Rozdział 52

1.4K 61 2
                                    

~ Zayn, słyszysz mnie?

Na jej głos zatrzymałem się w wejściu do pomieszczenia, gdzie już siedzieli wszyscy.

~ Kate! Nic ci nie jest?

~ Nie, trzymają mnie w lochach. Moich drzwi pilnuje niejaki Steven, a przez okno w mojej celi widać tyły domu.

~ Dasz radę przez nie uciec?

~ Nie, kraty są zrobione ze srebra.

~ Okej, to powiedz, co widzisz przez nie.

~ W sumie, to chyba jego ludzi, ale żaden z nich nie wygląda na zadowolonego. Dzieci chodzą w podartych ubraniach, a kobiety i mężczyźni pracują w polu.

~ Jakim polu, oni hodują zboże w środku lasu?

~ Niezupełnie, nie hodują tylko zboża, ale i wiele innych roślin. Nie wyglądają za dobrze.

~ W jakim sensie?

~ Widać po nich, że są bardzo zmęczeni, a ten ich powalony alfa ciągle drze się na nich. Nawet zabił jednego mężczyznę i tylko dlatego, że powiedział, że jego żona nie da rady już pracować i musi odpocząć. On jest jakimś psycholem.

~ Jak myślisz, będzie problem z dostaniem się do ciebie?

~ Nie, w ich oczach widzę nienawiść do ich alfy, więc nie powinni się stawiać.

~ Okej, postaramy się jak najszybciej ciebie znaleźć.

~ Jak to my?

~ Kochanie, odnalazłem swojego brata, a z nim twoich rodziców.

~ Co?! Ty na poważnie?

~ Bardzo poważnie.

~ O mój boże w końcu poznam swoich rodziców.

~ Ćśś, skarbie. Nie daj po sobie poznać, że rozmawiasz ze mną.

~ Błagam, jakby Steven w ogóle zwracał na mnie uwagę. Cały czas siedzi niepokojąco smutny i przygnębiony.

~ Tylko mi nie mów, że się o niego martwisz?

~ Wiem, że to dziwne, ale tak jest. Widać po nim, że nie chciał mnie porwać, tylko został zmuszony przez tego ich alfę.

~ Chcesz mi powiedzieć, że porwał cię i teraz tego żałuje?

~ Tak to wygląda.

~ Jesteś tego pewna?

~ Tak, jestem.

~ Dobrze, ufam ci kochanie.

~ Coś się stało? Brzmisz jakiś taki przygnębiony.

~ Spokojnie, wszystko w porządku. Nie martw się królewno, uratujemy cię.

Nie chcę jej mówić, że mimo mojej szczerej miłości do niej, nie mogę z nią być. Jeśli tylko ją dotknę, ona zginie, a ja wolałbym sam się zabić niż żyć bez niej. Z myśli wyrwały mnie krzyki rodziców Kate i mojego brata.

- Zayn! Halo, brachu słyszysz mnie?

- Co?... A, przepraszam za chwilowe odpłynięcie, rozmawiałem z Kate.

- Ale... jak? Przecież użyli wilczego ziela na niej, to musiało uśpić jej wilka. Nie ma opcji, żeby mogła się z tobą komunikować.

- Ale jakoś możemy ze sobą rozmawiać.

Odmiana ✔️Where stories live. Discover now