Rozdział 15.1 (starcie z odwiecznym wrogiem)

481 21 4
                                    

Olga:

Michał oddzwania godzinę później. Niestety dzisiaj nie może się ze mną spotkać, ale umawiamy się na poniedziałek. Pan Rafał nie jest z tego zbytnio zadowolony, jednak obywa się bez większych krzyków.

– Cóż, dobrze. Napisz krótką zapowiedź niedzielnego meczu Sparty i możesz iść do domu. Wywiad ogarniesz w środę.

Potakuję głową, po czym opuszczam gabinet. Napisanie tekstu idzie mi dzisiaj wyjątkowo sprawnie. Niedzielnym rywalem Sparty będzie Supraśl Białostocki. Starcia tych zespołów od wielu lat obfitują w emocje i niestety nie zawsze są to dobre emocje, bo granica między zdrową, a chorą rywalizacją bywa bardzo cienka.

Po południu rozmawiam z Mateuszem na Skype. Chłopak wypytuje mnie o plany świąteczne. Chociaż nie rozmawiałam jeszcze z rodzicami, zakładam, że jak co roku to z nimi spędzę tegoroczną gwiazdkę.

– Hm, miałem nadzieję, że wigilię spędzimy razem. Ostatni mecz gram dwudziestego pierwszego grudnia. Opowiadałem ostatnio o tobie rodzicom i bardzo chcieliby cię poznać – wyznaje Mateusz robiąc smutną i lekko niezadowoloną minę.

Milczę dłuższą chwilę, nie wiedząc co powiedzieć. Zachowanie Mateusza wskazuje na to, że już jest gotowy przenieść nasz związek na wyższy poziom. Ja z kolei nie jestem pewna czy mam odwagę wykonać ten duży krok naprzód. Zwłaszcza, że tak bardzo zbliżyliśmy się do siebie z Piotrkiem w ciągu ostatnich kilku dni.

– Możemy się spotkać po świętach, a na wspólną wigilię przyjdzie jeszcze czas – odpowiadam dyplomatycznie.

Nie chcę jeszcze bardziej zasmucać Mateusza, ale nie mogę również dać mu złudnej nadziei, że ja również jestem gotowa na kolejny krok w naszej relacji.

– Dobrze, najwyżej wpadnę do ciebie z prezentem przed świętami – odpuszcza, chociaż widzę, że robi to niechętnie.

Piotrek:

Arena Białostocka nie jest miejscem, gdzie zarówno my jak i nasi kibice czujemy się dobrze. Zacięta walka, często na pograniczu agresji, toczy się między Spartą, a Supraślem od wielu lat i nikt tak naprawdę nie zna podwalin tego konfliktu. Kiedyś były to dwa najlepsze zespoły, które konkurowały o tytuł mistrza. A dzisiaj chodzi bardziej o pokazanie butnej wyższości, oczywiście przez Supraślan, bo my zawsze gramy fair.

Dzień meczowy znacznie różni się od zwykłego dnia. Zaraz po śniadaniu mamy konferencję z trenerem Benitezem, podczas której omawiamy taktykę na dzisiejszy mecz.

– Panowie, czeka nas ciężki mecz. Supraśl prezentuje się ostatnio bardzo dobrze. Wygrana z Pragą na pewno mocno ich podbudowała, dlatego musimy zagrać twardo i konsekwentnie. –Trener pochwytuje marker w dłoń i zaczyna rozrysowywać taktykę na białej tablicy. – Wysoki pressing to podstawa, ale musimy pamiętać, że wtedy zostanie nam dużo wolnego miejsca z tyłu i obrona musi być bardzo czujna. – Oznacza wolne przestrzenie czerwonym pisakiem. – Jeśli Alehandro bądź Kmiecik dostaną się do naszej szesnastki trudno będzie ich zatrzymać. Piotrek, uważaj przede wszystkim na Alehandro i Patryka Sobocińskiego. Lubią grać długim podaniem łamiącym linię obrony. Miłosz, Niles, z kolei Vujikowić bardzo często gra głębokim dośrodkowaniem ze skrzydła. Staracie się ich blokować. Unikajcie długich krosów, bo wzrostowo mają przewagę i świetnie grają głową. Lepszą opcją będą krótkie podania na jeden kontakt. Nie pchajcie się środkiem, bo ich obrona jest bardzo szczelna. Grajcie skrzydłami.

Jak zwykle wskazówki Trenera Beniteza są krótkie, ale jakże rzeczowe. Dogłębniejsze rozpracowanie przeciwnika odbywa się dużo wcześniej. W oparciu o wyrywki meczów potrafimy rozgryźć schematy drużyny przeciwnej i ocenić jak zachowują się w konkretnych sytuacjach. Rozegrają krótko rożny, a może wybiorą dłuższy wrzut? Wolą szybkie kontry czy atak pozycyjny? Ponadto na podstawie tych materiałów możemy ocenić co jest ich siłą, a co tak zwaną piętą achillesową.

