Rozdział 53

1.5K 81 7
                                    

Kate Van Blavius

Gdy przestałam rozmawiać z Zaynem, usłyszałam bardzo ciche jęczenie w rogu mojej celi. Było tutaj strasznie ciemno, ale dzięki mojemu teraz jeszcze bardziej ulepszonemu, super wzrokowi, mogłam zobaczyć, co jest źródłem tego dźwięku. To kobieta, ale była cała posiniaczona i związana tak, że nie mogła się ruszyć. Szybko podbiegłam do niej, nawet nie zareagowała na mnie, gdy podeszłam. Najdziwniejsze było to, że jej zapach był prawie niewyczuwalny. To znaczy, był tam, ale ledwie wyczuwalny nawet dla mojego super ulepszonego zmysłu węchu.

- Hej, nic ci nie jest?

W odpowiedzi cicho jęknęła. Pomogłam jej usiąść, opierając ją o ścianę i rozcinając liny, którymi była związana. Zobaczyłam wtedy, że ma zawiązane usta, więc nie może mówić, szybko chwyciłam za materiał na jej twarzy i przemieniając jedną dłoń w łapę mojej wilczycy, (co było moim małym trikiem, którego nauczyła mnie Lily) rozcięłam go, uważając, aby nic jej nie zrobić. 

Jak już to zrobiłam, poczułam silną woń wilczego ziela. Wyrzuciłam to w oddalony róg pomieszczenia i sprawdziłam puls kobiety. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ nie była w zbyt groźnym stanie krytycznym, jej tętno było normalnie wyczuwalne, czyli albo jest odporna na wilcze ziele, albo miała to na twarzy od niedawna. Jednak wnioskując po czystości materiału, mogę śmiało powiedzieć, że nie był on czysty i świeży. Czyli musi mieć coś w rodzaju odporności na działanie, całe szczęście, bo na dłuższą metę to mogłoby zabić normalnego zmiennego. Spojrzałam się jej na twarz i oczy miała zamknięte, ale po szybkości jej oddechu widać było, że jest przytomna. Powoli otworzyła oczy i cichym zmęczonym głosem powiedziała do mnie:

- Dziękuję ci za pomoc.

- Poczekaj, zaraz przyniosę ci coś do picia.

Wstałam od niej i podeszłam do drzwi mojej celi, gdzie leżała taca z jedzeniem, które niedawno mi przynieśli. Lecz zanim mogłam podać jej cokolwiek, powąchałam czy niczym nie nafaszerowali tego i na szczęście niczego nie poczułam, więc wróciłam do kobiety i usiadłam obok.

- Proszę, zjedz i napij się czegoś.

Wzięła szklankę z wodą i napiła się trochę.

- A co z tobą? - powiedziała z ulgą.

- Spokojnie, ja nie jestem głodna, kilka godzin temu jadłam.

- Powiedz, jak się nazywasz? Nie widziałam cię tutaj wcześniej.

- Nazywam się Kate, a nie widziałaś mnie wcześniej, ponieważ nie dawno porwali mnie, tak z sześć, siedem godzin może, góra osiem.

- Jeszcze raz dziękuję za pomoc.

- To żaden problem, ale powiedz, dlaczego się tutaj znalazłaś?

- Bo pomogłam pewnej młodej dziewczynie uciec z domu tego tyrana.

- Masz na myśli, tego nic niewartego alfę?

Kąciki jej ust minimalnie się uniosły w nieudolnej próbie uśmiechu, z powodu wyczerpania organizmu.

- Nawet nie zasługuje na bycie nazywanym alfą, ale tak chodzi mi o niego.

- Więc za to, że pomogłaś jej uciec, zostałaś pobita i wtrącona do lochu?

- W sumie to tak, zawiązał mi usta jakimś kawałkiem materiału z zawiniętym wilczym zielem, przez co osłabłam i nie miałam kontaktu z moją wilczycą. Związał mnie, żebym nie mogła zdjąć tego materiału, głupiec myślał, że wilcze ziele mnie wykończy, ale nie wpadło mu do głowy, aby je zmieniać na świeższe. Z czasem lekko się na nie uodporniłam, ale wciąż byłam za słaba przez nie, aby się ruszyć.

