Rozdział 45

1.9K 91 6
                                    

Siedziałem tam i nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Oboje przeszliśmy przez to samo. Tyle że ja znałem swoich rodziców i później trafiłem do domu dziecka. Ścisnąłem ją nieco bardziej, gładząc ją po plecach.

- Dobrze wiem co czujesz, najdroższa.

- Ty też miałeś podobnie?

- Tak. Tylko że mnie większości nauczyli rodzice. A gdy ich straciłem, trafiłem do domu dziecka, gdzie byłem wytykany palcami, przez innych. Nawet opiekunowie traktowali mnie jak wyrzutka, jak nic nieznaczącego śmiecia, którego trzeba się pozbyć. Nie miałem nikogo. Na moje 11 urodziny poczułem się niedobrze, na szczęście byłem na podwórku, z dala od innych dzieci, ponieważ nikt nie chciał się ze mną bawić. Zrobiło mi się wtedy gorąco i czułem jakby coś łamało mi kości. Pobiegłem jak najprędzej do lasu i tak jak ty przemieniłem się po raz pierwszy. Unikałem każdego kontaktu z kimkolwiek, a gdy tylko wyczułem innego wilkołaka uciekałem jak popadnie.

- Przykro mi z tego powodu.

- Nie musi być, pogodziłem się z tym. Aiden mi to uświadomił.

- Kto to Aiden?

- To moja droga Kate, jest mój wilk.

- No niech zgadnę... To on zmusił cię do umówienia się ze mną na randkę?

- Skąd wiedziałaś?

- Ponieważ, wyskoczyłeś z tym pytaniem tak nagle i niespodziewanie.

- Sam bym też to zrobił bez jego pomocy... Tylko troszkę później.

- Twój wilk też jest taki niecierpliwy?

- Oj tak jest!... To co, wybaczysz mi?

- Myślę, że... Tak. Dostaniesz ode mnie drugą szansę, tylko teraz nie zmarnuj jej.

- Och, tak bardzo ci dziękuję. Kocham cię Kate.

- Ja ciebie też Zayn.

~ Wreszcie!! Czuje się o niebo lepiej.

~ Ja jeszcze nie.

Schyliłem się lekko i pocałowałem ją, co za moment odwzajemniła z równie ogromną pasją.

Przerwaliśmy pocałunek, oddychając głęboko.

- Kate... Wiesz, że jak ciebie oznaczę, to nie będzie już odwrotu?

- Tak wiem o tym, ale kocham cię i chcę być z tobą i tylko z tobą.

To było jedynym zaproszeniem, którego potrzebowałem. Odgarnąłem jej włosy z karku, poczułem jak mi się kły wyostrzają i spojrzałem na nią ostatni raz.

- Na pewno tego chcesz. - powiedziałem zachrypniętym głosem.

- Tak, na pewno.

- Okej zróbmy to.

Zbliżyłem się do jej szyi, najpierw zacząłem delikatnie całować miejsce, gdzie będzie znajdowało się moje oznaczenie, następnie wbiłem w nią swoje kły, tym samym oznaczając ją jako moją. Poczułem smak jej krwi na języku, ale nie był to ten sam smak kiedy w wilczej formie zjadam jakieś niewielkie zwierzę. Ten był taki słodki, metaliczny, a jednocześnie czuć było gorycz krwi. 

Na początku krzyknęła lekko z bólu, ale po chwili jej krzyk przeobraził się w coś dzikiego i poczułem ukłucie w karku. Na początku zabolało, ale potem zmieniło się w uczucie przyjemności, rozprzestrzeniające się po całym ciele. Zęby zaczęły mi wracać do normy i polizałem ranę po ugryzieniu, pomagając się jej zagoić w kilka sekund. Kate zrobiła to w tym samym czasie co ja. Odsunęliśmy się od siebie na tyle, by móc spojrzeć sobie w oczy. Jej świeciły się lodowym błękitem, a moje, leśną zielenią. Pocałowaliśmy się znowu, pozostając w swoich rękach. Chwila... Nie czuję żadnego bólu w prawym przedramieniu. Spojrzałem na nie i było w pełni zagojone.

- Jak to się stało?

Moja ukochana spojrzała na moją rękę, a następnie na mnie.

