28

543 52 25
                                    

Wiem, że jest jeszcze sierpień, ale cóż... zapraszam serdecznie na wstęp do zimowego festiwalu, czyli krainy, gdzie mróz panuje prawie taki, jak w sercu i duszy autorki.

~~~

Jim ułożył idealny plan. Na początku chciał zrealizować spotkanie Eurus z Sherlockiem najszybciej, jak to możliwe, jednak po namyśle oboje z dziewczyną zdecydowali, że dużo łatwiej i bezpieczniej będzie zrobić to w pierwszym tygodniu grudnia, kiedy w mieście miało rozłożyć się wesołe miasteczko. Tłumy ludzi mogły stanowić drobne zagrożenie, ale jednocześnie niezłą przykrywkę. Nikt nie zwróci uwagi na dwójkę przypadkowych nastolatków, a młoda Holmes na wieść o festiwalu ucieszyła się tak bardzo, że Jim zwyczajnie nie był w stanie jej odmówić. Ułożyli cały plan doprowadzenia do spotkania w weekend, w ostatnie dni listopada. Moriarty wpadając do domu wuja osobiście po raz pierwszy od tygodnia, był w niemałym szoku. Eurus doprowadziła to miejsce do czystości na tyle, że wydawało się w zasadzie całkiem przytulne. Oczywiście przez zaznajomionego taksówkarza dziewczyna otrzymała w międzyczasie jedzenie, kilka książek, a nawet skrzypce. James był nieopisanie szczęśliwy znów widząc ją zrelaksowaną, grającą spokojną, nieskomplikowaną melodię dla odprężenia. Muzyka Eurus miała w sobie "to coś", co dało się usłyszeć tylko u niej. Była nawet bardziej hipnotyzująca niż melodie Sherlocka.

Momentami Jim bał się o przyjaciółkę ze względu na pewne rzeczy, znajdujące się w domku, jak noże, widelce czy szklane ozdóbki. Jednak dziewczyna wydawała się używać sztućców tylko i wyłącznie do gotowania. Dużo grała, czytała, trochę rysowała. Co zadziwiło chłopaka, to fakt, że jakimś cudem udało jej się skrócić włosy, i to całkiem wyraźnie, bo zamiast do pasa, sięgały jej teraz tylko kilka centymetrów za ramiona. Do tego zrobiła to zadziwiająco równo, prawie jakby poszła do fryzjera. Ta opcja oczywiście nie wchodziła w grę, bo Eurus nawet nie miała swoich pieniędzy.

Całą akcję zaplanowali na wtorek, pierwszego grudnia. Festyn, poza typowymi atrakcjami wesołego miasteczka jak karuzele i milion rodzajów słodkiego jedzenia, oferował również bardziej zimowe rozrywki, na przykład specjalnie przygotowane lodowisko czy sztuczny mini tor narciarski dla dzieciaków. A przynajmniej tak twierdziły kolorowe plakaty, porozklejane chyba na każdym przystanku autobusowym i stacji metra w Londynie. Trochę idiotycznym było rozkręcanie świątecznego klimatu już w pierwszych dniach grudnia, ale co tu dużo mówić, dzieciaki na pewno nie odmówią sobie możliwości naciągnięcia rodziców na słodycze oraz dodatkową atrakcję w ramach odpoczynku od szkoły.

Vincent przez cały tydzień się nie odezwał, jedynym znakiem, że wciąż żyje, był przelew na konto Jima, aby mógł kupić dla Eurus jakieś ubrania na wyjście do miasta. Pogoda zrobiła się wybitnie nieszczególna, zamiast samego deszczu padał deszcz ze śniegiem, tworząc błoto na ulicach i dodając miastu jeszcze więcej szarości i ponurego klimatu. Ludzie jak zwykle mieli swoje sprawy na głowie, rozchlapując breję na cudze buty, kiedy ciężko stąpali chodnikiem, nie zwracając uwagi na przypadkowo ubrudzonych przez nich pozostałych przechodniów. W ponure, poniedziałkowe popołudnie Jim wracał do internatu w zadziwiająco dobrym nastroju. Jutro do skutku wreszcie miał dojść wielki plan, a do tego będzie mógł wybrać się na festyn razem z Sebastianem i trochę się zrelaksować. Ubiegły tydzień opierał się głównie na zaliczaniu jak największej liczby sprawdzianów i projektów, którymi trzeba zająć się jeszcze przed świętami, żeby na spokojnie zdążyć do końca semestru.

Internat o piątej po południu był względnie cichy, rozróby zaczynały się dopiero w okolicach kolacji, czyli za jakieś półtorej godziny. Jim sam był zdziwiony, że wypad do biblioteki zajął mu tyle czasu, a pół godzinki w czytelni zamieniło się w dwie i pół. Smutniejszą wieścią był fakt, że Sebastian wróci dopiero po kolacji, bo wybrał się do salonu gier z ziomkami z kółka strzeleckiego. Moriarty nie miał pojęcia, co zrobi ze sobą do powrotu Morana. Dosłownie każda godzina bez kontaktu z Sebastianem przyprawiała go o coraz większą irytację i w pewnym sensie był nawet przerażony faktem, że mógł przywiązać się do kogokolwiek aż tak bardzo.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now