40

473 42 74
                                    

Znów jestem z wami! Witam serdecznie, dziękuję za oczekiwanie i za wszystkie ciepłe wiadomości, które otrzymywałam w ostatnich dniach i nie tylko. Kocham Was z całego serduszka. Doszliśmy do Sylwestra yall, będzie fluff. Ponad 6000 słów, bezkonkurencyjnie najdłuższy, ale bardzo nie chciałam rozdzielać go na dwa. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie!

~~~

Z nieznanych nikomu powodów, Sherlock bardzo nalegał, aby na Sylwestra wrócić do Londynu. Naturalnie pani Wanda za nic w świecie nie chciała się na to zgodzić, twierdząc, że skoro już chłopcy przyjechali na święta, powinni zostać do końca przerwy szkolnej. Najmłodszy Holmes odpierał ten argument słowami, że skoro przyjechali na święta, a jest po świętach, to mogą wracać, bo o Sylwestrze i Nowym Roku nie było mowy. Pan Timothy usiłował uspokoić żonę i przekonać, żeby nie kłóciła się z synem i że Sherlock jest na tyle dojrzały, żeby podejmować własne decyzje. Zgodziła się, pod warunkiem, że tą własną decyzją nie będzie zbyt szybki wyjazd z domu, skoro mieszka w internacie i tak rzadko ich odwiedza.

Koniec końców to Mycroft położył kres rodzinnej wymianie argumentów, ponieważ mimo obiecanej przerwy w obowiązkach, jeden z klientów zadzwonił z prośbą o awaryjną konsultację. On i Greg musieli więc wracać, a starszy Holmes stwierdził, że po prostu zabierze Sherlocka i Johna ze sobą. Pni Wanda, choć nieszczególnie zachwycona, poddała się. Tak więc rano 31 grudnia cała czwórka załadowała bagaże do wypożyczonego samochodu i ruszyła w drogę powrotną do Londynu. Na początku nikt się nie odzywał. Mycroft puścił w radiu jazz i skupił się na prowadzeniu. Lestrade co jakiś czas rzucał mu niezbyt ukradkowe spojrzenia, jednak większość uwagi skupiał na krajobrazie za oknem.

- Więc w zasadzie jaki macie plan na Sylwestra? - rzucił Mycroft, zerkając w lusterko, aby choć pośrednio napotkać wzrok młodszego brata - Nie, żeby mnie to zabójczo interesowało, ale wolałbym nie musieć was niańczyć i lepiej, żebyście nie chodzili całą noc po ulicach bez celu.

To pytanie wzbudziło również ciekawość nieco przysypiającego Johna, który także nie wiedział, z jakiego powodu Sherlock tak bardzo nalegał na powrót do miasta. Internat będzie otwarty dopiero od drugiego stycznia, co dawało do przeżycia dwie noce w bliżej nieokreślonych warunkach. Do Vincenta Holmes raczej się nie wybierał, nie znali planów starszego Moriarty'ego, a John mgliście kojarzył, że Jim wspominał coś o spędzaniu Sylwestra i Nowego Roku z kuzynem.

- Nie martw się, braciszku. Mam dobry plan, który nie uwzględnia spacerów o nieboskich godzinach i spania pod mostem, ale dzięki za troskę.

- A dokładniej? - John spojrzał na współlokatora wyczekującym spojrzeniem, na co Sherlock wzruszył ramionami, uśmiechając się tajemniczo.

- Spokojnie, drogi Watsonie, tym razem żadnych zbrodni, obiecuję.

Watson nie czuł się szczególnie uspokojony, ale uśmiechnął się na znak, że na razie nie będzie zadawał więcej pytań. Ostatnie kilka dni nie podchodziły pod stresujące, ale sporo się działo. Rodzina Holmesów w naturalnym środowisku była naprawdę ciepłą, serdeczną grupą ludzi, jednak w pewnym sensie nie mógł się doczekać, aż będą mogli spędzić trochę czasu tylko ze sobą. A przynajmniej miał nadzieję, że plan Sherlocka właśnie to zakładał. Pytanie jak i gdzie, bo biorąc pod uwagę miejskie koncerty i publiczne pokazy fajerwerków, w całym mieście na ulicach będzie mnóstwo ludzi.

- A tak swoją drogą, to... no cóż, okłamywanie mamy w pewnych sprawach jest w twoim stylu, ale dla takiej błahostki, jak zakończenie kłótni ze mną? Poza tym, jesteś coraz lepszy, kiedyś umiała wyczuć, że kłamiesz. Moje gratulacje.

- Nie kłamałem, naprawdę muszę się spotkać z prywatnym klientem.

- I chcesz to zrobić akurat dzisiaj? A co z niezakłócalną świąteczną wolnością, która miała trwać do pojutrza? - rzucił Lestrade z uniesionymi brwiami - Co ten gość musiał zrobić, zabić kogoś, a ty mu adwokatujesz?

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now