41.Sprawa prywatna.

729 25 7
                                    

Na odprawie nic ciekawego nie było; Zarębski przydzielił nam nowe sprawy i wróciliśmy do swojej roboty. Wyszliśmi z gabinetu a ja na chwilę zatrzymałem moją ukochaną.
- Nati?
- Tak?
- Hm...pomyślałem że może dziś wpadła byś do mnie na kolację?
- A wiesz że z chęcią. O której?
- Może o osiemnastej?
- Ok.
- Jak chcesz to mogę po ciebie podjechać?
- Było by super.
- Będę za dziesięć.
- Będę czekać.
- To do zobaczenia.
- Na razie. - pocałowałem ją i nie obchodziło mnie czy ktoś to widział.
Następnie Natalia poszła do swojego partnera, a ja wróciłem do Olgierda, który jak się okazało czekał na mnie już w samochodzie.
- Co tak długo?
- Sprawa prywatna.
- Dziewczyna?
- Coś ty taki ciekawski?
- Tak tylko pytam.
- To nie pytaj tylko ruszaj.
- Już dobrze dobrze aspirancie Górski!

Dojechaliśmy na miejsce do parku po dwunastu minutach. Poszliśmy na miejsce zbrodni
- Cześć chłopaki!
- Cześć Anetka. Co mamy? - Spytałem.
- Mężczyzna, lat czterdzieści trzy. Zmarł na skutek wykrwawienia.
- Mamy narzędzie którym to zrobiono?
- Nie.
- A wiemy kto to? - spytał mój partner.
- Robert Sztanga. Mieszka na Wilanowie dokładnie na Vogla czternaście.
- Ok. Kto znalazł ciało?
- Tamta kobieta.
- To chodźmy ją przesłuchać.
Podeszliśmy do niej i zaczęliśmy wypytawać, ale nic szczególnego nie dała ta rozmowa. Nie znała gościa, więc pomóc nie mogła. Postanowiliśmy pojechać do mieszkania denata.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do jego domu. Zapukałem i otworzyła nam blond kobieta.
- Dzień dobry aspiranci Górski i Mazur.
- Dzień dobry, Ewa Sztanga.
- Pani jest żoną pana Roberta?
- Tak, zgadza się. Coś się stało?
- Mamy dla pani złą wiadomość. - powiedział Olo
- Pani mąż nie żyje. - dokończyłem.
- Co!? - kobieta straci przytomność. Olgierd wziął ją na ręce i zaniósł do salonu, położył na kanapie i przyniósł wodę. Po kilku minutach się ocknęła.
- Proszę woda dla pani. - podał jej szklankę.
- Dziękuje. - wzięła i zrobiła kilka łyków. - Jak to się stało?
- Pani mąż został zamordowany.
- Kto to zrobił?
- Ustalamy. Czy mąż miał jakiś wrogów, kłócił się z kimś ostatnio.
- Nie. On był nauczycielem, kadra jak i uczniowie Go lubili. Zostawał po godzinach dla uczniów którzy gorzej się uczyli. Dawał im korepetycje.
- Czego uczył? - spytałem.
- Matematyki.
- W której szkole?
- W technikum fototechnicznym na Spokojnej.
- A tam to przypatkiem Zosia nie chodzi? - spytałem szeptem.
- Owszew. Dziękujemy. Jak by pani się coś przypomniało to proszę zadzwonić. - i dał jej wizytówkę, po czym wyszliśmi i pojechaliśmy do technikum.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do szkoły; była akurat przerwa. Pokierowaliśmy się do gabinetu dyrektora, ale po drodze spotkaliśmy Zośkę.
- Cześć tato, cześć wujku co tu robicie?
- Jesteśmy tu służbowo. - odpowiedział.
- A co się stało?
- Twój nauczyciel od matmy nie żyje. - odpowiedziałem.
- Co?
- Spokojnie, na razie musimy porozmawiać z twoim dyrektorem.
- Zaprowadzę was.
- Dzięki. - żuciliśmy razem i po momencie byliśmy pod gabinetem. Zapukaliśmy i weszliśmy do środka.
- Dzień dobry aspiranci Górski i Mazur. Policja.
- Dzień dobry Grażyna Dobrzyńska jestem dyrektorem szkoły. O co chodzi?
- Jeden z pani pracowników nie żyje. Pan Robert Sztanga.
- Jak to nie żyje! Półtorej godziny temu widziałam Go w szkole.
- Zachowywał się jakoś dziwne?
- Nie, normalnie jak zawsze. Wiadomo kto to zrobił?
- Śledztwo trwa. Czy miał jakieś zatargi z uczniami lub z innymi nauczycielami? - spytał Olgierd.
- Nie. Wszyscy Go lubili.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, po czym wyszliśmi gdyż nic konkretnego się nie dowiedzieliśmy. Wróciliśmy na komendę.

Gliniarze😍Krystian Górski😘✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz