11. Dorothy i pamiątki z przeszłości

4.3K 443 50
                                    

Czyjeś mocne ręce pochwyciły mnie w pasie, coś podcięło mi nogi, zachowałam jednak na tyle przytomności umysłu, by uczepić się pazurami napastnika i pociągnąć go za sobą na deski podłogi w korytarzu. Moja długa koszula nocna zaplątała się w moje i jego nogi, gdy wylądowałam na mężczyźnie czającym się za drzwiami, a chwilę później stłumione przekleństwo powiedziało mi dobitnie, że znałam tego mężczyznę.

– Jack?! – wyszeptałam nieco histerycznie, odruchowo opierając dłonie na jego piersi. Ponieważ zaś w jednej z nich nadal trzymałam nóż, ostrze znalazło się tuż przy jego szyi.

– Dorothy, do diabła – sapnął, co podpowiedziało mi, że chyba musiałam łokciem zablokować mu przeponę. – Co ty wyprawiasz?! Zabierz to ode mnie...!

Zezując, próbował spojrzeć na ostrze, czym prędzej więc wypuściłam je z ręki, aż z brzękiem upadło obok na podłogę. Chciałam się podnieść i uwolnić go spod ciężaru mojego ciała, ale z uwagi na nogi zaplątane w koszulę nocną okazało się to cokolwiek skomplikowane. Dobrze, że na korytarzu było ciemno, bo inaczej Jack zobaczyłby, jak bardzo się w tamtej chwili zarumieniłam.

– Cholera jasna – szepnął mi tuż do ucha, próbując ręką dosięgnąć do spódnicy i jakoś wyszarpnąć ją spod jego nóg. Oparłam się na prawym ramieniu, po czym przeturlałam nad nim i dopiero gdy znalazłam się na podłodze obok, odetchnęłam głęboko. – Co ty właściwie wyprawiasz, Dorothy?!

– Usłyszałam kroki na korytarzu, myślałam, że znowu ktoś się do nas zakrada. – Wzruszyłam ramionami, uwalniając wreszcie spódnicę spomiędzy jego nóg. – Naprawdę winisz mnie za to?

– Za to nie – prychnął. – Natomiast za wypadanie na potencjalnego wroga z nożem, jak najbardziej. Co ci odbiło?

Miałam serdecznie dość traktowania mnie jak mimozy, która nie umiała o siebie zadbać. Może do tej pory nie miałam zbyt wielu okazji, żeby pokazać, że byłam kimś więcej niż typową babą, ale zrzucałam to na karb aklimatyzacji w Oz, Jack natomiast nie powinien na mnie patrzeć tak stereotypowo. Nawet jeśli właśnie dałam mu się powalić na ziemię.

Ale ostatecznie wylądowałam na nim i to z nożem przy jego szyi, prawda?

– Poradziłabym sobie, gdybyś faktycznie był wrogiem – prychnęłam. – Ale co ty tu właściwie robisz? Dlaczego wymykasz się po nocy jak jakiś złodziej?!

Jego zakłopotanie powiedziało mi wyraźne, że może nie powinnam pytać. A co, jeśli Jack zamierzał odwiedzić, na przykład, burdel? To stanowczo nie była moja sprawa.

Ale przeraził mnie śmiertelnie, wymykając się z pokoju, a to już była!

– I rozumiem, że bez najmniejszej refleksji poderżnęłabyś temu wrogowi gardło, gdyby do tego przyszło? – dokończył za mnie uprzejmie, wprawiając mnie w lekką konsternację, ale na szczęście nie dał mi odpowiedzieć, tylko dokończył: – Tak, wymykałem się. Nie zamierzam za to przepraszać. Postanowiłem załatwić w ten sposób problem z czarownicą.

Wstał, otrzepując spodnie, po czym wyciągnął w moją stronę dłoń, żeby pomóc i mnie. W innych okolicznościach pewnie bym tej pomocy nie przyjęła, ale nie w momencie, gdy kostka nadal mnie bolała i źle mi się na niej stało. W takiej sytuacji lepiej było jej niepotrzebnie nie nadwyrężać.

– Nie rozumiem. Jak dokładnie zamierzałeś to zrobić? – zapytałam, stając obok niego na korytarzu w samej koszuli nocnej. Jack przyjrzał mi się z rozbawieniem.

– Wyglądasz w tym ciuchu bardzo walecznie, nie powiem – zadrwił, jednak pod wpływem mojego twardego spojrzenia wrócił do tematu. – Złotko, Czarownica ze Wschodu na nas poluje. Dopóki nie przestanie, nie będziemy mieć spokoju. A nie przestanie, póki nas nie dorwie albo póki nie umrze. Ponieważ nie mogę pozwolić na to pierwsze, postanowiłem wytropić ją i samemu ją załatwić. W nocy, żebyście nic o tym nie wiedziały i nie poszły za mną. Byłybyście tylko ciężarem.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now