46. Dorothy i pościg

2.8K 361 22
                                    

Potrzebowałam minuty, żeby się pozbierać. Przez chwilę po prostu wpatrywałam się w milczeniu w Augusta, chociaż po głowie kołatało mi się, że musiałam wyglądać idiotycznie z otwartymi szeroko ustami, aż w końcu, gdy to wreszcie do mnie dotarło, zakręciło mi się w głowie i spuściłam ją, żeby zobaczyć, jak wzorek na dywanie Jo tańczy mi przed oczami.

– Niedobrze mi – wydusiłam z siebie, czym wywołałam skrajnie różne reakcje pilnujących mnie ludzi.

– Nie zgrywaj się – polecił bowiem August z lekceważeniem, podczas gdy Jo krzyknęła nieco histerycznie:

– Tylko nie mój dywan! Nie waż się wymiotować na mój dywan, Dorothy!

– Daj spokój, ona nie będzie wymiotować – zaprotestował August, gdy Jo rzuciła się do mojego krzesła, by rozwiązać krępujące mnie sznury. Zauważyłam w tym szansę dla siebie, dlatego zaczęłam głęboko oddychać, udając, że byłam tego bardzo bliska. Jeśli miałam w ten sposób wywalczyć wyjście do łazienki, to zamierzałam zrobić wszystko, włącznie z faktycznym wymiotowaniem na dywan Jo. Rzeczywiście było mi niedobrze, ale to była raczej wina nerwów niż czegokolwiek innego i na pewno nie aż w takim stopniu, żebym miała wymiotować. O tym jednak nie musieli wiedzieć.

– A jeśli będzie?! Nie zdziwiłoby mnie to po tym, co im dałam! – Jo najwyraźniej nie była tak pewna jak August, na co wpływ z pewnością miało moje zachowanie. Jęknęłam dla lepszego efektu, co tylko przyspieszyło ruchy pani meteorolog. – Weź, zaprowadzę ją tylko do łazienki, przecież mi stamtąd nie ucieknie!

Z łazienki rzeczywiście nie miałam szans uciec, zwłaszcza że Jo nie rozwiązała mi rąk, a jedynie te sznury, które krępowały mnie do krzesła. Nie o to jednak chodziło. Chodziło o odwrócenie uwagi.

Chciałam zapytać Augusta, co jeszcze wiedział na temat mojego wujka, podejrzewałam jednak, że nie dowiedziałabym się wiele. Nawet gdyby coś wiedział, to z pewnością tą wiedzą by się ze mną nie podzielił; sądząc jednak po jego poprzednich słowach, przypuszczałam, że po prostu niczego więcej nie wiedział. August był tylko... pracownikiem? Żołnierzem? Nie wtajemniczano go w nic, czego wiedzieć nie musiał, a w przypadku wujka Henry'ego jego praca najwyraźniej skończyła się wraz z przekazaniem wujka do Oz. Pozostawało mi tylko jedno.

Wrócić do Oz i osobiście zapytać Clarissę, co zrobiła z wujkiem i właściwie po co.

Jo dość obcesowo chwyciła mnie za sznur krępujący moje dłonie i pociągnęła do łazienki, a ja zataczałam się za nią, z każdym krokiem czując coraz gorszy ból głowy. Nadal był tępy, pulsujący, jakby ktoś ściskał mi głowę w imadle, zamiast jednak sie zmniejszać, od ruchu było mi coraz gorzej i nagle pomyślałam, że może jednak sobie zwymiotuję. Może rzeczywiście była to wina tego środka nasennego, który podała nam Jo.

– Zaczekaj, Jo! – Za nami usłyszałam wściekły krzyk Augusta, najwyraźniej niezadowolonego, że Jo go nie słuchała. Od początku wyczuwałam konflikt między tą dwójką i może to była istotna informacja. – Ta dziewczyna zna judo, jeszcze cię znokautuje!

To był bardzo dobry pomysł, szkoda, że sama na to nie wpadłam. Ale to pewnie dlatego, że w głowie zamiast myśli miałam piaskownicę.

Jo puściła mnie w łazience, robiąc taki ruch ręką, że straciłam równowagę i upadłam na kolana na posadzkę tuż przy muszli klozetowej. Było to zarówno malownicze, jak i przekonujące. Odruchowo chwyciłam się muszli i nad nią pochyliłam, a w tej samej chwili usłyszałam za sobą zirytowany głos Augusta:

– Słyszałaś, co mówiłem, Jo? Ona zna...

– ...judo, tak, słyszałam – weszła mu w słowo znudzona Jo. – Czy ona ci wygląda na kogoś, kto mógłby zrobić mi krzywdę? Z tym judo to też chyba jakaś ściema. Nie słyszałam o tym ani słowa. Może była na paru lekcjach, a ktoś, od kogo to wiesz, po prostu przesadzał?

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now