49

2.4K 164 62
                                    

— Gdzie mnie zabierasz, kochanie? – zapytałam, gdy prowadził. Miał tak słodki uśmiech na twarzy, że także nie mogłam się nie uśmiechnąć.

— Zobaczysz. – popatrzył na mnie przez chwilę, po czym znów skupił się na drodze.

— Mam nadzieję, że nie chcesz poświęcić mnie jakimś bogom, którzy sprawią, że będziesz wyglądać jeszcze bardziej słodko dla innych dziewczyn. 

~*^*~

Otworzył drzwi od samochodu i podał mi rękę, by pomóc mi wyjść.

Ruszyliśmy w stronę drzwi naprawdę fantazyjnego hotelu. Był cholernie piękny.

— Zapomniałem. Musisz to założyć. – wyjął czarną opaskę i zasłonił mi oczy.

— Po co to? – uśmiechnęłam się, zastanawiając, do czego zmierza.

— To niespodzianka.

— Już wystarczająco mnie zaskoczyłeś. Co jeszcze?

Byłam trochę sfrustrowana, bo nienawidziłam mieć zasłoniętych oczu, ale jednocześnie byłam podekscytowana zastanawianiem się, co to za niespodzianka. To było tak ekscytujące, że prawie wybuchłam, ale starałam się zachować spokój.

Szliśmy przed siebie i zaczęłam słyszeć inne głosy.

— Kookie? – odezwałam się cicho, wydymając wargi.

— Shh, jesteśmy już prawie na miejscu. – wyszeptał mi do ucha, przez co dreszcz przeszedł mi po plecach. Prawie się potknęłam, jednak jego ręce na moich ramionach skutecznie mi to uniemożliwiały.

Miałam na sobie szpilki i czerwoną sukienkę, którą wybrał, mówiąc mi, że to specjalna okazja.

Próbowałam zrobić kolejny krok, ale uderzyłam w coś twardego, co, jak sądzę, było schodami.

— Dlaczego po prostu nie pojechaliśmy windą? – zapytałam.

— Była pełna.

— Przecież potknę się, jeśli nie będę nic widzie- – nagle poczułam, jak moje stopy odrywają cię od ziemi, a ciało uniosło się za sprawą silnych ramion.

— Teraz cicho i daj mi robić to, co do mnie należy. – pocałował mnie w czoło, a ja po prostu zamknęłam buzię na kłódkę.

~*^*~

— Jesteśmy. – postawił mnie na ziemi. Wkrótce zdjął materiał z mojej twarzy, a widok przed moimi oczami był cudowny. 

Wszystko było udekorowane, wszędzie były kwiaty i błyszczące światła, a na podłodze pełno kolorowych balonów.

Znajdowaliśmy się na dachu budynku i wszystko było tak cholernie piękne. Najpierw zaniósł mnie tu jak księżniczkę, a teraz to.

Na stole stały świece i brzoskwiniowe róże, a nocne niebo wyglądało niesamowicie. 

Odwróciłam się do Jungkooka, który przyglądał mi się z uśmiechem. Podeszłam do niego, a on owinął wokół mnie ramiona.

— Kocham cię, y/n. – szepnął, patrząc mi w oczy.

— Też cię kocham. – pocałowałam go i wtuliłam w niego.

~*^*~

— Nie musiałeś się tak trudzić, wiesz. – powiedziałam, krojąc kurczaka, po czym włożyłam go do ust.

— Nie podoba ci się? Chcesz wracać? –  spojrzał na mnie zmartwiony.

— Oczywiście, że nie. Jest pięknie. – uśmiechnęłam się. – Po prostu... Włożyłeś w to chyba dużo pracy i równie dużo wydałeś. Mogłeś mi zapłacić za zorganizowanie tego. – zażartowałam, a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. 

— Jesteś niemożliwa. – zaśmiał się głośno.

— No cóż.

~*^*~

Spacerowaliśmy po okolicy hotelu, jednak na dworze robiło się coraz zimniej. Zaczęłam drżeć, szczerze chciałam, żeby to zauważył i dał mi swoją kurtkę, jednak nic z tego.

Ciągle się obejmowałam i pocierałam ramiona, aby zwrócił w końcu na mnie uwagę, ale nic to nie dawało.

— Kook, ślepy jesteś?

— Co?

— Nie widzisz, że tu zamarzam?

— Więc?

— Daj mi swoją kurtkę.

— Co? Nie.

— Co za człowiek. Chcę tę kurtkę.

— Nie dam ci jej, sory.

— Czyli nie mam innego wyboru niż zabrać ci ją siłą.

— Co?

Zdjęłam szpilki i rzuciłam się na niego, by zdjąć kurtkę z jego ciała.

— Nie zamierzam stać się soplem lodu, bo jesteś zbyt samolubny, by podzielić się ze mną kurtką, palancie. – zaśmiałam się, wciąż próbując ją zdjąć, ale nie dałabym rady. Dałam więc mu do zrozumienia, że jestem zła, co dało mi przewagę.

— Tak, w końcu! – uciekłam, zakładając kurtkę, a potem odwróciłam się i wystawiłam do niego język.

Nareszcie było mi ciepło. Włożyłam ręce do kieszeni, by je ogrzać, ale poczułam tam coś twardego.

— Przestań! Oddaj mi to! – krzyczał.





last nightحيث تعيش القصص. اكتشف الآن