Po konferencji mamy krótki spacer. W dniu meczu stawiano przede wszystkim na odpoczynek i wyciszenie.

Na dwie godziny przed meczem meldujemy się w Arenie Białostockiej. Trening przedmeczowy opiera się głównie na dokładnej rozgrzewce. Standardowo rozgrzewkę rozpoczynamy od wymiany podań w parach, a następnie przechodzimy do ćwiczeń wykonywanych w krótkich sekwencjach.

– I jak tam sprawy z Olgą? – zagaduje Kacper, biorąc dużego łyka napoju izotonicznego.

Akurat mamy pięciominutową przerwę.

– Nijak. – Wzruszam ramionami. – Staram się nie być nachalny, ale coraz trudniej mi to przychodzi. Ostatnio jej powiedziałem…

– Co jej powiedziałeś? – przerywa mi gwałtowanie, a w jego oczach pojawiają się dwa chochliki.

Oho, ciekawska natura zaczyna przejmować nad nim kontrolę.

– Że coś do niej czuję, ale nie do końca wiem co to jest – odpowiadam zdawkowo.

Moja oszczędność ewidentnie nie podoba się Kacprowi, ponieważ przyjaciel obrzuca mnie spojrzeniem pełnym zniecierpliwienia.

– A ona co na to? – dopytuje po chwili.

Być może liczył, że sam powiem coś więcej.

– Cóż. – Wzdycham przeciągle. – Odparła, że jest pogubiona w swoich uczuciach i nie wie co robić.

– Czyli już coś masz.

– Co mi po jej gadce, że też coś czuje, ale nie wie co z tym zrobić. Zaraz mi powie: zapomnijmy i nie róbmy nic. Może pożarła się z Mateuszem i szukała u mnie pocieszenia – stwierdzam kąśliwie.

– Mateusz jest osobną kwestią i nie ma nic wspólnego z tym co Olga do ciebie czuje.

– Jesteś tego taki pewien?

– Tak. – Odpowiedź przyjaciela jest krótka, ale przy tym bardzo stanowcza.

Milknę na chwilę, rozważając w myślach to wszystko. Mam wrażenie jakby z każdym dniem to, coś między mną, a Olgą stawało się jeszcze bardziej pogmatwane. Może gdybym posprzątał bałagan w głowie byłoby mi łatwiej odnaleźć się w naszej relacji? Niestety te porządki nie idą mi tak dobrze jak czyszczenie piłek na boisku.

Po treningu udajemy się do szatni. Ostatnie minuty przed meczem są tylko dla nas. Mamy się odpowiednio skupić i oczyścić umysł z niepotrzebnych myśli. Jedni słuchają muzyki, inni rozmawiają, a są też tacy, którzy siedzą w ciszy. Nakładam na uszy słuchawki i oddaję się łagodnym dźwiękom reggae. Nic mnie tak nie uspokaja przed meczem jak głos Kamila Bednarka.

Zawsze szybko goić rany
I nie martwić się o byt
Nigdy nie czuć się przegranym
Za zwycięstwo zdrowie pić
Wokół siebie tych wybranych
Tych prawdziwych tylko mieć
Tym, co sieją zawsze zamęt, krzyknij głośno: he-he-he-he
Stać nas na więcej
Ciebie i mnie
Stać nas na więcej
Ciebie i mnie.

Utwór „Możemy więcej” zajmuje pierwszą pozycję na mojej playliście. I ilekroć wsłuchuję się w jego słowa, tylekroć odbieram go zupełnie inaczej. Zawsze jednak znajduję jakiś wspólny mianownik między nim, a sobą.

Dwadzieścia minut później w szatni zjawia się trener Benitez. Krótko przypomina taktykę na mecz, po czym wychodzi, żegnając się standardowym: „Macie walczyć panowie”.
Trener nie znosi czegoś bardziej od porażki, a jest to mentalne oddanie walkowera. Możesz być gorszy i przegrać, ale musisz walczyć do końca.
Przemowa Witka, naszego kapitana, również jest dzisiaj wyjątkowo krótka, nawet jak na niego.

– Nie będzie łatwo, ale musimy dać z siebie maksa. Tylko po zwycięstwo i trzy punkty!

– Tak jest! Sparta Posnania! – odkrzykujemy chórem.

Zarówno Piotrek jak i Olga nadal są zagubieni w tym co czują. Strach bierze nad nimi górę.

Splątane szczęście - I Tom serii Sfaulowane serca (zakończone)Where stories live. Discover now