- Zaznaczając ciebie, wyleczyłam twoją rękę.

- To cudownie! Nie wiedziałem, że tak można.

- Widzisz, nie wszystkiego nauczyli cię twoi rodzice.

Wstałem z nią wciąż w moich rękach, uniosłem do góry i obróciłem się razem z moim skarbem.

- Postaw mnie na ziemię Zayn. - mówiła śmiejąc się.

- Słucham? Przepraszam, ale czy mogłabyś powtórzyć? Słabo cię słyszę.

- Aaa, dobra. Czy mógłbyś mnie postawić na ziemię o mój najdroższy?

- Jak sobie życzysz skarbie.

- Jesteś zwariowany.

- Na twoim punkcie. - powiedziałem dając jej krótkiego buziaka.

- Wiesz, że masz teraz spory problem?

- Jaki problem masz na myśli?

- Moja mama jest na ciebie zła.

- To można było usłyszeć w jej głosie, kiedy z nią rozmawiałem kilka dni temu.

- Jednak masz wielkie szczęście, że poprosiłam ją, aby nic nie mówiła tacie. On by cię chyba zabił.

- Nie mógłby, mnie jest ciężko zabić jestem wilkołakiem.

- Uwierz mi, on by zrobił wszystko, aby chronić swoją rodzinę.

- Trochę ci zazdroszczę.

- A niby czego? Nie mam nic co mógłbyś mi zazdrościć.

- Owszem masz. Ty masz rodzinę.

- Myślałam, że już dotarło do ciebie to, że od teraz masz mnie.

- Bo dotarło, ale zbyt długo byłem przekonany o tym, że będę sam. To jest dla mnie nowe, w końcu znaleźć kogoś, kto nie dość, że jest taki jak ja, to rozumie mnie jak nikt inny.

- Też cię kocham.

- Ale da się naprawić sytuację z twoją mamą?

Roześmiała się na moje słowa i kręcąc rozbawiona głową powiedziała.

- Jasne, mama nie umie się długo gniewać. Tylko daj jej troszkę czasu.

- Okej ulżyło mi. Zależy mi na tobie i nie chcę mieć na pieńku z twoimi rodzicami.

- Mam tylko jedną, małą prośbę.

- Jaką?

- Pójdziemy pobiegać moja wilczyca nie wytrzyma długo w środku.

- Myślałem, że nie spytasz. Mój wilk tak samo musi wyjść.

- To chodź już, póki nie ma moich rodziców.

- No to się pośpieszmy.

Wyszliśmy oboje za dom i pobiegliśmy do lasu. Miałem dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Jednak, kiedy się obróciłem nikogo nie zauważyłem. Wsłuchałem się czy może coś słychać, ale dalej nic, nawet nie czułem żadnego podejrzanego zapachu.

- No idziesz czy nie?

- Idę, spokojnie, tylko zastanawiałem się, czy czegoś nie zapomniałem.

- To jak już sobie przypomniałeś, to chodź wreszcie.

- Kobiety. - powiedziałem cicho pod nosem.

- Hej! Słyszałam to!

- Słońce, przecież wiesz, że nie miałem nic złego na myśli.

- Powiedzmy, że ci wierzę.

Schowaliśmy się za oddzielne drzewa zgodnie z prośbą Kate. A jako dobry chłopak, uszanowałem to, ponieważ sam nie byłem jeszcze gotowy na tak spory krok. Mimo że jestem twardym gościem. Oczywiście dla innych, nie dla mojej Kate. To trochę się denerwuję, przed pokazywaniem siebie nago dla dziewczyny. Nie to, że mam się czegoś wstydzić, po prostu wcześniej nie musiałem się pokazywać nikomu. A poza tym, to wstydzę się trochę mojej blizny idącej od lewego ramienia, przez klatkę piersiową, aż do prawego boku. Taka moja pamiątka po tym nieszczęśliwym wypadku z dzieciństwa.

Zmieniliśmy się i wyszliśmy z naszych kryjówek. Zdębiałem widząc ją z bliska w jej wilczej formie. Była naprawdę piękna, jej futro lśniło w świetle słonecznym zupełnie jak moje. Patrząc na nią, widzę, że ma taką samą reakcję widząc mnie.

Odmiana ✔️Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang