Rozdział 27

2.2K 94 4
                                    

Leo Miles

Minęły już dwa miesiące, a ja ciągle unikam, jak mogę tego nowego. Nie to, że bym miał coś do Masona, ale nie pochodzi z żadnej watahy, więc może być jednym z odrzuconych. Tylko Zayn wie, dlaczego razem z Luną przeprowadziliśmy do tego miasta, czego nie musielibyśmy robić, gdyby nie atak odrzuconych na moją rodzinną watahę. Byłem jeszcze małym dzieckiem i dlatego rodzice wysłali mnie i siostrę tutaj, aby nas chronić. To miasto jest chronione przez Krąg Magii i każde magiczne stworzenie ma tutaj wstęp, o ile nie będzie sprawiało żadnych kłopotów. To coś w rodzaju ziem neutralnych, nie należą do nikogo i każdy ma do nich dostęp... Najwyraźniej nawet odrzuceni. Niestety nie wolno rozmawiać o Kręgu z nikim, nawet z najbliższymi. Ja sam dowiedziałem się przez przypadek, jak usłyszałem rozmowę mojego dawnego alfy i jakieś pary czarownic. Może i wtedy nie rozumiałem, o co im chodziło, ale teraz zaczynam dostrzegać gdzieniegdzie podejrzanych ludzi, obserwujących okolicę i ludzi przechodzących obok. Zatem czemu wpuścili tutaj odrzuconych? Oni prawie zawsze sprawiają jakieś kłopoty i każdy o tym wie.

Boję się ich od kiedy tylko pamiętam, nie jak moja siostra, która jest odważna i zawsze mnie broniła przed gnębieniem w szkole. Może i jesteśmy omegami, ale i tak jesteśmy silniejsi od zwykłych ludzi. Właśnie ta przewaga w sile przez większą rangę nad niższą sprawia, że staram się unikać moich nowych kolegów z klasy jak diabeł święconej wody. Co w sumie jest praktycznie niemożliwe, ponieważ mamy większość lekcji razem, no i jak się okazało, Mason jest moją bratnią duszą. Już myślałem, że gorzej być nie może, a jednak.

Jedną z zalet bycia mną jest to, że potrafię stać się niezauważalny w tłumie, w końcu jestem tylko niewielką omegą.

- Ej, Leo?

- Tak? 

Spojrzałem na Zayna, który stał przy mojej ławce z torbą na ramieniu.

- Lekcja się już skończyła.

- Co?

Dopiero spostrzegłem, że rzeczywiście nikogo nie było w klasie poza mną, Zaynem i nauczycielką od sztuki.

- No tak.

- No chodź już, Luna i Kate pewnie już na nas czekają przed szkołą.

Wyszliśmy z sali, a ja rozejrzałem się po korytarzu, na szczęście nigdzie nie widziałem ani jego, ani jego przyjaciela. Czyli pewnie już sobie poszli. Dobrze.

- Zayn?

- Hm?

- To powiedz, postanowiłeś się wreszcie umówić z Kate?

Na moje słowa Zatrzymał się na chwilę, po czym znowu ruszył do przodu

- Jeszcze nie wiem.

- Ale czemu? Przecież to oczywiste, że ją lubisz, a ona ciebie. Wiem, że pewnie nie jesteście bratnimi duszami, ale zawsze byłeś taki samotny. Nie chcę, żebyś już zawsze tak się czuł.

Z każdym słowem, zaczynałem mówić coraz ciszej, aż ostatnią część mojej wypowiedzi powiedziałem szeptem.

- Dzięki Leo, że tak martwisz się o mnie, ale wiedz, że nie musisz. Poza tym Kate jest moją bratnią duszą... 

Przestał mówić, kiedy uświadomił sobie, co powiedział. Ja za to uśmiechałem się najszerzej, jak tylko potrafię. Nie codziennie słyszy się takie rzeczy z ust przyjaciela, który nie lubi rozmawiać o swoich uczuciach i najchętniej to by zamknął się w sobie i nie odzywał się do nikogo.

- Wiedziałem!

Zakrył mi usta dłonią i nerwowo się rozejrzał na boki.

- Cicho, zanim ktoś cię usłyszy.

- Błagam, nikogo tu nie ma, usłyszałbym tę osobę, nawet jeśli byłaby na drugim końcu szkoły. Ale teraz na serio, musisz się umówić z Kate. 

- Wiem, ale...

- Nie chodzi mi, że od razu masz powiedzieć jej całą prawdę o sobie. Masz się z nią lepiej poznać, zrobić w końcu ten pierwszy krok. Dopiero po tym, jak będziecie razem, możesz jej powiedzieć, a jeśli jej na tobie zależy, wybaczy ci trzymanie tego w sekrecie. Jest mądra, więc na pewno zrozumiałaby.

- No dobrze jeszcze to przemyślę.

- Mi to wystarczy.

Opuściliśmy budynek przez główne drzwi wejściowe i tak jak mówił Zayn, Kate i moja siostra stały przez szkołą i rozmawiały zawzięcie na jakiś temat. Na nasz widok przestały mówić i podeszły do nas.

- Hejka chłopacy!

Najpierw moja siostra zdrajczyni podeszła do Zayna i przybiła z nim żółwika, a dopiero potem do mnie i mnie przytuliła. Na ucho jej powiedziałem tak, aby nasi przyjaciele nie usłyszeli.

- Czerwony alarm.

Automatycznie odsunęła się i udawała, jak gdyby nic się nie stało, w międzyczasie rozmawiając ze mną telepatycznie.

~ Co się stało?

~ Musimy zostawić Zayna i Kate samych.

~ Po co?

~ Ponieważ jest możliwość, że Zayn w końcu zmężnieje i umówi się z nią.

~ Serio?!

~ Tak!

~ Dobra. Mam plan.

Odwróciła się do naszych przyjaciół i zrobiła minę pełną skruchy.

- Hej, em, zapomniałam wam powiedzieć, że dzisiaj nie możemy z Leo wracać z wami. Wczoraj rozmawiałam z mamą i umówiłyśmy się, że dzisiaj razem z Leo porozmawiamy z nimi przez wideo czat.

Zayn był trochę zaskoczony tymi słowami.

- Oł, no dobrze. To pozdrówcie ich ode mnie.

Kate uderzyła go lekko w ramię.

- Od Kate również.

- Okej, dzięki i na razie.

Kate tylko uśmiechnęła się lekko i pomachała nam na dowidzenia, a Zayn patrzył się na mnie, jakby wiedział, co knujemy.

~ Bo dobrze wiem, co kombinujecie.

~ Oj tam, poradzisz sobie. Do jutra!

~ Jak ja cię nie cierpię.

~ Wcale nie.

Rozdzieliliśmy się przy bramie od szkoły, ja z siostrą poszliśmy w stronę jej domu, a Zayn i Kate w przeciwną. Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie.

Odmiana ✔️Where stories live. Discover now