- I nikt nie przyszedł ci pomóc?

- Cały czas, od kiedy mnie tu uwięziono, szukał mnie mój mąż Steven, oprócz niego było też troje ludzi, ale oni zostali zabici przez samego alfę, ponieważ byli zbyt blisko odkrycia prawdy, gdzie się znajduję.

- Twój przeznaczony to Steven? W sensie ten, który jest prawą ręką tego tyrana?

- Mój Steven nie jest złym człowiekiem jak nasz alfa. On kocha mnie z całego serca i nikogo by nie skrzywdził celowo, ma zbyt dobre serce.

- Tylko widzisz, to on mnie dzisiaj porwał.

- Co? To nie możliwe, Steven nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

- Wiem, mogłam to usłyszeć w jego głosie, zapewne został zmuszony do tego. Był bardzo zmartwiony czymś, teraz domyślam się, że martwił się o ciebie.

- On wciąż mnie szuka?

Widziałam w jej oczach zbierające się łzy, więc przytuliłam ją do siebie.

- Widać, że bardzo cię kocha.

- A ja jego. Tak strasznie za nim tęsknię.

- Ćśśś... Spokojnie wszystko będzie okej. Mój chłopak jest już w drodze i uratuje nas.

- A co jeśli zabije Stevena, myśląc, że jest wrogiem?

- Tym się już zajęłam, obiecał, że go nie tknie.

- Ale jak się z nim skontaktowałaś, tutaj nie ma telefonu, a już tym bardziej jakiegokolwiek zasięgu.

- Poprzez naszą więź.

Rozmawialiśmy tak przez dobre kilka godzin, dowiedziałam się, że ma na imię Caroline. Trzymali mnie jeszcze kilka dni, za każdym razem dzieliłam się jedzeniem razem z Caroline i musiałam odtrącać propozycje alfy bufona, który myślał, że trzymając mnie w niewoli, skłoni mnie do odrzucenia Zayna i połączenia się z nim. Po pierwsze to chyba typ kompletnie nie ma nic pod kopułą, a po drugie, FUJ! Nawet nie ma co liczyć na to oblech jeden. Oczywiście to mu się nie spodobało i próbował mnie pobić, ale ta kicia ma pazurki i potrafi się bronić. Jakimś fartem udawało mu się powalić mnie, za to on miał całą posiniaczoną twarz, rozciętą brew i śliwkę pod okiem. Kazał mnie zamknąć do odwołania, a on się zastanowi, co ze mną będzie. Czwartego dnia od porwania siedziałam z moją nową kumpelą i rozmawiałyśmy o tym, czym zajmują się ludzie w tej watasze, gdy nagle drzwi do naszej celi otworzyły się z hukiem.

- Co ty robisz?!

Do środka wlazł cały ten "alfa", z tą swoją paskudną gębą, idąc w naszą stronę. Rzucił mną w ścianę obok i zaczął iść do Caroline z mordem w oczach.

- Co ty sobie myślisz co! Miałaś zakaz odzywania się i miałaś siedzieć cicho, teraz pożałujesz, że nie trzymałaś gęby na kłódkę.

- Nawet się do niej nie zbliżaj! - zagroziłam mu, odpychając go od niej.

Caroline skuliła się za mną, próbując schować się przed tym potworem.

- Mówiłaś coś smarkulo?!

- Tak mówiłam.

- Zaraz pożałujesz swoich słów dzieciaku.

Złapał mnie za szyję i przycisnął do ściany, odcinając mi dopływ powietrza. Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale bezskutecznie. Zbliżył się do mnie i jeszcze mocniej przycisnął mnie do ściany.

- Jeszcze chwila, a skończysz jak to ścierwo w rogu.

Odmiana ✔️Where stories live. Discover now