Rozdział 9.3

644 44 12
                                    

Olga:

Kiedy wchodzę na stadion, czuję coś niesamowitego. Już dawno nie oglądałam meczu na żywo. Studia pochłaniają tyle mojego wolnego czasu, że luksusem jest obejrzenie relacji w telewizji. Najczęściej muszę korzystać z tekstowych sprawozdań, których w Internecie nie brakuje. Atmosfera tutaj panująca sprawia, że to nie jest tylko sportowe widowisko. Zewsząd czuje się niebywale rodzinny klimat. Nie ważne ile masz lat, skąd pochodzisz bądź czym się zajmujesz. Dzisiaj jesteś kolejnym członkiem wielkiej spartańskiej rodziny. Oddychasz jednymi płucami, twoje serce połączone z innymi bije w tym samym rytmie, a twój krzyk łączy się z pozostałymi tworząc magiczną pieśń, która nie raz wznosi Spartan ponad mury niemożliwego i postawionych granic.

Zawodnicy wielokrotnie wspominają o sile dopingu. W jednym z wywiadów Igor Łasucha, napastnik Ochojec Rybnik powiedział:

– Kiedy okazało się, że to zmiażdżenie łąkotki, byłem załamany. Mieliśmy jakiś dołek, zniżkę formy, a mnie czekała kilkutygodniowa przerwa w grze. Gdy schodziłem z murawy, kibice skandowali moje imię, jednak nie czułem się zwycięzcą. Już po kilku minutach zaczęły do mnie docierać słowa pełne wsparcia oraz otuchy. Każdy krótki komentarz: „trzymaj się” dodawał mi sił. Gdyby nie one, poddałbym się już przy pierwszej próbie, a tak wiedziałem, że nie jestem w tym boju sam.

Podobnie było w przypadku Kajetana Kaziemierczaka, dwudziestoczteroletniego pomocnika Posnanii. Sparta grała akurat z Pragą Warszawską. To był mecz o wszystko. Od jego wyniku zależało do kogo powędruje tytuł mistrza. Nie weszliśmy dobrze w ten mecz. Od początku próbowaliśmy odpierać ataki przeciwnika. Zabrakło nam determinacji. Tak nie wygląda drużyna, która ma się bić o najwyższą stawkę. Na przerwę schodziliśmy z dwubramkową stratą. Nikt nie wierzył, że można odwrócić jeszcze losy tego spotkania. Praga dominowała w każdym elemencie, a my niestety nie mieliśmy żadnych argumentów.
Druga połowa rozpoczęła się niemal tak samo, a później było już tylko gorzej. Wiktor Ciesielski, napastnik Pragi po raz trzeci wpakował piłkę do naszej bramki, tym samym zaliczając hat-tricka.

Na trybunach zawrzało. Kibice Pragi wykrzykiwali imię swojego bohatera, zaś nasi spoglądali z przerażeniem na leżącego na murawie Kajtka. Próbując zablokować dośrodkowanie, źle stanął na nogę.

Wstępne diagnozy nie wróżyły najlepiej, a następne były jeszcze gorsze. Nagłówki gazet brzmiały w tym samym tonie: To może być koniec Kaziemierczaka! Kariera pomocnika Sparty stoi pod wielkim znakiem zapytania!
Piłkarz zanim zszedł z boiska krzyknął coś do kolegów. Dopiero w którymś z wywiadów przytoczył owe słowa: „Panowie walczymy do końca, mimo złości i niechęci. Jesteśmy przecież Spartą!”

Następnie z grymasem bólu opuścił boisko. Nie chciał, aby sztab medyczny zniósł go na noszach. Być może w ten sposób pragnął pokazać kolegom jak powinna wyglądać prawdziwa walka. Posnania wyraźnie podbudowana postawą Kajtka dostała jakby skrzydeł. W niecałe pół godziny odrobili trzy bramkową stratę i doprowadzili do dogrywki, którą wygrali.

Kajetan mimo tego, że wiele osób postawiło już na nim krzyżyk, nie poddał się. Pamiętam niektóre relacje z jego treningów. Nie mogłam patrzeć na jego łzy wynikające z bólu i bezsilności. Za każdym razem zastanawiałam się, czy piłka nożna jest warta aż takiego poświęcenia.

W internecie zahuczało. Powstawały różne akcje wsparcia dla Kajtka. Jak piłkarz przyznał w jednym z wywiadów: „Doping kibiców był jak skrzydła, które unosiły go ponad wszelkie granice, granice bólu, złości, frustracji. Walczył, ponieważ wiedział, że nie jest w tym boju sam”. W kilka miesięcy pozamykał usta wszystkim ekspertom. Pokazał, że niebywały duch walki i odrobina szczęścia dokonują rzeczy niemożliwych.

Splątane szczęście - I Tom serii Sfaulowane serca (zakończone)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora