Rozdział 40

2K 86 7
                                    

-Następnego dnia-

- Biip! Biip! Biip!

- Ucisz się durny budziku, już wstaję. - powiedziałem uderzając w mój nowy budzik, który kupiłem, żeby nie zniszczyć sobie telefonu.

Ustawiłem sobie budzik znacznie wcześniej niż zazwyczaj, ponieważ chciałem zaimponować Kate i zawieść ją do szkoły moim autem. No wiem będzie to trochę głupie, bo od razu ludzie zaczną się na mnie gapić i ,,próbować'' się zaprzyjaźnić. Ta, mogą próbować, ale niestety nie lubię fałszywych ludzi, a tym bardziej wytapetowanych laluni, które gdy zobaczą okazję, aby zabłysnąć, przyczepią się jak rzep do psiego ogona. Mam gdzieś co inni o mnie myślą, już rok temu pokazałem tym złamasom, że ze mną się nie zadziera i tym samym stałem się postrachem szkoły. Nawet dziewczyny, które pierwszy raz na oczy widzę od razu się odsuwają, unikając kontaktu wzrokowego. Jest to tak dziwnie zabawne, nie zrobiłem do żadnej dziewczyny złej miny, starałem się zakolegować raczej, a wyszło zupełnie inaczej. Oby Kate nie myślała o mnie w ten sposób co inni. Po szybkim prysznicu i krótkim śniadaniu ubrałem się, wyszedłem z domu i poszedłem do mojego garażu, gdzie stało, moje auto. Uruchomiłem moje maleństwo i pojechałem pod dom mojej dziewczyny, żeby zrobić jej niespodziankę. Przed domem wyjąłem telefon, wpisałem tylko jedną cyfrę, ponieważ mam jej numer pod szybkim wybieraniem. Nie to, że nie zapamiętałbym go albo coś, tak jest zwyczajnie wygodniej. Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem do niej. O dziwo odebrała za pierwszym razem, pewnie już wstała. Jak jej głos zabrzmiał w słuchawce, poczułem formujący się na mojej twarzy uśmiech.

- Hej Zayn, czemu dzwonisz tak wcześnie, coś się stało?

- Nie spokojnie, chciałem się tylko spytać, czy może potrzebujesz podwózki do szkoły?

- Ale ty przecież nie jeździsz do szkoły autem.

- No zazwyczaj nie, ale pomyślałem, że może mógłbym zawieść moją dziewczynę do szkoły.

- Ooo, kochany jesteś, ale co jak inni będą się gapić? Wiem jak tego nie lubisz.

- Jeśli będziesz u mojego boku to myślę, że dam radę.

- Okej, to kiedy będziesz?

- Właściwie, to już jakby stoję przed twoim domem.

- Co?! Ale jak? Kiedy? O której ty wstałeś? Od jak dawna już czekasz? Mam na dzieje, że nie za długo. Och co ze mnie za dziewczyna, jeśli musisz przeze mnie długo czekać w samochodzie? Musiałeś pewnie lekko zmarznąć, szybko chodź do środka, to zrobię ci herbatę albo coś innego.

- Spokojnie Kate, nie czekam długo. Ledwie kilka minut, ale mam nadzieję, że oferta wciąż aktualna?

- Jasne, no chodź już. A i właśnie mój tata chce cię poznać, mam nadzieję, że to nie jest za duży problem?

- Nie, to nie jest duży problem. To za kilka sekund zadzwonię dzwonkiem do drzwi. Pa!

- Pa!

Rozłączyłem się, zgasiłem silnik, wysiadłem z auta i poszedłem pod drzwi, dzwoniąc dzwonkiem, tak jak mówiłem. Drzwi otworzyły się po paru sekundach ukazując Kate, gotową już do szkoły. Dalej nie wierzę w to, że jest moją bratnią duszą, jest taka śliczna, miła i jest praktycznie przeciwieństwem mnie. Jakim cudem dostałem jako bratnią duszę tak cudowną dziewczynę, na którą raczej nie zasłużyłem sobie? Zapewne w jej oczach wyglądałem teraz zabawnie, ponieważ zaśmiała się lekko i zamknęła mi buzię, którą nawet nie wiem kiedy otworzyłem, powtarzając moje słowa.

- Zamknij buzię, bo muchy łapiesz.

