Rozdział 10.3

614 34 11
                                    

Piotrek:

Zdaję sobie sprawę, że stąpam po coraz cieńszej granicy. Plan, który miał być tak prosty zaczyna mnie przerastać. Coraz trudniej idzie mi trzymanie Olgi na dystans. Im bardziej staram się ją od siebie odpychać, tym bliżej podchodzi, a ja zapominam o pierwotnych ustaleniach.
To, że teraz proszę ją do tańca jest kolejnym złamaniem zasad. I mimo że znam cenę tej decyzji, nie chcę się z niej wycofać.
Przyciągam Olgę jeszcze bliżej siebie, ale ta stawia mi opór. Czuję jak jej ciało napina się w reakcji na ten ruch. Walczy ze mną, nie chce oddać mi kontroli, nawet na chwilę.

- Taniec nie polega na staniu w miejscu - odzywam się, przytykając usta do jej ucha.

Odpowiada mi cisza, a Olga w dalszym ciągu wlepia wzrok w ziemię. Wzdycham ciężko i puszczam jej rękę, ponieważ nie chcę, aby poczuła że jest do czegoś przymuszana. Dopiero wtedy spogląda na mnie. W jej oczach dostrzegam lęk, chociaż jestem niemal pewien, że nie boi się mnie, a samej siebie. Doskonale znam taki stan, ponieważ od kilku dni napawa mnie strachem pewne uczucie kiełkujące się w moim sercu. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem i mimo usilnych prób rozwikłania jego tożsamości nadal pozostaje jedną, wielką niewiadomą.

- My chyba nie powinniśmy - odpowiada wymijająco.

- Czego nie powinniśmy? To tylko niezobowiązujący taniec. - Spoglądam na nią skonsternowany.

Olga patrzy na mnie zdziwiona, jakby miała na myśli coś zupełnie innego, po czym robi jeden niepewny krok. Drżące dłonie układa na mojej talii i pozwala się poprowadzić. Żadne słowo nie pada z jej ust, ale nie musi. Doskonale odczytuję sygnały jej ciała.

Ponownie przyciągam Olgę do siebie, ale tym razem nie napotykam na żaden opór. Z początku nadaję powolny rytm. Tylko delikatnie się kołyszemy, chociaż muzyka lecąca z głośników jest bardziej energiczna. Kiedy zyskuję odrobinę zaufania ze strony Olgi pozwalam sobie na więcej. Obracam ją, tak, że moja klatka piersiowa styka się z jej plecami. Olga unosi obie dłonie, a ja swoje układam na jej tali, wprowadzając jej biodra w ruch.

Przez moje ciało przechodzi silny dreszcz gdy Olga niespodziewanie ociera się o mnie. Z jej początkowej niepewności i niewinności już nic nie pozostaje. Przygarbiam się lekko, opierając podbródek na ramieniu Olgi. Czuję, że otwierają się przed nami bramy piekieł i wkraczamy do zakazanej krainy, ale nie zatrzymuję się. To uczucie jest zbyt dobre, aby z niego ot tak zrezygnować. Kilka sekund później znowu stoimy na wprost siebie. Sunę dłońmi po plecach Olgi schodząc coraz niżej. Nie słyszę muzyki lecącej w głośnikach, nie jestem pewien czy ktoś jeszcze oprócz nas znajduje się na parkiecie. Moją całą uwagę zajmuje szeroki uśmiech okalający twarz Olgi. Nie jest on wymuszony, jak wtedy, kiedy staje przed kamerą. Ten sprawia, że cała promienieje i jest jeszcze piękniejsza. Niespodziewanie jednak kąciki jej ust opadają, a Olga gwałtownie mi się wyrywa.

- Poczekaj! - Chwytam ją za ramię.

Olga odwraca się do mnie. Znowu w jej oczach pojawia się strach, dlatego zluzowuję uścisk i odsuwam na bezpieczną odległość.

- Olga, co się dzieje? - pytam wprost, próbując przekrzyczeć dudniącą muzykę, która akurat zaczyna lecieć.

Nie pytam czy coś się stało, bo na pewno usłyszałbym krótkie „nie", ucinające temat. A jestem zbyt dobrym obserwatorem, żeby nie widzieć, że ma jakieś kłopoty.

- Nic. - Ucina krótko, jednak wyczuwam w jej głosie nerwową nutę.

- Jak to nic? Przecież widzę.

- Miałeś rację. Jestem tchórzem.

To wyznanie wbija mnie w ziemię. Tamtego dnia powiedziałem te słowa pod wpływem emocji, ale nigdy tak naprawdę o niej nie myślałem. Może jest trochę nieśmiała i brakuje jej pewności siebie, jednak na pewno nie jest tchórzem.

Splątane szczęście - I Tom serii Sfaulowane serca (zakończone)Where stories live. Discover now