34.rozdział MEGA

1.1K 31 12
                                    

- Szef chyba żartuje! - krzyknąłem. - Jak mogła im zwiać ta psycholka.
- Uspokój się Olgierd!
- Jak mam być spokojny do cholery? Jak wogóle uciekła?
- Nie wiem, ale Krzysiek i Majka; tą sprawę przydzielam wam.
- Jadę z nimi!
- Zostajesz tutaj!
- Jak szef myśli, po co zwiała? On żyje! To dowód! Chcieli nas nastraszyć i tyle! Chce wiedzieć jak uciekła? Może miała wspólnika!
- Olgierd może mieć rację szefie. - powiedziała Maja.
- Sprawdzicie wszystkie tropy. Olgierd zostajesz, reszta idzie do pracy.
No i nie miałem wyjścia, zostałem.
Papierki, papierki i papierki; idzie się nimi podetrzeć. Postanowiłem zadzwonić do Majki może coś ma
- Hej, macie coś?
- Nic szczególne, jak coś to dam Ci znać.
- Dzięki.
Rozłączyłem się; nic. Stoimi w miejscu.

Perspektywa Krystiana

Wyszedłem z tego budynku i nie mam pojęcia gdzie jestem; nie znam tego miejsca. Było widno, taki plus.
Szłem przed siebie, licząc że ten typek się nie ocknął jeszcze. Byłem na jakimś zadupiu wielkim, zero znaków, drogowskazów, tabliczek, domów; nic.
Doszedłem do skrzyżowania, oczywiście nie było żadnego oznaczenia miejscowości, nic tędy nie jeździ; teraz wiem dlaczego akurat tutaj. Choć bym krzyczał i tak nikt nie usłyszy.
Nie wiem ile uszedłem, ale szału nie było. Brzuch bolał coraz mocniej, byłem wycięczony i spragniony. Chciałbym zasnąć, ale bałem się że mogę się nie obudzić albo ten skurwysyn mnie dogoni. Nie mogłem na to pozwolić.
Krok miałem wolniejszy z każdym stąpnięciem.
Po kilku godzinach doszedłem do jakiegoś zagajnika. Usiadłem pod drzewem ale nie usnąłem. Zastanawiałem się którędy do domu, ale w sumie dobrze by było jak bym znalazł co kolwiek. Jakąś osobę, telefon choć by bez karty sim, byle bym mógł wykręcić numer sto dwanaście. Po kilkunastu minutach ruszyłem dalej; a drogi nie było końca.
W końcu jechał jakiś samochód, bałem się że to On, ale na szczęście nie. Zatrzymał się
- Podwieść pana?
- Muszę pojechać na komisariat do Warszawy.
- Ja też tam jadę. Niech pan wsiada. Dobrze się pan czuje?
- Proszę nie zadawać pytań; jestem policjantem starszy aspirant Krystian Górski.
- Marta Swat.
Ruszyła, a ja próbowałem nie zasnąć.

Perspektywa Olgierda

Szef kazał jechać do domu, a mi się przypomniało że Zosia jest sama w domu; roztrzęsiona.
Pojechałem najpierw do sklepu zrobić zakupy, a potem do córki. Robiliśmy wspólnie kolację i świetnie się przy tym bawiliśmy. Zapomniałem na chwilę o troskach i smutkach. Byłem przez moment szczęśliwy.

Perspektywa Zarębskiego

Jeśli Krystian naprawdę nie żyje to Olgierd nie zgodzi się na nowego partnera i odejdzie. Dlatego musiałem poruszyć ,,górę”, by mi pomogli.
Zadzwoniłem gdzie trzeba i poszłem do Adama. Wyjaśniłem mu wszystko jak działa i co ma robić.
Przychodziłem co półgodziny i sprawdzałem czy wszystko jest nagrane; na swoim miejscu.

