22. Dorothy i plan awaryjny

3.8K 416 56
                                    

Dopiero wieczorem udało mi się dorwać tatę samego i porozmawiać z nim w cztery oczy. Nie, żebym zamierzała mieć jakieś tajemnice przed Czarownicą z Północy, ale mimo wszystko trochę mnie onieśmielała i o pewnych rzeczach wolałam porozmawiać tylko z ojcem.

Znalazłam go w gabinecie, w którym zdawał się spędzać większość dnia. Kiedy weszłam, siedział za biurkiem, ale natychmiast wstał, gdy tylko mnie zobaczył. Miał na nosie okulary – pamiętałam, że nosił je do czytania – których szkła były normalne, wyglądały jak nasze, z Ziemi, oprawki natomiast były dziwne, wykonane z jakiegoś tutejszego materiału. Chciałam coś powiedzieć, ale kiedy go zobaczyłam – to jego zmarszczone czoło, łagodne oczy i ciepły uśmiech, którym obdarzył mnie, gdy tylko zobaczył, że to ja – nogi automatycznie poniosły mnie do niego, aż przytuliłam się do niego mocno i położyłam mu głowę na ramieniu.

– Kochanie, co się dzieje? – zapytał tata zaskoczony, objął mnie jednak i przyciągnął do siebie, a potem pogłaskał mnie po głowie. Nigdy nie lubiłam, gdy inni mi tak robili, ale w jego wykonaniu to mi wyjątkowo nie przeszkadzało.

– Nic, nic, tato – wymamrotałam mu w ramię. – Tylko chciałam cię przeprosić. Niepotrzebnie na ciebie nakrzyczałam. Chcę, żebyś wiedział, że nie mam do ciebie żadnych pretensji. Do was, do ciebie i do mamy. To jest po prostu... Nie mieści mi się to wszystko w głowie, świat mi stanął do góry nogami, ale dobrze jest wiedzieć, że żyjecie i że nie chcieliście mnie zostawić.

– Oczywiście, Dee. – Głos taty stał się szorstki i wiedziałam już, że się przeze mnie wzruszył. Ja też kolejny raz musiałam powstrzymywać łzy, więc czym prędzej się od niego odsunęłam. – Nigdy nie chcieliśmy, żebyś tak pomyślała. Gdyby udało nam się wrócić, pewnie wcześniej dowiedziałabyś się o Oz, w dodatku od nas, i nie byłabyś taka zagubiona. Źle się stało, że pomyślałaś, że zginęliśmy, ale jeszcze gorzej, że myślałaś, że cię zostawiliśmy. Bo dzisiaj już wiesz, że tak nie było, ale przez ostatnie piętnaście lat tak właśnie myślałaś.

Tak było, tata miał rację. I pomimo że go znalazłam, że wiedziałam, co się z nimi stało, nadal czułam się dokładnie tak samo, jak czułam się przez ostatnie piętnaście lat – jak córka porzucona przez własnych rodziców. Świadomość, że tak nie było, nie zmieniała tego, co czułam przez ostatnie piętnaście lat.

Nie oznaczało to jednak, że mogłam mój stan psychiczny zrzucać na ojca. To nie była jego wina – ani jego, ani mamy. Czasami tak po prostu się w życiu układa i nic nie możemy na to poradzić. Tata też nie mógł, chociaż był Czarnoksiężnikiem, i najwyraźniej mama też nie mogła, chociaż była Czarownicą z Południa.

– Nieważne. To jest teraz nieważne – odparłam stanowczo, gdy już wzięłam się w garść i byłam w stanie to powiedzieć. – Nie myśl o tym, bo to nie twoja wina i nic nie mogłeś poradzić. Wujek i ciocia dobrze się mną zajmowali.

– No właśnie... A co tam u nich? – Tata przysiadł na brzeżku biurka i założył ręce na piersi, przyglądając mi się z zadowoleniem, jakby bardzo podobało mu się to, co widział. – U Henry'ego i Ruth? Ich też zostawiliśmy praktycznie bez słowa...

Zagryzłam wargę, bo dopiero wtedy zrozumiałam, co musiałam mu powiedzieć. Że też to musiało spaść na mnie! Podeszłam o krok i chwyciłam tatę za rękę, spoglądając mu poważnie w oczy. Chyba domyślił się, że nie miał usłyszeć niczego dobrego, bo zaniepokoił się wyraźnie.

– Tato... Naprawdę strasznie mi przykro... Ale wujek zginął kilka lat temu. Jestem teraz sama z ciocią.

Nie było chyba dobrego sposobu na powiedzenie tego. Mogłam tylko zrobić to szybko, żeby nie trzymać go dłużej w niepewności, i stać tam, na wszelki wypadek, gdyby mnie potrzebował. W końcu mój wujek był jego młodszym bratem.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEOnde as histórias ganham vida. Descobre agora