14

768 77 120
                                    

Opisywanie tańca to nie moja broszka (sad face), więc polecam obejrzeć teledysk, kiedy nasi chłopcy zaczynają próbę (Moran sam poda Wam tytuł).

Also, robię randomowe dedykacje, jeśli ktoś zobaczy, a nie chce, proszę dać znać to usunę ^^

~~~

Powiedzieć, że Jim był przerażony, byłoby niedopowiedzeniem roku. Ciągle miał w głowie to, co Sebastian bełkotał po pijanemu półtora tygodnia wcześniej, a najgorsze, że nie umiał tego ukryć. Sherlock przez ten krótki czas zdążył nabrać zwyczaju drażnienia się z nim z tego powodu, nieważne ile razy zostało powiedziane, że to poważna sprawa. Watson chyba nawet okazywał cień współczucia, ale Holmes nie mógł sobie darować powtarzania, że Jim jest beznadziejnym idiotą i wszystko i tak jest zupełnie oczywiste. Gdyby po Moriartym rzeczywiście było widać dosłownie wszystko, Sherlock już dawno powinien był się zorientować, że był obiektem zainteresowania bruneta. No właśnie, był? Jim westchnął głęboko, powoli wspinając się po schodach na własne piętro. Pora obiadowa właśnie dobiegła końca, miał zamiar jeszcze przebrać się w coś wygodniejszego i zejść piętro niżej, gdzie mieścił się tak zwany klub, czyli pokój przeznaczony na spotkania i warsztaty z ludźmi z zewnątrz, ale również na rzeczy takie jak bilard czy maratony Just Dance w wykonaniu wychowanków. Dużo miejsca i wolny termin skłoniły chłopców do zrobienia lekcji tańca właśnie w klubie, zamiast w pokoju. Zapisali się u wychowawców, więc nikt nie powinien im przeszkodzić.

Moriarty szybko przeszedł korytarzem, kątem oka zauważając, że Lestrade jest już w pokoju wychowawców. Czyżby naprawdę coś planował? Potrzasnął głową, to nie czas na zastanawianie się, co wykwitło tym razem w buntowniczym, nieprzewidywalnym, prawie pozbawionym hamulców umyśle Grega. Na pewno afera, a nabuzowany szatyn i tak pewnie o wszystkim opowie wieczorem Sebastianowi, więc logiczne, że i Jim szybko się dowie. Wkroczył do pokoju, przez chwilę delektując się ciszą. Watson poszedł do swojej dziewczyny zaraz po szkole, a Sherlocka wcięło nie wiadomo gdzie, ale to akurat żadna nowość. Wyciągnął z szafy luźne dresy z gumkami wokół kostek i zwykłą, niebieską koszulkę na krótki rękaw. Typowy strój na lekcję wychowania fizycznego, którego rzadko używał w innych celach. Przebrał się w pół minuty, po czym po prostu zagapił się w drzwi, nie do końca pewny, czy chce opuszczać pokój.

Rozważania na temat lubienia Sherlocka sprzed kilku minut wróciły. Jim powoli (i z niejakim przerażeniem) zaczął odkrywać, że ciągle podziwia Holmesa, że brunet go intryguje, ale lubi go jako przyjaciela. Nagle, po całym gimnazjum siedzenia w cichym friendzonie dotarło do niego, że może tak naprawdę na pierwszym miejscu od lat był ktoś inny. Sherlock bezsprzecznie był przystojny, potrafił być zabawny i uroczy, świetnie się rozumieli, ale czy wykazywał jakieś szczególne objawy lubienia go bardziej? Nigdy nie czuł się przy Holmesie skrępowany, nie rumienił się jak idiota, nie było nic... więcej. A Jima przerażało to z zupełnie irracjonalnego powodu. Uświadomił sobie, że szukane zachowania pojawiły się, owszem, ale przy Moranie, kiedy niedawno leżeli razem w gościnnej sypialni u Vincenta. Czyżby naprawdę był aż tak oczywisty i prosty do odczytania? Ponownie westchnął głęboko, sięgając do klamki.

Wlókł się korytarzem krok za krokiem, chcąc możliwie najbardziej odwlec zbliżającą się konfrontację z przyjacielem. Minął zamknięte już drzwi do pokoju wychowawców, schody wydawały się kończyć zdecydowanie zbyt wcześnie. Mimowolnie wracał do przytyków Sherlocka, dręczących go kilkanaście ostatnich dni. Czy był idiotą? Możliwe. Ale jednocześnie naprawdę nie chciał zaprzepaścić tych kilku lat zażyłej przyjaźni z Sebastianem, a właśnie to działo się w ostatnich dniach. Moran wydawał się poza zasięgiem, nie spędzali czasu w tak luźnej atmosferze jak wcześniej. Jim zwyczajnie nie był w stanie spojrzeć Sebastianowi w twarz i nie przypomnieć sobie pijackiego wyznania. Dlatego w zadaniach z literatury ostatnio pomagał mu głównie Watson, który nie dość, że bywał całkiem sprytny, to okazał się znośnym, a nawet zasadniczo porządnym współlokatorem. Owszem, na początku irytował Jima zabieraniem atencji Sherlocka, ale po jakimś czasie Moriarty odkrył, że ta atencja nie jest mu jednak do życia niezbędna.

Roommates || TeenlockWhere stories live. Discover now