Wychodziłem z komendy, stanąłem na chwilę w informacji, porozmawiałem z Olą i już miałem wychodzić, kiedy w drzwiach stanął ... Krystian; na w pół żywy. Na początku myślałem że mam zwidy, ale nie. To On. Krystian. Podbiegłem do niego, chwytając Go w ostatniej chwili za nim upadł.
- Ola, karetka szybko! Krystian? Krystian słyszysz mnie?
Zauważyłem że ma rane na brzuchu; był już nie przytymny.
Po kilku minutach zjawiła się karetka.
- Wiktor Banach, pogotowie.
- Cześć Wiktor. - powiedziałem
- Cześć Piotr, co się stało?
- To zaginiony policjant Krystian Górski. Zabierzcie Go szybko do szpitala. - powiedziałem.
- Dobrze. Martyna wkłócie, Lidka nosze.
- Już. - odpowiedziały.
Po kilku minutach były w karetce.
- Do którego szpitala Go zabieracie? - spytałem.
- Do Leśnej Góry.
- Ok. Wiktor, za chwilę przyjadę.
- Pojedzie odrazu na blok.
- Dzięki.
Pogotowie odjechało a ja zadzwoniłem najpierw do Olgierda
- Co tam szefie?
- Jedź do Leśnej Góry. Natychmiast.
- Co się stało?
- Krystian. Wyjaśnie Ci w szpitalu. Do zobaczenia.
- Jadę. Zgarnę Natalie po drodze.
- Ok.
Rozłączyłem się i poszedłem do samochodu, po drodze zaczepiła mnie dziewczyna.
- Co z Krystianem?
- Kim jesteś?
- Marta Swat. Przywiozłam Go tutaj, bo mnie o to poprosił, jak przez przypadek znalazłam Go na odludziu.
- Jest w szpitalu, będzie operowany.
- W którym szpitalu?
- Leśna Góra.
- Pojadę za panem.

Perspektywa Olgierda

- Natalia ubieraj się, za chwilę będę pod twoim mieszkaniem!
- Co się stało?
- Nie mam pojecia! Szef wzywa nas do szpitala.
- Coś mu się stało?
- Z tego co wiem to nie. Chodzi o Krystiana.
- O Krystiana? Jesteś pewien?
- Tak powiedział.
- Za chwilę będę gotowa.
Szybko wybiegłem z domu, a Zośka razem ze mną. W kilka minut staliśmy przed blokiem Natki. Po chwili się zjawiła i w szybkim tępie pojechaliśmy do Leśnej Góry. Poszliśmy pod blok operacyjny gdzie był już szef.
- Już jesteście! Świetnie.
- O co chodzi? Co się stało? - spytaliśmy z Natalią.
- Ta dziewczyna nazywa się Marta Swat; przywiozła Go na komemdę. Pomogła mu.
- Gdzie On jest? - spytała nerwowo Natalia.
- Na bloku. Operacja może trwać jeszcze trzy, cztery godziny.
- W jakim był stanie?
- Lekarze mówią że nie jest dobrze. Jego stan jest krytyczny.
Zośka przytuliła się do mnie, Natalia miała zaszklone oczy, była roztrzęsiona. Szef był zdenerwowany, a ta dziewczyna...trudno powiedzieć; była smutna, ale po za tym żadnych uczuć.

Po ponad czterech godzinach wyszedł lekarz;
- Ktoś z rodziny?
- Wszyscy! - powiedziała ta dziewczyna, lekarz spojrzał się na nas dziwnie? - Co z nim?
- Stracił dużo krwi; w rane wdało się lekkie zakażenie. Musieliśmy wprowadzić pana Górskiego w śpiączke farmakologiczną. Organizm szybciej się zregeneruje, po za tym jest odwodniony i wygłodzony.
- Dziękujemy doktorze. - powiedział Zarębski.
- I jest jeszcze coś.
- Tak? - dodałem.
- Pan Górski został zgwałcony.
Zatkało nas wszystkich.
- Andrzej jesteś pewien? - spytała ta dziewczyna. Znała doktorka?
- Jestem pewien. Na razie.
- Jeszcze jedno, kiedy można do niego wejść?
- Nie dzisiaj.
- Dzięki. Cześć.
- Zostaniecie tu? Muszę pojechać na komendę. - spytał Zarębski.
- Oczywiście! - powiedzieliśmy wspólnie.
- Wróce nie długo.
Wyszedł, a ja chciałem pogadać z tą całą Martą.
- Jestem Olgierd
- Marta. - podaliśmy sobie ręce.
- Kim jesteś?
- W jakim sensie?
- Czym się zajmujesz?
- Tym samym co ty.
- Jesteś policjantką, pokaż odznakę?
- Możemy o tym pogadać później?
- Nie. - powiedziałem stanowczo. Pokazała odznakę.
- AW? Serio?
- Serio. Jeszcze jakieś pytania aspirancie Mazur?
- Póki co.
Odszedłem od niej, ale nigdzie nie było Natali. Zacząłem jej szukać; zajrzałem do pokoju gdzie leżał Krystian, usłyszałem ją:
- Krystian, nie zostawiaj mnie. Walcz. Słyszysz? Muszę Ci coś ważnego powiedzieć. Kocham Cię.
Pocałowała Go prosto w usta.

Gliniarze😍Krystian Górski😘✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz