65. Dorothy i szalupa ratunkowa

3.1K 331 56
                                    

Miałam pewne wyrzuty sumienia, że zostawialiśmy z piratami załogę Noah. Ten jednak przekonał mnie, żebym się nie martwiła.

– Najważniejsze w tej chwili to jak najszybciej pokonać Czarownicę z Północy – powiedział mi, zanim się rozstaliśmy. – Panienka musi dotrzeć do Emerald City i pomóc matce. Reszta jest drugorzędna. A o nas proszę się nie martwić, nie w takich sytuacjach sobie radziliśmy. W końcu jestem kapitanem od kilkudziesięciu lat. – To mówiąc, puścił mi oko.

Trochę podniósł mnie na duchu tymi słowami. Ale tylko.

We Flynna wstąpiły nowe siły, gdy tylko zobaczył przed sobą plan bardziej precyzyjny niż pływanie dookoła i szukanie lądu. Zamknął Octavię i mnie w kajucie, twierdząc, że to dla naszego bezpieczeństwa, a sam zaczął biegać po statku i wydawać polecenia, co ukradkiem podglądałam przez niewielki bulaj wychodzący na główny pokład. Nic dziwnego, że był kapitanem. Wyglądał na niego. Kiedy rozmawiał z marynarzami, widać w nim było coś takiego w sposobie, w jaki się wypowiadał, w jaki trzymał się wyprostowany, z głową wysoko uniesioną; nie było w tym żadnego wywyższania się, po prostu naturalny autorytet i siła charakteru. Chociaż wiedziałam, że przynajmniej częściowo blefował – w końcu zachowywał się inaczej, gdy rozmawiał z nami w kajucie, i zdawałam sobie sprawę, że był dużo bardziej niepewny i zagubiony, niż chciałby to po sobie pokazać – i tak dawałam się nabrać.

Jack i Nicholas wrócili pod pokład, gdzie, jak się dowiedziałam, trzymano całą załogę Tornada – w pomieszczeniu oddzielonym kratami od korytarza, służącym za celę. Flynn miał wątpliwości co do zostawienia nas wszystkich w kapitańskiej kajucie i wcale mu się nie dziwiłam. Pomijając już podejrzliwość załogi, której nie podobały się konszachty z obcymi, to nie mógł nam przecież tak do końca ufać. To był sojusz oparty na konieczności, a nie zaufaniu.

Galeon płynął szybciej niż krypa Noah. Minęło zaledwie parę godzin, gdy na horyzoncie zobaczyliśmy mgłę, świadczącą przybliżaniu się do kontynentu. Gdy zobaczyłam to przez bulaj, miałam mieszane uczucia. Nie wiedziałam, czy cieszyć się, czy raczej obawiać. Nadal bolała mnie klatka piersiowa i głowa, co przypominało mi, jak wiele razy już oberwałam, odkąd trafiłam do Iw. Obawiałam się kolejnych cięgów, ale przede wszystkim obawiałam się, że dobra passa mogłaby się skończyć i że ktoś z moich przyjaciół mógłby wreszcie umrzeć. Walka z Czarownicą z Północy zaś zdecydowanie zwiększała na to szanse. Z drugiej jednak strony, miałam wrażenie, że nie widziałam moich rodziców od stu lat i czułam się źle z tym, że zostawiłam Oz w momencie, gdy najbardziej potrzebowało pomocy. Jasne, może to było głupie z mojej strony – w końcu nie pochodziłam stamtąd, to nie był mój dom i spędziłam tam za mało czasu, żeby w ogóle przywiązać się do tej krainy lub jej mieszkańców – ale mimo wszystko czułam się za nią odpowiedzialna. Jakby to jednak był mój świat.

Wiedziałam jednak, że póki to wszystko się nie skończy i póki nie będę mogła osiąść gdzieś spokojnie, nie obawiając się o własne życie, nie znajdę swojego prawdziwego miejsca. Póki co wystarczało mi więc, że Jack był blisko mnie.

Mimo to czułam dziwną sensację żołądkową, gdy kontynent na horyzoncie przybliżał się do nas w ślimaczym tempie – chociaż tak naprawdę to my się do niego przybliżaliśmy. Bałam się tego, co tam zastanę, i nie mogłam się już doczekać, żeby wszystkiego się dowiedzieć. Miałam wątpliwości, które były całkiem zrozumiałe.

Ale twardo parłam przed siebie, bo cokolwiek nie powiedziałby mi Jack, wiedziałam, że tak było trzeba. Musiałam wrócić do Oz i dokończyć to, co zaczęłam, zanim uciekłam z niego na Ziemię.

Galeon nie mógł podpłynąć zbyt blisko do brzegu, dlatego wkrótce zaczęto dla nas szykować szalupę ratunkową, którą mieliśmy dopłynąć do plaży. Ludzie Flynna sarkali i pytali raz po raz, dlaczego w ogóle nas wypuszcza, zamiast nakarmić nami rekiny, ale kapitan niezmiennie kazał wszystkim trzymać gęby na kłódkę i robić swoje i był w tym bardzo przekonujący. Znalezienie nowego celu naprawdę dodało mu sił.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEOnde as histórias ganham vida. Descobre agora