Przytuliła mnie, co odwzajemniłem i ciągnęła mnie za rękę w stronę jak mniemam kuchni. Przy stole siedziała starsza para, kobieta to mama Kate, którą poznałem przed randką. A mężczyzna czytający gazetę przypuszczam, że musi być jej tatą.

- Dzień dobry pani i panie Van Blavius.

- Och Zayn, już mówiłam żebyś nie mówił pani tylko Alice. Aż tak staro chyba nie wyglądam.

- Nie, przepraszam, zapomniałem się.

- Oj, przecież nic się nie stało. Chodź dosiądź się do nas, właśnie mieliśmy zasiadać do stołu.

- Dziękuję, ale nie trzeba, już jadłem śniadanie u mnie w domu.

- Wybacz, ale nie mogę ci pozwolić siedzieć przy stole i patrzeć jak reszta je. Siadaj, tobie też nałożę.

Lepiej było się poddać, nie chciałem wywołać niepotrzebnej sprzeczki, więc usiadłem obok Kate i spojrzałem w stronę jej taty, który właśnie odłożył gazetę i chyba chciał się coś spytać.

- A więc to ty jesteś Zayn?

- Tak, zgadza się proszę pana.

- Powiedz, mieszkasz z rodzicami?

Kate trochę się spięła, ale spojrzałem na nią uspokajająco i ująłem za dłoń. Po rozmowie z Aidenem uświadomiłem sobie, że życie przeszłością jest bezcelowe i bezsensowne. Teraz powinna dla mnie liczyć się Kate i to, co będzie dalej. Spojrzałem jeszcze raz na jej ojca i odpowiedziałem spokojnie.

- Nie, mieszkam sam.

- Dlaczego, coś się stało?

Choć byłem mu kompletnie obcy, to usłyszałem w jego głosie troskę. Teraz się nie dziwię, że Kate jest taka opiekuńcza, skoro wychowywała się z tak cudownym ojcem.

- Moi rodzice razem z moim starszym bratem zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałem osiem lat.

- Bardzo mi przykro z powodu twojej straty, ale musiałeś zatem mieszkać z kimś innym z rodziny tak?

- Właściwie to nie mam rodziny, trafiłem do domu dziecka, gdzie byłem aż do ukończenia 18 lat.

- Masz 18 lat? Przecież jesteś na tym samym roku co Kate tak?

- Owszem, urodziłem się drugiego stycznia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku.

Chyba był zadowolony odpowiedzią, bo przytaknął lekko głową i wrócił do swojej gazety. Czekaliśmy jeszcze w takiej ciszy przez kilka minut i mama Kate położyła przed nami talerze z usmażonymi jajkami i bekonem. Muszę przyznać, że wyglądały znakomicie, a bekon pachniał wybornie. Oczywiście sam również potrafię gotować, ale moje umiejętności kuchenne nijak nie umywają się co do talentu kucharskiego matki Kate. Jedząc spojrzałem na Kate pałaszującą bekon. Wyglądało to, co najmniej zabawnie i nie mogłem nie uśmiechnąć się na ten widok. Wtedy zobaczyłem jej mamę obserwującą mnie z wyrazem radości na twarzy. Aby nie wyszło głupio, wróciłem do mojego talerza i dokończyłem śniadanie.

- Dziękuję bardzo za śniadanie, było naprawdę przepyszne.

- Dziękuję ci Zayn, cieszę się, że ci smakowało.

- Oj tak, zdecydowanie smaczne. Dziękuję.

Powiedziała Kate, która wycierała twarz chusteczką i odłożyła talerz do zlewu.

- Na zdrowie córciu.

- Okej Zayn my będziemy się powoli zbierać.

- Ile czasu nam jeszcze zostało?

- Jakieś 20 minut, przed dzwonkiem. - powiedziała sprawdzając na telefonie.

- Chodźmy więc. Jeszcze raz dziękuję za gościnę, do widzenia państwu.

- Do widzenia Zayn.

Kate czekała już pod drzwiami z plecakiem na ramieniu, podszedłem i wziąłem ponownie jej rękę, wychodząc na zewnątrz.




To był pierwszy dłuższy rozdział. Jeden za nami, jeszcze zostało tylko z około 17 takich *nerwowy śmiech* Jej... 

Odmiana ✔️Where stories live. Discover now