Rozdział 54

1.3K 54 2
                                    

O nie mój drogi, nie będziesz mówił tak o mojej nowej przyjaciółce. Nagle nabrałam siły, jakby coś się we mnie otworzyło i poczułam się inaczej niż zwykle. Zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam go w ten głupi ryj, aż odleciał, uderzając w przeciwległą ścianę. Przez chwilę był zdziwiony, z resztą jak ja, ale moment potem otrząsnął się i pomimo jego tak jak zwykle, nieprzytomnych oczu, zachowywał się jakoś dziwnie. Znaczy, to jest takie uczucie, kiedy nawet widząc kogoś obcego, masz takie dziwne wrażenie, że z tą osobą dzieje się coś złego.

- Właśnie skróciłaś długość swojego żywota.

Zaszarżował na mnie, a ja zrobiłam to samo. W połowie pomieszczenia, które było spore, zanim mógł mnie dosięgnąć, zrobiłam unik, jednocześnie podcinając mu nogi tak, że przeleciał nade mną.

~ Widzisz? Przydały się moje lekcje z walki.

~ Lily! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, wiedząc, że nic ci nie jest.

~ Ja też się cieszę, że znów jesteśmy razem. A teraz pomóc ci?

~ No raczej, choć sama też nieźle sobie radzę.

~ Uważaj!

W ostatniej chwili uniknęłam pięści lecącej mi prosto w twarz, jednak nie zdążyłam uniknąć kolana w żebra. Na chwilę się zachwiałam, po czym odzyskałam postawę, dalej trzymając się za bok.

~ Dość tego, Lily pomożesz mi? Potrzebuję twojej prędkości.

~ Jasne bez problemu.

Wybiegłam na niego w tym samym momencie co on, zrobiłam wślizg między jego nogami, wyskoczyłam, odbijając się od przeciwległej ściany, uderzyłam go z półobrotu prosto w bok głowy, nie za mocno, żeby go nie zabić, ale wystarczająco silnie, żeby stracił przytomność i padł na ziemię.

- Tego się nie spodziewałeś co? Opłacały się te lekcje z samoobrony. Kurcze, ale mnie teraz noga boli.

- Yyy...

Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i zobaczyłam Zayna stojącego w drzwiach.

- To było takie gorące, nawet nie masz pojęcia jak bardzo skarbie.

- Zayn!

Pobiegłam, żeby go przytulić, ale zanim zdążyłam się do niego zbliżyć, zostałam zatrzymana przez przezroczystą niebieską powłokę.

- Zayn, co to jest?

- To pole siłowe, które zrobiła Alice, żeby chronić cię przede mną.

- Przecież wszystko już się wyjaśniło, że ten pocałunek był nieporozumieniem i poza tym, jak to zrobiła?

- Nie w tym sensie chronić, chodzi o to, żebym nie mógł ci zrobić krzywdy, ale w sensie fizycznym i twoi rodzice są czarownicami? Lub raczej czarownicą i czarodziejem, ale nie wiem czemu, Alice mówiła mi, że Rhett jest czarownicą. W sensie minę miała, jakby coś ukrywała, albo oczekiwała jakieś reakcji od twojego przybranego taty. Może to był jakiś ich żart albo coś w ten deseń?

- Zayn, nie rozumiem, o co tu chodzi.

- Ja sam nie jestem pewien, czy wiem, ale o to spytasz się Alice i Rhetta.

- Okej, ale niby jak masz zrobić mi krzywdę?

- Nie przeciągając zbytnio, to jest pewna przepowiednia, mówiąca o białym i czarnym wilku. Biały wilk symbolizuje światło i potrafi uleczać rany, a czarny, symbolizuje cień i może zabić jednym dotykiem, nawet swoją bratnią duszę.

Odmiana ✔️Место, где живут истории. Откройте их для себя