27

531 52 21
                                    

- Dobra, powiedz mi teraz, czemu musiałem tutaj przyjechać o szóstej rano, czemu Sebastian wygląda jakby właśnie zobaczył ducha i kim jest ta dziewczyna na tapczanie?

- Ja tu będę zadawał pytania - odparł ostro Jim, przez co na bladej twarzy Morana zagościł niewyraźny cień uśmiechu.

Vincent automatycznie zaczął podejrzewać, że stało się coś złego, jak tylko przeczytał wiadomość od młodszego kuzyna. Starszy nocował u kumpla, obudził się nad ranem zupełnie przypadkiem, a sprawdzanie telefonu weszło mu już w nawyk, podobnie jak wyciszanie go na noc. Więc kiedy na ekranie ukazało się trzynaście nieodebranych połączeń od Jamesa i dwadzieścia dwie wiadomości (które w większości i tak jedynie przeleciał wzrokiem, bo były to głównie pojedyncze słowa), szybko obudził ziomka, który okazał się na tyle wyrozumiały, że nawet go podwiózł. Na wszelki wypadek do chaty wszedł jedynie Vinc, zostawiając kumpla na czatach w samochodzie.

Eurus oczywiście spała w najlepsze, na całe szczęście. Co prawda kiedy chłopcy dotarli do domku, dziewczyna obudziła się przez nagły hałas, a na widok Jima wyraźnie się ucieszyła, po czym zrobiła im herbatę. Moriarty wolał na razie na wszelki wypadek nie wtajemniczać młodej Holmes w sytuację, lepiej żeby nic nie wiedziała, niż żeby ktoś przypadkiem miał ją z tym zdarzeniem skojarzyć. Eurus ponownie położyła się spać, czując się wyraźnie bezpieczniej ze świadomością towarzystwa chłopców, bo kiedy w domku pojawił się Vincent, nawet nie drgnęła. Ani Jim ani Sebastian nie zmrużyli oka nawet na chwilę, niecierpliwie czekając na Vinca. Może bardziej James czekał na odpowiedź kuzyna, Moran ciągle był w szoku i nawet spadek adrenaliny nie sprawił, że zrobił się senny. Po prostu siedział przy stole, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, bo na wszelki wypadek oboje postanowili wyłączyć telefony, Sebastian swój jeszcze w metrze, a Jim zaraz po otrzymaniu od kuzyna wiadomości, że już jest w drodze. Tak więc kilka minut przed szóstą rano trzech chłopaków siedziało przy stole, jeden połowicznie nieprzytomny, drugi skrajnie wkurzony, a trzeci kompletnie nie wiedzący, co się dzieje.

- Jakie pytania? Wiem, że wuj oddał domek do dyspozycji, ale poważnie, to jakaś twoja znajoma?

- Eurus Holmes - odparł sucho Jim.

- Ta, która siedzi w super strzeżonym ośrodku psychiatrycznym kilkadziesiąt kilometrów za miastem w środku niczego bez szans na ucieczkę? Co ona niby tutaj robi?

- Dokładnie ta sama, odpoczywa, jak widać. Pomogłem jej zwiać, to i musiałem załatwić jej chwilowy dach nad głową - wzruszył ramionami, jakby to było tak proste i logiczne, jak fakt, że słońce wstaje rano.

- Pomogłeś jej zwiać?! Niby jak? I co ci przyszło do głowy? Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale jestem prawie pewny, że jakkolwiek tego dokonałeś, to jest karalne.

- Oh, naprawdę? - Jim uniósł brwi w geście czystej ironii - Nie wiem, czy powinieneś mnie pouczać o tym, co można, a za co należy się kara, Vinnie.

- Nigdy tak do mnie nie mówiłeś - wypalił od razu Vincent, blednąc lekko.

- Może i nie, ale tak mówiło o tobie trzech typów, którzy parę godzin temu włamali się do twojego mieszkania i celowali we mnie i Seba z bardzo prawdziwych pistoletów. Co ty na to, drogi kuzynie? Bo moim zdaniem należą mi się wyjaśnienia, czemu ktoś miałby chcieć cię załatwić. I w ogóle zacząłem się zastanawiać, jakim cudem z pracy młodego dziennikarza stać cię na wynajem dwupiętrowego mieszkania w całkiem ładnej kamienicy, co wcześniej jakimś cudem zawsze umykało mojej uwadze.

Vincent pobladł jeszcze bardziej, gapiąc się na młodszego kuzyna szeroko otwartymi oczami. Nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. Jakiego pecha trzeba mieć, żeby być Jimem? Dzieciak chciał spędzić tylko spokojny, romantyczny wieczór z chłopakiem, a tu wpadają bandyci i chcą ich sprzątnąć. Gdyby to był film, Vinc uznałby scenariusz za absurdalny, jednak to było prawdziwe życie, w którym ktoś dosłownie strzelał do jego małego kuzynka z broni palnej. Reszty historii, czyli na przykład jak licealistom udało się uciec nawet nie znał, i szczerze powiedziawszy trochę bał się poznać. Jak znał ludzi Bonzo, nawet ci mniej inteligentni wiedzieli, że zadanie trzeba wykonać jak należy, bo inaczej kaplica.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now