Rozdział 4.4

1K 83 32
                                    

Piotrek:

Jestem wściekły na chłopaków, że mnie tutaj zaciągnęli. Nie mam ochoty na spotkanie w męskim towarzystwie, ponieważ wiem, jaki będzie temat numer jeden rozmów. Ja i moja dziwna relacja z Olgą. Nie chcę ponownie tego roztrząsać. Może uniosłem się niepotrzebnie, ale już było po fakcie i wracanie do tego niczego nie zmieni.

– Ty, Piter, a podobno uśmiech to twój znak rozpoznawczy – ironizuje Michał.

– Uśmiechem wszystkiego się nie załatwi – dorzuca Maciek.

– Myślał, że jak pokaże swoje śnieżnobiałe ząbki, to ta cała Olga przestanie się na niego dąsać – wtrąca swoje trzy grosze Miłosz.

– Halo, panowie jakby co, stoję obok was! – komunikuję ironicznie, na co cała  grupka wybucha śmiechem.

– A wam co tak wesoło? – zagaduje Kamil, podchodząc do naszej loży.

– Jak zwykle się ze mnie śmieją – burczę.

– Ej, panowie, dajcie mu już spokój. Widzicie, że przeżywa wielki miłosny zawód. – Kamil natychmiast staje w mojej obronie, chociaż wydaje mi się, że i w jego głosie rozbrzmiewa prześmiewcza nuta.

– Na własne życzenie – podsumowuje Urbań z przyganą. – Trzeba być idiotą, żeby tak przygadać lasce, która ci się podoba. Dokuczanie, to sposób z podstawówki bądź przedszkola, a ty masz chłopie dwadzieścia dwa lata.

– Wiem! – warczę zirytowany, chcąc uciąć niewygodny temat.

Na prawdę cały wieczór będziemy gadać o mnie i o tej dziewczynie? Koledzy na szczęście odpuszczają dalszy atak, jednak to nie poprawia mojego nastroju. Próbuję skupić myśli na zbliżającym się meczu wyjazdowym z Rawą Chorzów.

Przez parę minut udaje mi się zapomnieć o Oldze, jednak kiedy zwracam wzrok na parkiet, wszystko wraca. Poznaję ją mimo ciemności panujących dookoła, ponieważ tańczy bardzo blisko naszej loży. Wiruje w czyichś objęciach i wygląda na szczęśliwą. Moje ciało ogarnia nagle jakieś dziwne uczucie. Nie potrafię go dokładnie określić, ale na pewno przebija się przez nie niezrozumiała dla mnie złość. Nadal próbuję zrozumieć, jak to się stało, że ta dziewczyna tak mną zawładnęła i to w przeciągu zaledwie chwili. Przecież nie jest jakaś wyjątkowa? A może jest?

– Ej, Piter, co tak się zapatrzyłeś? – Podskakuję nerwowo, słysząc pytanie Michała.

– Ja, nic. Przepraszam was na chwilkę. Zaraz wrócę.

Szybkim krokiem wychodzę z sali. Schodzę schodami na dół w kierunku wyjścia, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Jednak kiedy czuję chłód wpadający z dworu, natychmiast rezygnuję z tego pomysłu. Nie zabrałem ze sobą kurtki, a nie mogę teraz ryzykować zdrowia. Drużyna mnie potrzebuje i jest ważniejsza niż moje głupie oraz szczeniackie zachcianki.

Gdy wracam na salę zaczepia mnie jakaś dziewczyna. Ledwo utrzymuje równowagę na kilkucentymetrowych szpilkach, a alkohol czuć od niej na kilometr.

– Może zata...ńcz...ymy? – proponuje, bełkocząc.

– Wybacz, ale nie przyszedłem tutaj sam. – Próbuję wyminąć nachalną blondynkę, jednak ta łapie mnie za ramię.

Jej długie tipsy wbijają się w moją skórę, sprawiając lekki ból.

– Proponuje ci tylko jeden niewinny taniec.

– Nie! – ucinam ostro, jednak zobaczywszy, że Olga nadal jest na parkiecie zmieniam zdanie.

Bez słowa pociągam dziewczynę na środek sali. Wybieram miejsce oddalone kawałek od tego gdzie tańczy Olga. DJ zapuszcza akurat szybszy kawałek. Moja taneczna partnerka zaczyna wykonywać jakieś dziwne ruchy. Być może chce wyglądać seksownie i kobieco, ale jedyne określenie, jakie przychodzi mi do głowy, patrząc, na jej taniec to żenada. Powoli wpasowuję się w rytm piosenki. Jednocześnie kątem oka spoglądam na Olgę. Chcę się upewnić, że nadal jest na parkiecie. Przyciągam nieznajomą dziewczynę do siebie, ponieważ zaczyna wpadać na innych tańczących. Blondynka unosi głowę, po czym posyła mi szeroki uśmiech połączony z zalotnym spojrzeniem. Odwzajemniam go z wielkim trudem.

Splątane szczęście - I Tom serii Sfaulowane serca (zakończone)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt