Rozdział 26

2.2K 96 13
                                    

Siedem dni, kilka kartkówek i parę sprawdzianów później, większość uczniów się przyzwyczaiła do ponownego chodzenia do szkoły. 

Dzisiaj nie było lepiej, właśnie z Leo siedzimy w sali od biologii i tak samo jak reszta tu obecnych uczniów, chcemy, aby ta lekcja dobiegła końca. Kilka osób już przysypiało, a reszta była zbyt zajęta szeptaniem między sobą i wysyłanie liścików. Rozmawiali i nadchodzącej imprezie u Rhett'a, która ma być w ten piątek. 

Nie to żebym miał coś do niego, jest całkiem spoko, no i jest znajomym Sole'a, który jest przyjacielem Leo i Luny z dzieciństwa. Kiedyś mieszkali koło siebie, ale teraz jak Leo i jego siostra się przeprowadzili, nie spotykają się zbyt często, oprócz szkoły. Poza tym on należy do grupy elity w tej szkole i jest całkiem popularny. Wszyscy go lubią, ponieważ jest miły, wesoły i pomocny, tylko jego "znajomi" już tacy nie są. Właśnie dlatego nie zamierzam iść na tą imprezę, będzie tam za dużo nieodpowiedzialnych osób, alkoholu i bóg wie czego jeszcze.

Nasza nauczycielka kontynuowałaby swoją lekcję, gdyby nie fakt, że w połowie jej zdania drzwi od klasy się otworzyły i do środka weszła nasza dyrektorka z dwoma chłopakami. Wyczułem, jak Leo się spiął koło mnie, więc postanowiłem go uspokoić.

~ Leo, oddychaj. Nic się nie dzieje.

~ O serio? Więc dlaczego do naszej klasy weszło dwóch gości i do tego są wilkołakami jak my!

~ Wiem, też ich wyczułem, co nie zmienia faktu, że i tak nic ci nie zrobią.

~ Na pewno?

~ Tak. Póki ja tu jestem, nawet nie położą palca na tobie. A teraz posłuchajmy, co dyrektorka ma do powiedzenia.

~ No dobra.

Kiedy skończyła mówić, a raczej ostrzegać nas, żebyśmy byli mili dla nowych uczniów, przeprosiła nauczycielkę i wyszła z klasy. Nauczycielka biologii spojrzała na jej nowych uczniów.

- No dobrze, możecie się przedstawić i powiedzieć coś o sobie, potem usiądziecie w ławce w rzędzie przed panem Miles i panem Blakiem.

Pierwszy odezwał się ten wyższy z dwojga. Był dosyć umięśniony, co raczej nie jest dziwne, skoro jest wilkołakiem i wyczuwać od niego co najmniej pozycję delty. To znaczy, że jest trzeci, jeśli chodzi o ranking w watasze. Wyglądał na cichą osobę, ale jednocześnie groźną. Twarz miał pozbawioną emocji, a jednak kiedy jego wzrok napotkał Leo, dostrzegłem minimalny uśmiech, zanim zniknął on zupełnie, jakby nigdy go tam nie było. Jego głos był dosyć niski jak na nastolatka, ale nie mi to oceniać.

- Nazywam się Mason Leatherwood, mam osiemnaście lat i niedawno przeprowadziłem do tego miasta.

- Czy to już wszystko? Na pewno nie chcesz się z nami podzielić czymś jeszcze?

Nauczycielka biologii patrzyła się na niego zdziwiona, w sumie się nie dziwie, patrząc na fakt, że cała reszta jej uczniów jest wygadana do tego stopnia, że nie może przestać rozmawiać nawet w trakcie lekcji.

W odpowiedzi tylko zaprzeczył kręceniem głowy, ale nic więcej nie powiedział. Zupełnie jak mój przyjaciel, siedzący koło mnie.

- No dobrze, to teraz kolej twojego kolegi.

Ten drugi natomiast miał zupełnie inny charakter niż jego znajomy, co było widać na pierwszy rzut oka. Miał burzę jasnobrązowych włosów na głowie, układające się we wszystkie strony i opadające mu na czoło. Na policzku miał ledwie dostrzegalną bliznę, jakby coś go mocno zadrapnęło. Jego postawa mówiła pewność siebie, ale oczy i cwany uśmieszek na ustach sprawiały bardziej wrażenie, że nie jest zbyt poważną osobą. Był podobnie umięśniony do jego kolegi, ale w mniejszym stopniu. Jego zapach i aura mówiły mi, że jest betą. To natomiast może oznaczać kłopoty, ale zobaczymy, co czas przyniesie.

- Ja nazywam się Riva Savion i tak jak mój przyjaciel mam osiemnaście lat, lubię słuchać muzyki z gatunku Rock i gram na gitarze elektrycznej.

Dziewczyny zaczęły szeptać między sobą jaki to on gorący, a chłopacy umawiali się, kto ma go zaprosić na imprezę u Rhett'a.

- No dobrze usiądźcie już na miejsca i kontynuujmy lekcję. Zayn Blake i Leo Miles wstańcie i pokażcie, gdzie siedzicie, żeby wasi nowi koledzy wiedzieli, gdzie mają usiąść.

Niechętnie wstałem z krzesła i musiałem siłą postawić na nogi mojego przyjaciela, który nie chciał opuszczać swojego miejsca. Co z nim nie tak?

Tamci zaczęli iść w naszą stronę, a my usiedliśmy z powrotem. Kiedy stali przed naszą ławką, Leo zaczął się czerwienić i siedział z opuszczoną głową. Zdezorientowany spojrzałem na dwójkę nowych i zobaczyłem, jak ten Mason gapi się na Leo z dziwnym wyrazem twarzy.

Oni chyba nie są... O nie nie nie, nie pozwolę, żeby byle jaki wilkołak odebrał mi przyjaciela. 

Odmiana ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz