Rozdział 14.3 - maraton

448 16 3
                                    

Olga:

Kilkukrotnie w ciągu ostatnich dni chwytałam telefon do ręki i zastanawiałam czy napisać do Piotrka. Czuję, że coś się między nami zmieniło od sobotniego wieczoru. Mam wrażenie jakbyśmy przekroczyli kolejną granicę, chociaż nie umiem określić ani policzyć poprzednich granic, które złamaliśmy.

Ponoć ruszenie naprzód oznacza jakiś postęp i związane z nim korzyści, ale w naszym, a właściwie moim przypadku ta reguła się nie sprawdza. Nie mogę się wypowiadać za Piotrka, ponieważ nie wiem co czuje prócz zagubienia, które tak często odbija się w jego oczach. Ale zamęt w mojej głowie z każdym dniem przybiera na sile. Serce ściga się z rozumem przyprawiając mnie o potworny ból głowy i podły nastrój. Nie ma w życiu nic gorszego niż niepewność. A ja mam tak wiele obaw oraz wątpliwości. Czy Piotrek chce ode mnie tego samego co ja od niego? Czy również czuje tę zmianę między nami? I najważniejsze czy dalej chce w to brnąć?

Kiedy w sobotę szykuję się do redakcji, natykam się na Magdę. Ostatnio coraz rzadziej spędza weekendy u Adriana. Chociaż nic nie mówi, widzę, że coś musiało między nimi zajść. Wiecznie chodzi przygaszona, a każde pytanie czy wszystko w porządku zbywa krótkim tak. Być może moja rada z rozmową nie była wcale tak dobra jak początkowo mi się wydawało.
Wchodząc do redakcji wpadam na Szymona. Minę ma bardzo poważną, nawet jakby wściekłą.

– Musimy później pogadać – rzuca krótko i gna dalej, nie dając mi czasu na odpowiedź.

Rozkładam rzeczy na biurku, po czym udaję się do sali konferencyjnej, zagarniając z blatu tylko komórkę. Część miejsc jest już zajęta, a u szczytu stołu o dziwo nie siedzi Artur. Jego miejsce zajmuje mężczyzna, którego widzę po raz pierwszy. Z daleka dałabym mu trzydziestkę, ale gdy podchodzę bliżej i zauważam zmarszczki okalające jego twarz dodaję co najmniej dziesiątkę do jego metryki.

Siadam obok Kasi i natychmiast pytam ją o tajemniczego mężczyznę. Ta wzrusza jedynie ramionami, odpowiadając, że nie wie kim jest.

– Dobrze, proszę o ciszę! – woła mężczyzna wstając od stołu.

Kiedy gwar całkowicie nie ustaje, klaszcze w dłonie.

– Nazywam się Rafał Ostrowski. Artura nie będzie przez jakiś czas i to ja będę go zastępować. Zasady pracy nie ulegają zmianie i nie macie co liczyć na taryfę ulgową. Na biurku leżą moje wizytówki.

Po krótkim wprowadzeniu pan Rafał zabiera się za omówienie tematów z poszczególnymi dziennikarzami. Jest stanowczy i wymagający, ale w przeciwieństwie do Artura wie czym jest kultura osobista i potrafi coś skrytykować kulturalnie, ale bardzo rzeczowo. Po niektórych uwagach Artura miałam wrażenie, że czepia się dla zasady, ot tak, żeby się po prostu przyczepić. A rady pana Rafała są merytoryczne i w wielu przypadkach jak najbardziej uzasadnione.

– A jaki jest pani temat? – Aż podskakuję na krześle gdy pan Rafał zwraca się bezpośrednio do mnie.

– Ja… ja – zacinam się zdenerwowana.

Artur zawsze narzucał mi temat, więc nie nauczyłam się jeszcze samodzielności w szukaniu tematów. Wbrew pozorom znacznie trudniej jest znaleźć dobry temat, aniżeli zredagować go.

– No słucham? – Mężczyzna posyła mi przynaglające spojrzenie.

– Ja nic nie mam, dotychczas to pan Artur przydzielał mi tematy – odpowiadam cicho.

Jeśli zaczęłam nabierać większej pewności siebie, to w tym momencie wszystkie moje starania idą na marne.

– Jak to? – pyta lekko zirytowany i wzdycha głęboko.

Splątane szczęście - I Tom serii Sfaulowane serca (zakończone)Where stories live. Discover now