauce, jednak to nie wyjaśniałoby tego nieznośnego bólu głowy. Miał wrażenie, że wszystkie myśli są pomieszane, a połowę zawartości umysłu stanowiły jedynie poszarpane urywki, których nijak nie był w stanie poukładać w sensowną całość. Nagle poczuł napływ stresu. Światłowstręt przy wciąż zamkniętych oczach, tępy ból i to pulsowanie... to nie mogło wróżyć niczego dobrego.

Starał się uspokoić przy pomocy ćwiczeń na oddech, które nieraz pomagały mu odsunąć zbędny stres w czasie meczu koszykówki. Podziałało. Nie wiedział, ile trwa już ten stan półprzytomności. Kilka minut, może kilkanaście? Zdążył przyswoić nieco otoczenie, nawet bez otwierania oczu. Na pewno leżał, jeśli na łóżku, to wyjątkowo niewygodnym. Przykrywał go koc albo jakaś cienka kołdra, nie był pewny. Zapach w pomieszczeniu był bardzo specyficzny, jednak nie mógł dopasować go do żadnego miejsca czy wydarzenia. Ból głowy nieco ucichł, pozwalając bardziej się skupić, jednak wciąż nie mógł przypomnieć sobie nic z chwili przed domniemaną utratą przytomności.

Watson odetchnął głębiej jeszcze kilka razy, po czym lekko uchylił powieki. Ostre światło zmusiło go do szybkiego zaciśnięcia ich ponownie. Po kilku próbach jednak udało mi się z powodzeniem dojrzeć część pomieszczenia, w którym się znajdował. Domyślenie się, że to pokój szpitalny, nie zajęło mu dużo czasu. Wszechobecna biel i to poczucie sterylności były nawet trochę przerażające. Owszem, chciał studiować medycynę, ale bycie po drugiej stronie i do tego z totalną dziurą w pamięci nie było szczególnie przyjemne. Powoli ból wstępował na całe ciało, nie bardzo mógł w ogóle się ruszyć. Postanowił jednak podjąć odrobinę wysiłku i podpierając się na rękach, po chwili udało mu się usiąść.

Pierwszą rzeczą, na jaką zwrócił uwagę po względnym dojściu do siebie i sił umysłowych, była postać siedząca przy łóżku. Choć może siedząca było złym słowem, bo o ile rzeczywiście blisko łóżka zostało przystawione krzesło, chłopak w połowie leżał na materacu, z dłońmi pod głową. Czarne, lekko kręcone włosy były w zupełnym nieładzie, chłopak był niecodziennie blady, miał podkrążone oczy. Spał, a ruchy Johna w ogóle nie zwróciły jego uwagi. Watson, mimo beznadziei sytuacji, uśmiechnął się lekko na ten widok.

A potem wróciły wspomnienia. W urywkach widział Mycrofta i Grega, stary dworek, piwnicę i Eurus. Policyjne światła i odgłosy karetki były gdzieś daleko, w głębi umysłu. To, co wydarło się na wierzch, to twarz Sherlocka i przerażenie w jego oczach, kiedy pochylał się nad tracącym przytomność przyjacielem. John ostrożnie wyciągnął rękę, delikatnie odgarniając przydługie włosy z czoła śpiącego chłopaka. Uratował go? Czy tylko wkopał siebie? Drzwi otworzyły się prawie bezszelestnie, kiedy do pokoju weszła pielęgniarka.

- Widzę, że idziemy w dobrym kierunku, skoro siedzisz - kobieta uśmiechnęła się lekko, podchodząc bliżej.

- Nie czuję się, jakbym zmierzał w dobrym kierunku - skrzywił się lekko, czując rozchodzący się powoli od prawego uda pulsujący ból.

- Domyślam się, jeszcze kilka godzin temu nie wyglądałeś zbyt dobrze. Weź to - położyła na stoliku obok łóżka dwie tabletki i kubek z wodą - Niedługo znieczulenie przy ranie przestanie działać.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now