41

558 27 28
                                    

Jest i Sylwester mormora (znowu troszkę ponad 6000, god). Mam nadzieję, że pamiętacie sytuację Morana, stąd TW: wyraźne odnośniki do samookaleczania, bądźcie ostrożni, kochani! Do tego mogą pojawić się przekleństwa trochę bardziej wymowne, niż moje zwyczajowe "cholera".

~~~

- Mamo, proszę, pozwól mi jechać - Sebastian naprawdę powoli rozważał przekupstwo jakimś prezentem, bo czwarty dzień błagań wciąż nie przynosił żadnych wyraźnych rezultatów - I nie mów, że już o tym rozmawialiśmy, bo doskonale pamiętam wczorajszy dzień. Czemu nie mogę jechać?

- Sebastian, kochanie - pani Ophelia odłożyła umyty talerz na suszarkę, chwyciła ręcznik i obróciła się twarzą do syna - Dobrze wiesz, że po prostu się o ciebie martwimy. Nie chcę, żebyś zbyt wcześnie wracał do Londynu.

- I tak wrócę do internatu w przyszłym tygodniu, zdaniem pani Calder to bezpieczne. Czemu nie mogę przyspieszyć tego o kilka dni? Od miesiąca siedzę w domu, nie wychodziłem dalej niż do sklepu i nigdy sam, nauczyciel przychodził tutaj. Mamo, błagam, mam dosyć siedzenia w czterech ścianach. Ile jeszcze muszę cię prosić? Sylwester jest jutro, a dobrze wiesz, jak od dawna mi na tym zależało - Moran doskonale wiedział, że zbolała mina i oczy szczeniaczka nie zadziałają, ale warto próbować. Jedyna nadzieja w tym, że mama da się złapać na argument o terapeutce.

- Seb, wiesz, że pani Calder postawiła ci pewne warunki wiążące się z powrotem do internatu. Codzienne meldowanie się przy opuszczaniu piętra nawet na kolację, wizyta u psychologa szkolnego dwa razy w tygodniu. Nie chcę cię więzić i wiesz o tym, ale nie chcę też, żeby coś ci się stało - pogłaskała syna po policzku, uśmiechając się ciepło - I nie mów, że jestem nadopiekuńcza, bo to nie prawda. Czasem trzeba stawiać granice, Sebastian.

- Ale dlaczego moja granica musi być akurat przed Sylwestrem? To tylko kilka dni, porozmawiaj z panią Calder, na pewno się zgodzi. Na ostatnim spotkaniu powiedziała przecież, że jest zadowolona z moich wyników. Tata też mówił, że mógłby mnie puścić, gdybym obiecał cały czas być po telefonem. Zresztą, to nie żadna wielka impreza. Mamo, przemyśl to jeszcze raz, proszę cię.

Pani Ophelia nie wydawała się wzruszona błaganiami syna, pocałowała go w czoło, uśmiechnęła się i wróciła do mycia naczyń. Na wsparcie ojca nie mógł liczyć, Augustus Moran i tak pojedzie jutro do Londynu, bo przecież ambasador, od święta będąc w domu a nie w Iranie, musi wziąć udział w noworocznym bankiecie dla wyższych sfer. Zresztą, prosił tatę o rozmowę z mamą, która się odbyła, ale pani Moran wciąż nie dawała się przekonać. Znał dobrze swoich rodziców i wiedział, że zazwyczaj dzień, może dwa dni nalegania zmiękczały matkę na tyle, że przynajmniej podawała warunki układu. Tym razem po czterech dniach marudzenia nie było żadnych efektów, poza tym uspokajającym uśmiechem, którego na tę chwilę miał serdecznie dość.

Westchnął, wyciągnął z lodówki jogurt, po czym udał się z powrotem do własnego pokoju. Nie miał nastroju ani na książkę, ani na film, nawet muzyka mu przeszkadzała. Jadł na wpół leżąc na łóżku, jedynym światłem w pokoju była lampka nocna. Za oknem zrobiło się już zupełnie ciemno, gapił się więc w sufit, słuchając dobiegającego z kuchni trzaskania naczyń i cichej, przytłumionej muzyki z telewizora. Jedyne, o czym marzył w ten wieczór, to móc wyrwać się z domu i nie musieć przejmować zdaniem rodziców czy psychologów.

To nie tak, że Sebastian nie lubił swoich rodziców. Uwielbiał ich obojga, tak samo jak cały dom, ale z własnej głupoty został zmuszony do siedzenia w nim dwadzieścia cztery godziny na dobę przez niemal miesiąc. Ile można? Westchnął przeciągle, gniotąc w palcach sreberko z jogurtu. Jak doprowadził do tej sytuacji? Ah, no tak, rozwalił maszynkę do golenia po czym spędził trzy dni w szpitalu, a następne tygodnie na rozmowach z terapeutką trzy razy w tygodniu. Uniósł ręce, żeby móc spojrzeć na przedramiona. Nawet w nienajlepszym świetle rany były dość widoczne, w pełni zagojone, ale wyraźnie wypukłe i odrobinę jaśniejsze od reszty skóry. Na litość boską, był idiotą.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now